Droga Aniu!
Pewnie zgodzisz się ze mną, że
szczęście jest bardzo ulotne. Cieszymy się niestety nim dość krótko. Jak byłam
w podstawówce, był taki wierszyk wpisywany do pamiętników, który kończył się
słowami: i duś szczęście jak cytrynkę. Coś w tym jest nie uważasz? Kiedy
złapiemy to szczęście za stopy, ogon czy cokolwiek innego staramy się go nie
wypuszczać. Tylko, nie zawsze nam się to udaje. Pewnie jesteś ciekawa do czego
zmierzam. Już tłumaczę. Otóż właśnie przeczytałam książkę Robyn Carr „Ulotne
chwile szczęścia” i chciałabym ci o tej książce opowiedzieć. Jest to moje
pierwsze spotkanie z twórczością tej Autorki. Jakoś wcześniej nie było nam po
drodze. Liczę, że to się zmieni.
Vanessę poznajemy w momencie
kiedy zostaje młodą wdową. W siódmym miesiącu ciąży jej mąż ginie podczas misji
w Iraku. Na szczęście Vanni nie pozostaje sama z bólem i wielkim brzuchem.
Oprócz ojca Generała, młodszego brata Tommy’ego ma przy swoim boku Paula. Paul
to najbliższy przyjaciel Matta, jej męża. Razem z Vannesą postanawia przejść
żałobę po śmierci Matta i towarzyszyć jej podczas porodu. Mężczyzna od
niepamiętnych czasów darzy, żonę przyjaciela wielkim uczuciem. Niestety jak to
w życiu bywa los płata figla i komplikuje relacje Vannesy i Paula. Mężczyzna
uważa, że żona przyjaciela nie jest gotowa na nowy związek, natomiast ona sama
nie wyobraża sobie życia z kimś innym. I wtedy na arenę wkroczy lekarz pediatra
Cameron, którego „naśle” teściowa. Czy młodym uda się być razem? Czy wszelkie
niepowodzenia znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Czy może razem
stawią czoła codzienności?
Po ciężkich kryminałach dobrze
czasem oderwać się od krwi i zaczytać się w książce lekkiej i łatwej. Ale też
takiej która wywoła emocje. Nie tylko uśmiech ale także łzy. „Ulotne chwile
szczęścia” właśnie takie są. Wciągają od pierwszych stron. Sprawiają, że
kibicujesz Paulowi, wkurzasz się na Vanessę, a potem płaczesz razem z Jackiem.
Lubię książki, które nie są przekoloryzowane. Bo przecież życie to nie bajka,
którą można włączyć a potem kiedy pojawia się „zła czarownica” ją wyłączyć.
Robyn Carr pokazała w swojej książce tragedię młodej kobiety, która straciła
ukochanego męża. Która nie chce zatapiać się w żałobie i rozpamiętywać tego co
było. Nie, jej bohaterka znów chce być szczęśliwa, znów chce kochać i być
kochana. Chce budować szczęśliwą przyszłość z mężczyzną którego kocha.
Oczywiście, że po stracie wielkiej miłości ciężko nam się pozbierać i zakochać
na nowo. Ale nie możemy zamykać się na świat a przede wszystkim na miłość.
Anuś, myślę, że książka
przypadnie Ci do gustu tak samo jak mnie. Przecież jesteśmy do siebie podobne,
podobnie myślimy i czujemy. Ta książka pokaże Ci, że nie należy się poddawać,
że nie należy rezygnować ze szczęścia. Polecam.
Pozdrawiam serdecznie
Archer
P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira Harlequin
z chęcią zapoznałabym się z tą historią
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
mogę pożyczyć :)
UsuńCzytałam i bardzo mile wspominam ową książkę.
OdpowiedzUsuń:) cieszę się, jestem ciekawa innych pozycji Autorki, muszę po nie sięgnąć
Usuń