środa, 28 lutego 2018

#470



Och jak się stęskniłam za tym czworonogiem. Za jego dowcipem oraz ciętym językiem. Celnymi spostrzeżeniami i sarkazmem. Tak moi Kochani, za mną kolejna lektura z Guciem w roli głównej czyli „Strzały nad jeziorem”. I powiem Wam, że uśmiałam się przy niej podobnie jak przy pierwszej części. 

Róża po powrocie z Irlandii postanowiła wziąć się za siebie. Wyjechała do Barlinka na wczasy odchudzające. Jednak nie byłaby sobą gdyby nie wpadła w tarapaty. Została bowiem oskarżona o morderstwo. Ofiarą jest profesor archeologii, który prowadził badania na Jeziorze Barlinieckim. Róża o pomoc, jak zwykle prosi Szymona. Solański wraz z Guciem ruszają na ratunek przyjaciółce, lecz zanim jednak dotrą na miejsce cudem unikną śmierci. A kiedy się już spotkają to cała trójka, jak za dawnych czasów, poprowadzi śledztwo i poszukają mordercy. Czy im się to uda? O tym musicie standardowo przeczytać sami. Przecież nie mogę Wam zdradzić kto zabił. 

To była fantastyczna podróż i przygoda. No i przede wszystkim metamorfoza Róży. Przyznaję bez bicia, że Autorka pozytywnie mnie zaskoczyła nowym wyglądem bohaterki. Ale czego się nie robi kiedy kobieta zakochana. Jednak zmienił się tylko wygląd, charakter pozostał ten sam. I całe szczęście, w innym wypadku byłoby nudno. A tak to można jak zwykle dobrze się bawić. A przygody Autorka im zgotowała pierwsza klasa. Były nie tylko te mrożące krew w żyłach: wypadek Szymona z Guciem, ale także te zabawne, gdzie czytelnik zaśmiewał się do łez, jak na przykład gówniany wypadek Róży. Ubawiłam się przednio i trzeba przyznać, że pomysł był świetny, a wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach, co sprawiło, że „aromat” można było wyczuć na kilometr. 

Powiem Wam, że najbardziej interesowały mnie jednak stosunki pomiędzy Szymonem a Różą, aniżeli poszukiwanie mordercy profesora. Bo między tym dwojgiem iskrzy bez dwóch zdań. Ale zachowują się jak Żuraw i Czapla, niby chcą, niby podchody, ale przyznać się nie potrafią przed sobą, że coś jest na rzeczy. Liczę, że w kolejnej części Szymon w końcu przejrzy na oczy, a Róża nie zmieni swojego obiektu westchnień. 

Czy będzie kolejna część? Wszystko na to wskazuje, gdyż Szymon przez cały pobyt w Barlinku otrzymywał tajemnicze telefony dotyczące śmierci Jego żony. Więc liczę, że przed nim i Guciem kolejna zagadka do rozwiązania. Już nie mogę się jej doczekać. 





poniedziałek, 19 lutego 2018

#469



Wciąż uwielbiam czytać historie miłosne. Nie wyrosłam z tego i nie jest mi z tym źle. W żadnym wypadku. Poza tym uważam, że raz na jakiś czas powinniśmy czytać coś lekkiego by nie zwariować. Dlatego sięgnęłam po najnowszą książkę Sarah Morgan „Cud na Piątej Alei”

Eva jest romantyczką, która wierzy w szczęśliwe zakończenia, i że ludzie są pełni dobra. Razem z dwiema przyjaciółkami prowadzi firmę organizującą przyjęcia. Od śmierci ukochanej babci w jej sercu panuje smutek. Największą pasją jest gotowanie i poświęca się temu całym sercem. Przed świętami Bożego Narodzenia dostaje zlecenie od Mitzy, która prosi aby zadbała o świąteczną atmosferę w mieszkaniu wnuka. Lucas jest pisarzem i według babci powinien teraz przebywać w Vermont i pisać swoją najnowszą powieść. Niestety Lukas nie wyjechał, a Eva nie może zrezygnować z zadania, bo nad Nowym Jorkiem szaleje śnieżyca i służby odradzają opuszczanie mieszkań. I tak Eva zostaje uwięziona w mieszkaniu z cynicznym autorem kryminałów, który ma zupełnie inne spojrzenie na świat aniżeli ona. Co z tego wyniknie? Musicie się poczytać o tym sami.

Dwa skrajnie różne temperamenty i charaktery pod jednym dachem to mieszanka wybuchowa. W szczególności, że Eva stara się pokazać Lucasowi, że można kochać dwa razy, że powinien dostrzegać w ludziach dobro, a nie tylko złe cechy. Będzie się także starać aby na jego twarzy częściej gościł uśmiech. Po śmierci żony Lucas całkowicie odciął się od świata. Eva będzie próbować to zmienić. Czy się uda?

„Cud na Piątej Alei” to książka przy której można się odprężyć. Autorka stworzyła bohaterów, którzy czytelnikom kradną serca. A historia o współczesnym kopciuszku wciąga od samego początku. Kibicujemy Evie podczas dokonywania zmian w Lukasie i wkurzamy się na pisarza za gburowatość i brak serca.

Ta powieść jest magiczna, a to pewnie za sprawą świątecznej atmosfery i miłości, która niespodziewanie spada na bohaterów. Polecam!!!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins Polska