czwartek, 3 maja 2012

#196


Droga Aniu!

Pewnie zgodzisz się ze mną, że szczęście jest bardzo ulotne. Cieszymy się niestety nim dość krótko. Jak byłam w podstawówce, był taki wierszyk wpisywany do pamiętników, który kończył się słowami: i duś szczęście jak cytrynkę. Coś w tym jest nie uważasz? Kiedy złapiemy to szczęście za stopy, ogon czy cokolwiek innego staramy się go nie wypuszczać. Tylko, nie zawsze nam się to udaje. Pewnie jesteś ciekawa do czego zmierzam. Już tłumaczę. Otóż właśnie przeczytałam książkę Robyn Carr „Ulotne chwile szczęścia” i chciałabym ci o tej książce opowiedzieć. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej Autorki. Jakoś wcześniej nie było nam po drodze. Liczę, że to się zmieni.

Vanessę poznajemy w momencie kiedy zostaje młodą wdową. W siódmym miesiącu ciąży jej mąż ginie podczas misji w Iraku. Na szczęście Vanni nie pozostaje sama z bólem i wielkim brzuchem. Oprócz ojca Generała, młodszego brata Tommy’ego ma przy swoim boku Paula. Paul to najbliższy przyjaciel Matta, jej męża. Razem z Vannesą postanawia przejść żałobę po śmierci Matta i towarzyszyć jej podczas porodu. Mężczyzna od niepamiętnych czasów darzy, żonę przyjaciela wielkim uczuciem. Niestety jak to w życiu bywa los płata figla i komplikuje relacje Vannesy i Paula. Mężczyzna uważa, że żona przyjaciela nie jest gotowa na nowy związek, natomiast ona sama nie wyobraża sobie życia z kimś innym. I wtedy na arenę wkroczy lekarz pediatra Cameron, którego „naśle” teściowa. Czy młodym uda się być razem? Czy wszelkie niepowodzenia znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Czy może razem stawią czoła codzienności?

Po ciężkich kryminałach dobrze czasem oderwać się od krwi i zaczytać się w książce lekkiej i łatwej. Ale też takiej która wywoła emocje. Nie tylko uśmiech ale także łzy. „Ulotne chwile szczęścia” właśnie takie są. Wciągają od pierwszych stron. Sprawiają, że kibicujesz Paulowi, wkurzasz się na Vanessę, a potem płaczesz razem z Jackiem. Lubię książki, które nie są przekoloryzowane. Bo przecież życie to nie bajka, którą można włączyć a potem kiedy pojawia się „zła czarownica” ją wyłączyć. Robyn Carr pokazała w swojej książce tragedię młodej kobiety, która straciła ukochanego męża. Która nie chce zatapiać się w żałobie i rozpamiętywać tego co było. Nie, jej bohaterka znów chce być szczęśliwa, znów chce kochać i być kochana. Chce budować szczęśliwą przyszłość z mężczyzną którego kocha. Oczywiście, że po stracie wielkiej miłości ciężko nam się pozbierać i zakochać na nowo. Ale nie możemy zamykać się na świat a przede wszystkim na miłość.

Anuś, myślę, że książka przypadnie Ci do gustu tak samo jak mnie. Przecież jesteśmy do siebie podobne, podobnie myślimy i czujemy. Ta książka pokaże Ci, że nie należy się poddawać, że nie należy rezygnować ze szczęścia. Polecam.

Pozdrawiam serdecznie
Archer

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira Harlequin

4 komentarze:

  1. z chęcią zapoznałabym się z tą historią
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i bardzo mile wspominam ową książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) cieszę się, jestem ciekawa innych pozycji Autorki, muszę po nie sięgnąć

      Usuń