wtorek, 29 maja 2012

#203


Zawsze tak jest, że po przeczytaniu książki Agnieszki Lingas – Łoniewskiej mam autostradę myśli w głowie i… serce rozerwane na milion kawałków, a moje wnętrze zostaje zmiksowane i przemielone. Tak, książki Agnieszki wciąż wzbudzają całą gamę emocji. Bo przecież, jeśli książka nie wzbudza emocji to znaczy, że jest coś z nią nie tak. A jeśli emocji jest zbyt wiele, to co wtedy? Wtedy mamy pewność, że nadal jesteśmy wrażliwymi ludźmi. Chciałabym coś powiedzieć na temat książki Agneiszki, ale autostrada nie przemija. No dobra. Postaram się przywrócić myślom odpowiednie tory a serce posklejać, chociaż troszkę. Przecież nie może być ciągle w kawałkach.

Tym razem docieramy do Wałbrzycha. Do miasta, gdzie nie ma żadnych perspektyw dla młodych ludzi. Gdzie żeby przetrwać trzeba pokazać kto tu rządzi. Dość często za pomocą pięści. Brak pracy sprawia, że brudne interesy to tutaj codzienność. Takie właśnie życie prowadzi Michał Langer, zwany Majkim. Michał stara się by jego młodszy brat Marcin – za którego jest odpowiedzialny – nie trafił do domu dziecka. Jednak nie jest to takie proste gdyż Marcin swoim zachowaniem sygnalizuje „zwróć na mnie uwagę, zajmij się mną”. W ten sposób trafia do gabinetu nowego pedagoga szkolnego, którym jest Magda Lasocka. Dziewczyna zaraz po ukończeniu studiów w wielkim mieście, wraca z powrotem do Wałbrzycha. Do miasta w którym się wychowała, w którym zna każdy kąt, a także pamięta Michała Langera, chłopaka, w którym kochała się prawie cała żeńska część miasta. Prawie, gdyż Magda całkowicie nie zwracała na niego uwagi. Zaraz po jej powrocie, los krzyżuje ich drogi na szkolnym boisku, a później w gabinecie pedagoga. Co wyniknie ze zderzenia dwóch światów – chłopaków z Santany którzy zawsze grają nie fair oraz świata Magdy, tego prawego i nieskalanego? Czy Magda będzie w stanie „przejść na drugą stronę” by być przy Michale? Czy może Michał w końcu podejmie decyzję i skończy „przygodę” ze zorganizowaną grupą przestępczą?

Jak to z książkami Agnieszki bywa i tę czyta się z zapartym tchem oraz ciekawością co będzie dalej. Chociaż możemy przypuszczać jakie będzie zakończenie, to i tak akcja po drodze nas pozytywnie zaskoczy. Bo i tym razem Autorka nie szczędzi bohaterów i co rusz wystawia ich uczucia na próbę. Nie, no w porządku, tylko nie każdy jest w stanie tyle znieść co główna bohaterka. I tutaj można śmiało przytoczyć powiedzenie: co nas nie zabije to nas wzmocni.

Historia Magdy i Michała, opowiedziana przez Autorkę, może śmiało być uznana za taką która wydarzyła się naprawdę. A może faktycznie taką jest? Jest przecież wiele miast w Polsce, w których młodzi ludzie nie mają żadnych perspektyw na poprawienie swojego życia. Że jedynie najsilniejsi przetrwają dzięki silnym pięściom. A Wałbrzych? Miasto przecież istnieje, podobnie jak dzielnica Podgórze. Sama Autorka urodziła się w tym mieście i na pewno zna te same miejsca co bohaterowie. Więc od razu może nasunąć się pytanie: czy kiedyś, przypadkiem nie poznała takiego Michała i Magdy? Czy ta historia nie wydarzyła się naprawdę?

Agnieszka nie utraciła w swoich książkach „tego czegoś” co sprawia, że jej książki cieszą się zachwytem. Dla każdego „to coś” za każdym razem, przy każdej książce będzie czymś innym. Jeśli o mnie chodzi „tym czymś” są historie miłosne oraz „źli chłopcy”. Chłopcy którzy mimo iż mają „czarne charaktery” w głębi są romantykami i rycerzami, którzy potrafią walczyć o swoje kobiety. Nie oszukujmy się, my kobiety uwielbiamy przecież tych niegrzecznych chłopców. Bo która z nas nie chciała takiego Cichego z „Zakładu o miłość”, albo takiego Michała Langera, który był w stanie przestawić kark każdemu napotkanemu gościowi, który za bardzo zbliżył się do Jego Kobiety.

„W zapomnieniu” Agnieszki Lingas – Łoniewskiej podobnie jak pozostałe książki Autorki cechuje dobry romans, w którym zawsze coś się dzieje. Miłość do której droga nie jest usłana różami, tylko pełna kłód rzucanych pod nogi przez los. Czyli odrobina miłości, ciutka dramatu, szczypta kryminału i mamy receptę na idealną powieść. Tak właśnie, Agnieszka takie książki tworzy. A najlepsze w tym wszystkim jest jeszcze to, że… o losach Marcina Langera możemy przeczytać w powieści „Szósty”.

Dziękuję Autorce za emocje i czekam na więcej. Polecam!!!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res 



piątek, 25 maja 2012

#202


Obiecałam sobie, że już nie będę umieszczać stosów książkowych. Ale jak wiadomo nie zawsze udaje się dotrzymać słowa. Jakiś czas temu udało mi się dotrzeć do biblioteki. A to tylko dlatego, że w mojej księgarni nie było książki którą zawsze chciałam przeczytać, a konkretniej "Listy na wyczerpanym papierze" Agnieszki Osieckiej oraz Jeremiego Przybory. Tak więc dotarłam do biblioteki i wróciłam z tymi oto pozycjami:

Obiecałam sobie także, że już nie będę kupować książek, bo miejsce w biblioteczce się kurczy. No i co? I znów z obietnic nici, a portfel chudnie. Ech...
Patrząc od góry:
- "A między nami ocean" Susan Wiggs - do recenzji od Wydawnictwa MiraHarlequin
- "Pokój Marty" Magdalena Zimniak - zakup własny, tak się składa, że lubię czytać książki w których bohaterka jest moją imienniczką, takie małe zboczenie ;)
- "Kawalerowie Angeliny" Brian O'Reilly - zakup własny, lubię takie książki z przepisami, gdzie jest mowa o jedzeniu i wszystko "kręci się" wokół kuchni ;-)
- "W zapomnieniu" Agnieszka Lingas - Łoniewska - do recenzji od Wydawnictwa NovaeRes :-) Za co jestem niezmiernie wdzięczna, bo uwielbiam wszystko co wyjdzie spod pióra Agnieszki
- "Księżniczka z lodu" Camilla Lackberg - moja pani Kier, pojechała mi troszkę wczoraj po ambicji i postanowiłam przeczytać bestsellery tej Autorki, a że przechodziłam koło antykwariatu, gdzie się okazało, że ta książka w promocji to żal było nie skorzystać.

Jak widać nadal łaknę książek i czytania. Szkoda, że doba taka krótka :( Teraz zabieram się za pisanie zaległych recenzji, nie wiem dlaczego ale uzbierało mi się ich aż osiem (sic!)

Przypominam o konkursie w którym nadal można brać udział. Wystarczy zostawić komentarz pod tym postem. Hawk!

wtorek, 22 maja 2012

#201



Droga Tachykardio!

Z kontynuacjami książek w serii różnie, prawda? Sama musisz przyznać, często kolejne tomy mają to do siebie, że bywają gorsze niż wcześniejsze części. Ma się wtedy wrażenie, że Autor się wypalił i pomysł na dalszy ciąg ugrzązł w bagnie pomysłów. Jednak zdarza się tak, że kolejna część jest tak samo dobra. Zdziwiona? Też byłam jak dotarłam do końca kolejnej książki Janet Evanovich „Po drugie dla kasy” opowiadającej o losach łowczyni nagród Stephanie Plum. A wiesz co jest jeszcze lepsze? Znów podczas czytania miałam uśmiech od ucha do ucha, a napady śmiechu zdarzały się dokładnie tak samo często jak podczas czytania części pierwszej. To co, chcesz posłuchać w jakie tarapaty znów wpadła Moja Ulubiona Śliweczka?

Stephanie Plum to łowczyni nagród, która pracuje u swojego kuzyna Vinniego. Tym razem ma za zadanie złapać Kenny’ego Mancusa, bo musi mieć przecież kasę na życie. Nie szuka go sama. Po piętach depcze jej Joe Morelli, który stara się za wszelką cenę wydobyć informacje o Kenny’m od Stephanie. Na dodatek Babcia Mazurowa postanawia trochę się rozerwać i szuka najlepszego w mieście zakładu pogrzebowego. Nie, skąd, nie wybiera się na tamten świat, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. Więc  wraz ze swoją wnuczką udaje się na tzw „tour” po pobliskich zakładach pogrzebowych. W jednym z nich Spiro Stiva – syn właściciela – szuka dwudziestu czterech trumien które kupił po okazyjnej cenie. Prosi o pomoc Stephanie by ta pomogła mu znaleźć złodzieja. Oczywiście, nie obejdzie się bez komplikacji, bo przecież wiadomo, że Stephanie co rusz wpada w kłopoty. Nie obejdzie się też bez trupów, nie koniecznie z wszystkim członkami. Czy dzięki Babci Mazurowej uda się Stephanie złapać Kenny’ego? O tym przekonać się musisz sama.

Wiesz, nie miałam żadnych obaw co do tego, że kolejna część przygód Śliweczki będzie gorsza. Wręcz przeciwnie, wiedziałam, że będę się równie dobrze bawić jak przy części pierwszej. Nie wiem skąd takie moje małe zapewnie. Podświadomie wierzyłam, że Autorka nie mogła „zmaścić” kolejnych części. Główna bohaterka nadal ma tendencję do wpadania w tarapaty, z których wyciąga ją Morelli. Muszę przyznać, że facet coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Zdaję sobie sprawę, że nie wiem jak wygląda ten bohater, ale… Ostatnimi czasy lubię sobie wizualizować bohaterów. Tak więc Stephanie Plum wygląda jak Katherine Heighl (tak wiem, ta aktorka grała Śliweczkę w filmie) natomiast Morelli wygląda dokładnie tak samo jak Gerard Butler.

Akcja znów leci na łeb na szyję, że nie potrafisz się oderwać od kolejnych stron. Co chwila masz ochotę na więcej i więcej. Ale tak to już jest z książkami które są dobrze napisane, mają nietuzinkowych bohaterów a ich przygody są prawie z życia wzięte. W tej części Stephanie jakby mniej była gapowata, ale nadal ma cięty język. Więcej jest też Babci Mazurowej, która podobnie jak wnuczka co rusz wpada w tarapaty. Jest tutaj jedna rzecz na którą warto zwrócić uwagę. Otóż, jeśli krzywdzisz kogoś z mojej rodziny, bądź przygotowany, że ja skrzywdzę Cię jeszcze mocniej. Czyli krzywd wyrządzonych rodzinie nie wybacza się, lub coś w tym stylu. Czyż nie brzmi to jak motto mafii?

Tak więc droga Tachykardio, biegiem do księgarni po kolejną część przygód Śliweczki. Ale proszę Cię nie czytaj tego przed egzaminami, bo obawiam się, że wszystko inne pójdzie w odstawkę. A nie chcę żebyś przeze mnie miała kłopoty. Gorąco polecam.

Pozdrawiam
Archer

niedziela, 20 maja 2012

#200


Właśnie stuknęły mi dwie setki. Myślę, że jest to powód do dumy i świętowania. Poza tym blog skończył już dwa lata. No i tak sobie pomyślałam, czy przypadkiem nie zorganizować konkursu. Na początku chciałam wymyślić pytanie i czekać na twórcze wypowiedzi. Jednak potem doszłam do wniosku, że blog i tak nie ma ogromnej oglądalności więc pewnie nie byłoby dużo chętnych. Więc będzie losowanie. Jeśli ktoś jest chętny na pozycje poniżej, wystarczy, że zostawi komentarz „biorę udział + adres email” (swój ma się rozumieć). Osoby nie posiadające bloga proszone są o pozostawienie takiego komentarza „biorę udział + imię + adres e-mail”. Konkurs trwa od dnia dzisiejszego do końca miesiąca. Losowanie odbędzie się w Dzień Dziecka. Będzie mi niezmiernie miło jeśli umieścicie podlinkowany banerek na swoim blogu. 

A o to nagrody: (wiem rozbieżność literacka)


Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia :)

wtorek, 15 maja 2012

#199

No to się wkopałam. Przyznaję się bez bicia, że sama sobie ukręciłam bat. Oj tak, wiem, że nie powinnam tak mówić, ale cóż… Od dłuższego czasu w blogosferze trwa akcja „oTAGowani" Zadanie polega na udzieleniu odpowiedzi na 11 pytań, które zadaje TAGujący. Potem każdy sam zadaje 11 pytanie i wybiera osoby, które na te pytania mają odpowiedzieć. No i tak się złożyło, że mnie też „oTAGowano" a myślałam, że mi się uda umknąć. Niestety i mnie dopadło „ramię sprawiedliwości”. Zostałam wytypowana przez Sil.

1. Czy pamiętasz tytuł swojej pierwszej samodzielnie przeczytanej książki?
Szczerze mówiąc, moja skleroza jest postępująca i chyba niezbyt pamiętam.
2. Czy zdarzało się, że w szkole podczytywałeś/podczytywałaś na lekcjach książki?
Oczywiście, zdarzało się to w podstawówce, w szkole średniej i w studium. Jak pracowałam na KMP Gliwice też czytałam, bo na szczęście praca mi na to pozwalała.
3. Jaka książka pozostanie Ci w na zawsze w pamięci i dlaczego?
Jest ich za dużo by spamiętać. Myślę, że najbardziej wryła mi się w pamięć „S@motność w sieci” J.L.Wiśniewskiego. Dlaczego? Pewnie za sprawą Jakuba – głównego bohatera.
4.Której lektury szkolnej najbardziej nie lubisz i z jakiego powodu?
Wstyd się przyznać, ale nie czytałam lektur. Dzisiaj trochę żałuję, ale postaram się to nadrobić, nie wiem czy mi się uda, ale próbować można.
5. Jakie gatunki książek lubisz czytać?
Uwielbiam prawie wszystkie. Prawie, bo jak już dawno temu wspominałam nie przepadam za historycznymi
6. Książka, której chciałbyś/ chciałabyś żeby powstała?
Myślę, że najlepiej żeby była to w końcu któraś z moich które walają się rozpoczęte na dysku.
7. Co cenisz w książkach?
To, że moja wyobraźnia szaleje :)
8. Gdybyś miał/miała wybór, jakie miejsce na świecie, wybrałbyś/ wybrałabyś jako najlepsze do czytania?
Szczerze mówiąc to pewnie byłyby Włochy – Toskania.
9. Który z literackich bohaterów / bohaterek jest Twoim ulubionym i z jakiego powodu?
Szczerze mówiąc to raczej nie posiadam takowego. Chociaż ostatnio polubiłam Stephanie Plum z serii książek Janet Evanonich. A lubię ją za to, że jest zakręcona, czasem gapowata, nie boi się ścigać przestępców i uczy się strzelać, sama chciałabym nauczyć się strzelać
10. Co sprawia, że książka podoba Ci się?
Książka musi mieć to coś, co sprawia, że potrafię się wciągnąć w jej świat od pierwszych stron.
11. Czego nie lubisz w książkach i dlaczego?
Opisów. Czasem mam wrażenie, że są zbędne.

Uff… dałam radę. Teraz powinna być moja kolej i 11 pytań. Tak więc poniżej moje pytania i wybór osób do „oTAGowania", wybór padł na: rr-odkowa oraz Karolka.

1. Z którym z bohaterów umówiłabyś/-łabyś się na kolację i dlaczego?
2. Dlaczego czytasz?

3. Którego bohatera z lektur szkolnych nie lubisz najbardziej, dlaczego?
4. Zgadzasz się z tym, że sensacja i kryminał to tylko męska literatura?

5. Czytasz opisy na okładkach?
6. Czy lubiłeś/-łaś czytać lektury w szkole?
7. Jeśli miałabyś/-łbyś możliwość ucieczki na bezludną wyspę co zabrałabyś/-łbyś ze sobą?
8. Twój ulubiony autor to…? I dlaczego akurat ten?

9. Czy zarywasz czasem nockę na książkę?
10. Czytujesz polską literaturę? Jeśli tak to jaki jest Twój ulubiony autor/autorka?
11. Czy chodzisz na spotkania autorskie? Jeśli tak, to czy jesteś biernym słuchaczem czy także zabierasz głos?

niedziela, 13 maja 2012

#198



Mam nauczkę na przyszłość. Wpierw przeczytaj książkę a potem zabierz się za jej ekranizację filmową bądź serialową. Dlaczego? Bo będę wiedzieć co jest dalej. Jedyny plus tego jest taki, że mogę sobie wizualizować postacie. No to jest całkiem niezłe. A wszystko przez Viconię. Jakiś czas temu na swoim blogu recenzowała książkę z serii „Pretty Little Liars”, już nawet nie pamiętam którą. Dowiedziałam się, że jest serial i się wciągnęłam. Potem zaopatrzyłam się w książki, na podstawie których go nakręcono. Jednak czytanie zostawiłam sobie na później. Drugi sezon serialu się skończył, część zagadek została rozwiązana a ja czułam niedosyt. Tak więc „później” nadeszło szybciej niż przypuszczałam. Usiadłam w ukochanym fotelu i… „zaginęłam w akcji”. Świat zewnętrzny przestał istnieć. A to wszystko przez cztery przyjaciółki Arię, Emily, Hannę i Spencer, główne bohaterki książki Sara Shepard „Pretty Little Liars. Kłamczuchy”.

Arię, Emily, Hannę i Spencer poznajemy dokładnie trzy lata po zaginięciu ich przyjaciółki Alison. Zniknięcie Ali sprawiło, że dziewczyny całkowicie się od siebie oddaliły. Kiedyś bliskie, teraz każda na swój sposób chciała poradzić sobie z tragedią. Uczą się w jednej szkole, a żyją jakby obok siebie. Każda z nich ma swoje tajemnice o których wiedziała głównie Alison. Zaginięcie przyjaciółki na pierwszy rzut oka sprawiło, że tajemnice zniknęły wraz z nią. Tak się dzieje do czasu. A konkretniej do momentu, kiedy każda z nich dostaje tajemnicze esemesy, e-maile, listy podpisane A. nie byłoby w tych wiadomościach nic niesamowitego, gdyby nie fakt, że zawierały one informacje o których wiedział tylko i wyłącznie adresat oraz Alison. Czy dziewczynom uda się rozwiązać zagadkę tajemniczego nadawcy? Czy skrywane dotąd tajemnice wyjdą na światło dzienne?

Jakie są bohaterki? No cóż, na pewno różnią się od naszych rodzimych nastolatek. Każda posiada prawo jazdy, pije alkohol, pali papierosy, nie przejmuje się strojem, do rodziców mówi po imieniu i ma czasem zatargi z prawem. No i mieszka w wielkich domach w Rosewood, na przedmieściach Filadelfii. Każda z dziewczyn jest inna: Aria, tak naprawdę to nie potrafi określić samej siebie. Eksperymentuje z wyglądem. Po powrocie z Islandii za wszelką cenę chce zerwać z wizerunkiem dawnej dziewczyny. Czy to się jej uda? Emily, sumienna uczennica, idealna córka, pływaczka. Niby wszystko ok., jednak w głębi nie jest do końca przekonana kim jest. Czy Maya jej w tym pomoże? Hanna, w przeszłości była grubą, szarą myszą. Po latach wyrzeczeń i „odchudzania” postanawia nadrobić wszystkie stracone lata, gdy żyła w cieniu pięknej Alison. Spencer, zawsze idealna, dążąca do perfekcji we wszystkim co robi. Ma dość bycia tą drugą, trochę gorszą siostrą. Ich wspólnym ogniwem jest zaginiona Alison oraz sekrety. Każda z nich ma coś „na sumieniu”. Każda coś ukrywa i zrobi wszystko by tajemnice nie ujrzały światła dziennego.

Przyznaję się bez bicia, że miałam obawy co do książki. Może dlatego, że obejrzałam serial? A może dlatego, że to bardziej młodzieżowy cykl? Tylko skoro pokochałam serial, to pewne jest, że książki pokocham także. Jak już wspomniałam na początku książka wciąga i nie pozwala się oderwać. Świat dookoła przestał istnieć, liczyły się tylko sekrety dziewczyn. Bo przecież to właśnie te sekrety są motorem napędzającym tę książkę. No właśnie, młodzieżowa literatura. Czasem czuję się staro czytając tego typu książki. Jednak dobrze znów cofnąć się w czasie, kiedy chodziło się do liceum i jedynym problemem było to co założyć do szkoły i czy pan z historii znów będzie pytał czy przypadkiem się nie rozchoruje. Tutaj dziewczyny mają troszkę inne problemy, ale to wiadomo w końcu nasza mentalność troszkę różni się od tej w Stanach.

Książkę polecam wszystkim bez wyjątku i bez względu na wiek. Wydaje mi się, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Tylko błagam, lepiej zacznijcie czytać a potem obejrzyjcie serial. 

czwartek, 10 maja 2012

#197



Drogi Piotrusiu Panie!


Pewnie zauważyłeś, że wszystkie listy do Ciebie dotyczą kryminałów i sensacji. To chyba zrozumiałe, że nie będę Ci polecać typowo kobiecej literatury. Tak więc, przed Tobą kolejna moja opowieść o powieści sensacyjnej. Czasem się zastanawiam czym kieruję się przy doborze lektury do czytania i dochodzę do wniosku, że… niczym. Czytam prawie wszystko. Tym razem mam za sobą lekturę książki J.D.Bujak „Bilbord”. I niech Cię nie zwiedzie skrót J.D., bo autorka nie jest amerykanką tylko Polką.

Akcja książki rozpoczyna się dwadzieścia lat wcześniej. Poznajemy w niej więzionego na strychu małego chłopca. Jest katowany przez swojego ojca. Na szczęście na czas przyjeżdża policja, która ratuje chłopca przed śmiercią. Po tym wstępie trafiamy już do współczesności. Trafiamy do Kazimierza i do kwiaciarni na rynku prowadzoną przez Krzysztofa Pasłęckiego. Pewnego dnia odwiedza go znajomy policjant komisarz Pokorny i informuje, że ojciec Krzysztofa uciekł z więzienia. Dzień później zaczynają się koszmary senne Krzysztofa, w których ktoś go katuje. Gdy się budzi na ciele ma rany, które ktoś zadał mu w śnie. Równolegle do historii Krzysztofa poznajemy historię brutalnych morderstw. Ktoś morduje kobiety w różnym wieku, w różnych częściach Polski. Niby dwie sprawy całkowicie od siebie różniące się, ale jednak powiązane. Ale o tym co łączy koszmary senne Krzysztofa z morderstwami kobiet musisz dowiedzieć się już sam. Nie mogę przecież zdradzić Ci całej treści książki.

Przyznaję się szczerze, że nie wiedziałam czego mogę się po tej książce spodziewać. Nie znałam twórczości tej Autorki, a recenzje pojawiające się w sieci omijałam wielkim łukiem, bo po co sobie psuć apetyt. I co? I jestem zaskoczona. Akcja dramatyczna świetnie przeplata się z sensacją. Mimo iż na pozór obie sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego, to potem rozwiązanie zagadki zaskakuje. Ale to chyba zrozumiałe. Kiedy czytałam fragmenty, w których opisane były koszmary senne nawiedzające głównego bohatera miałam wrażenie jakbym brała udział w serialu „Archiwum X”. Bo dla mnie nie było zrozumiałe to, że podczas snu bohater jest torturowany przez tajemniczą postać a w realu ma dokładnie takie same rany jak te zadane podczas koszmaru. Dla mnie było to nie pojęte. Na szczęście Autorka potrafiła wszystko dokładnie wytłumaczyć.

„Bilbord” to dobry kryminał z nutką thrillera i pewną dozą psychologii. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Akcja jest dobrze przemyślana, nie mamy czasu na odpoczynek, bo Autorka zaskakuje nas czymś nowym. Niestety trup ściele się gęsto. Nie każdy lubi takie książki, ale myślę, że warto przymknąć na to oko i mimo wszystko przeczytać „Bilbord” J.D.Bujak. Liczę na to, że kiedyś uda mi się przeczytać inną pozycję tej Autorki, by mieć porównanie. Polecam!!!

Pozdrawiam
Archer


P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Księgarni MATRAS


czwartek, 3 maja 2012

#196


Droga Aniu!

Pewnie zgodzisz się ze mną, że szczęście jest bardzo ulotne. Cieszymy się niestety nim dość krótko. Jak byłam w podstawówce, był taki wierszyk wpisywany do pamiętników, który kończył się słowami: i duś szczęście jak cytrynkę. Coś w tym jest nie uważasz? Kiedy złapiemy to szczęście za stopy, ogon czy cokolwiek innego staramy się go nie wypuszczać. Tylko, nie zawsze nam się to udaje. Pewnie jesteś ciekawa do czego zmierzam. Już tłumaczę. Otóż właśnie przeczytałam książkę Robyn Carr „Ulotne chwile szczęścia” i chciałabym ci o tej książce opowiedzieć. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej Autorki. Jakoś wcześniej nie było nam po drodze. Liczę, że to się zmieni.

Vanessę poznajemy w momencie kiedy zostaje młodą wdową. W siódmym miesiącu ciąży jej mąż ginie podczas misji w Iraku. Na szczęście Vanni nie pozostaje sama z bólem i wielkim brzuchem. Oprócz ojca Generała, młodszego brata Tommy’ego ma przy swoim boku Paula. Paul to najbliższy przyjaciel Matta, jej męża. Razem z Vannesą postanawia przejść żałobę po śmierci Matta i towarzyszyć jej podczas porodu. Mężczyzna od niepamiętnych czasów darzy, żonę przyjaciela wielkim uczuciem. Niestety jak to w życiu bywa los płata figla i komplikuje relacje Vannesy i Paula. Mężczyzna uważa, że żona przyjaciela nie jest gotowa na nowy związek, natomiast ona sama nie wyobraża sobie życia z kimś innym. I wtedy na arenę wkroczy lekarz pediatra Cameron, którego „naśle” teściowa. Czy młodym uda się być razem? Czy wszelkie niepowodzenia znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Czy może razem stawią czoła codzienności?

Po ciężkich kryminałach dobrze czasem oderwać się od krwi i zaczytać się w książce lekkiej i łatwej. Ale też takiej która wywoła emocje. Nie tylko uśmiech ale także łzy. „Ulotne chwile szczęścia” właśnie takie są. Wciągają od pierwszych stron. Sprawiają, że kibicujesz Paulowi, wkurzasz się na Vanessę, a potem płaczesz razem z Jackiem. Lubię książki, które nie są przekoloryzowane. Bo przecież życie to nie bajka, którą można włączyć a potem kiedy pojawia się „zła czarownica” ją wyłączyć. Robyn Carr pokazała w swojej książce tragedię młodej kobiety, która straciła ukochanego męża. Która nie chce zatapiać się w żałobie i rozpamiętywać tego co było. Nie, jej bohaterka znów chce być szczęśliwa, znów chce kochać i być kochana. Chce budować szczęśliwą przyszłość z mężczyzną którego kocha. Oczywiście, że po stracie wielkiej miłości ciężko nam się pozbierać i zakochać na nowo. Ale nie możemy zamykać się na świat a przede wszystkim na miłość.

Anuś, myślę, że książka przypadnie Ci do gustu tak samo jak mnie. Przecież jesteśmy do siebie podobne, podobnie myślimy i czujemy. Ta książka pokaże Ci, że nie należy się poddawać, że nie należy rezygnować ze szczęścia. Polecam.

Pozdrawiam serdecznie
Archer

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira Harlequin

wtorek, 1 maja 2012

#195

Uciekam.  W końcu dłuższe wolne też mi się od życia należy. Przecież nie można tylko i wyłącznie pracować. Tak więc, spakowałam walizkę, wsiadam w samochód i jadę. A gdzie? A gdzieżby indziej jeśli nie do Mojego Raju. Strasznie się za nim stęskniłam. Jest wiosna więc wszystko pięknie kwitnie. Oczywiście zabieram porcję lektur. Prawdę mówiąc chciałam zabrać ich więcej. Niestety moja rodzicielka zapowiedziała, że mam brać czynny udział w życiu rodzinnym więc… nie wiem czy uda mi się przeczytać to co zamierzyłam. Ale próbować zawsze można. Poza tym nie wiem po co i na co, ale… wygrzebałam z dna szafy mój aparat fotograficzny. Zdjęć z Raju mam mnóstwo, ale może tym razem uda mi się dostrzec coś czego nigdy wcześniej nie widziałam?
Poniżej porcja lektur.






Mam nadzieję, że się byczycie i lenicie. No i koniecznie (nie)czytacie. Jadę się lenić i nie myśleć o „apaczach”. O kim? No to słuchajcie:
Jestem sobie w sobotę z Lucynką w księgarni, przechadzamy się między regałami. Po czym podchodzi do mnie Luca i się śmieje w kułak.
- Wiesz, że tu są Apacze – mówi konspiracyjnym szeptem.
- Że co? Jakie znowu Apacze?
- Normalne. Podchodzę do babeczki i się pytam czy w czymś pomóc, na co kobieta odpowiada: a pacze tylko .
I tym miłym akcentem żegnam się z wami. Zabieram Garou i jadę. Hawk!!!