czwartek, 24 marca 2016

#374



Droga Tachykardio!
Raz na jakiś czas zdarzają mi się książki, po które sięgam zupełnie w ciemno. Czasem kieruję się nazwiskiem Autora, opisem na okładce lub też sympatią do Wydawnictwa. No wiesz, mam na myśli to, że wcześniejsze książki, które wydali powaliły mnie z nóg. Przy książce Agnieszki Lis pt.: „Pozytywka” kierowałam się opisem na okładce, wydawnictwem i… polecajką Katarzyny Bondy. Czy byłam zadowolona?
Monika pochodzi z małej wioski na Pomorzu. Pewnego dnia spełni się jej marzenie. Wychodzi za mąż za Roberta, księcia z bajki. Piękny ślub, piękna suknia to dopiero wstęp do lepszego życia w Warszawie. Ale jak dobrze wiemy życie nie zawsze jest takie jakie chcielibyśmy by było. Dziewczyna nie odnajduje się w nowym miejscu ani w nowej rodzinie. Według męża i teściów powinna siedzieć w domu, nie robić nic i co najważniejsze nie mieć swojego zdania. Taki pionek, tam gdzie się go postawi tam stoi. Pewnego dnia teściowa mimo iż uważała dziewczynę za „wiochę” postanawia wyprowadzić synową na ludzi. Widzi w Monice dziewczynę, którą kiedyś sama była. Jak się cała historia skończy musisz przekonać się sama.
Chyba po raz pierwszy w swoim czytelniczo-blogerskim życiu postanowiłam przeczytać recenzje innych blogerów nim zabrałam się za czytaną powieść. I powiem Ci, że nie napawały mnie optymizmem. Wręcz przeciwnie. Ale znasz mnie i wiesz, że sama muszę przekonać się na własnej skórze czy dana pozycja jest rzeczywiście taka jak mówią o niej czytelnicy.
Od samego początku główna bohaterka doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Może dlatego, że należała do osób, które nie mają własnego zdania, są popychadłami i za wszystko przepraszają. Czasem miałam wrażenie, że za chwilę będzie przepraszać, że żyje. O RANY!!! Miałam wtedy ochotę nią wstrząsnąć. Wrzasnąć na nią by się opamiętała. I w pewnym momencie główna bohaterka budzi się z letargu i z marionetki przemienia się w kobietę sukcesu, kobietę która wie czego chce i dąży do tego za wszelką cenę. I powiem Ci, że dopiero wtedy zaczęłam darzyć Monikę lekką sympatią. Bo mimo wszystko nie polubiłam jej do końca.
Jest to na pewno bardzo emocjonująca książka. Zawsze powtarzam, że książka przy której czytaniu  brak emocji  to książka fatalna. Tutaj emocji jest aż nadto. Buzują w czytelniku do samego końca. No i sama historia zapada w pamięci. Bo to nie jest lukrowa powieść o miłości jak w bajce. To powieść jaką przynosi życie, zaskakuje. Bo takie jest życie. Ono – tak samo jak powieść – nie jest schematyczne: ślub, dzieci, wielka miłość aż do grobowej deski. Czasem idzie coś nie tak. Tak jak tutaj w „Pozytywce” jest miłość, samotność oraz ukazanie jak wygląda dążenie do swoich celów, po trupach.
Jeśli masz ochotę na książkę z emocjami to „Pozytywka” jest dobrym wyborem. Nawet jeśli jest to nienawiść i chęć ukatrupienia bohaterów.
Pozdrawiam
Archer.

poniedziałek, 21 marca 2016

#373

Ech... Wiem, milczę... Ale...

Od dłuższego czasu zbieram się w sobie by założyć bloga z przepisami. Wiecie, taką wirtualną książkę kucharską ze sprawdzonymi przepisami. Przetestowanymi na własnym... żołądku.

I tak wczoraj założyłam ten blog. Jest wciąż w fazie tworzenia. Szukam wciąż zadowalającego wyglądu. Więc proszę nie bądźcie zaskoczeni tym, że co chwila będzie wyglądał inaczej.

Jeśli będziecie tam zaglądać będzie mi miło. I tak jak napisałam w pierwszej notce w nowym miejscu, to nie będą moje autorskie przepisy, tylko te wygrzebane z sieci i z książek. Ale zawsze będę informować skąd zaczerpnęłam przepis.

Enjoy!!!


niedziela, 13 marca 2016

#372




Droga Tachykardio!

Jak dobrze wiesz, raz na jakiś czas sięgam po książki Autorów zagranicznych. Nie tylko polską literaturą czytelnik – znaczy ja – żyje. Lubię sięgać po książki Autorów, których inne pozycje przypadły mi do gustu. I tak było w przypadku książki „Cukiernia w ogrodzie” Carole Matthews. 

Fay od wielu już lat prowadzi cukiernię na parterze swoje rodzinnego domu. Zrezygnowała z pracy zawodowej by opiekować się chorą matką. Pewnego dnia do cukierni przychodzi Danny, młody mężczyzna który porzucił pracę w korporacji i  kupił łódź by rozpocząć niespieszne życie na rzece. Pomaga Fay w drobnych pracach przydomowych. Zaczyna między nimi  iskrzyć.  Jednak Fay nie chce poddać się zauroczeniu, nie chce pozwolić iskrze zmienić się w płomień - chce być lojalna wobec mężczyzny z którym się spotyka od dziesięciu lat, choć nie jest w tym związku najszczęśiwsza. Jakby mało było emocjonalnego rozgardiaszu, nasza bohaterka pewnego dnia traci wszystko to, co kochała najbardziej, swoją małą cukiernie, w której czuła się taka szczęśliwa. Jest załamana, jednak zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie. Ale czy będzie w stanie je zmienić? O tym przeczytaj sama. 

Powiem Ci, że książki pisane przez Carole Matthews podobają mi się coraz bardziej. Autorka ma niesamowity dar tworzenia barwnych postaci. W jej poprzedniej powieści „Święta miłośniczek czekolady” bohaterkami były cztery przyjaciółki, które wspierały się na każdym kroku. Podczas czytania czułam zapach unoszącej się czekolady, wiem, że to raczej nierealne, ale wyobraźnia czasem potrafi płatać figle. Tutaj mamy Fay, dla której szczęście innych jest ważniejsze niż jej samej; która poświęca się wręcz dla najbliższych, zapominając o własnym szczęściu. W sumie miałam ochotę kilkakrotnie nią wstrząsnąć i krzyknąć by dała wreszcie spokój. I jest jeszcze Anthony, partner Fay. O cholibka!!! Tego to miałam ochotę ukatrupić na każdym kroku. Nie podobał mi się za żadne skarby świata. Przykład? Proszę bardzo. W dniu urodzin Fay zamiast zająć się ukochaną, troskliwie opiekował się przyjaciółką w szpitalu. Nawet nie zadzwonił do Fay, że nie dotrze. NIC!!! NULL!!!  ZERO !!! No sorry, czy tak się zachowuje facet który kocha? Nie, zdecydowanie nie. 

To nie jest lekka książka - chociaż tytuł i okładka mogą to sugerować. To książka w której poruszono dość istotny temat: strach przed opuszczeniem bezpiecznej przystani i rozpoczęcie nowego nieznanego życia. A także strach przed tym co ludzie powiedzą ,i o tym co wypada robić a czego nie.

 A wystarczy przecież czasami opuścić znany i szczelny kokon, by móc rozwinąć skrzydła
i być szczęśliwym. Polecam

Pozdrawiam
Archer

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins