sobota, 26 listopada 2011

#150

W dniu dzisiejszym w Katowickim Empiku w Silesia City Center odbyło się spotkanie autorskie z Agnieszką Lingas - Łoniewską, które promowało Jej najnowszą książkę "Zakład o miłość". Czytelnicy oczywiście dopisali. Rozmowę przeprowadziła Monika Badowska. Niestety był też dość smutny akcent, otóż Empik zawiódł na całej linii i nie było możliwości zakupienia książek Agnieszki :( No cóż, jak widać, nie obyło się bez potknięcia. A po spotkaniu cała "paczka" - Agnieszka, Sil, Kasia i Milena - przygarnęły mnie i wybraliśmy się na kawę :) Chcę podziękować za fantastyczne spotkanie. Nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością oczekiwać kolejnego spotkania. Jak zapowiedziała Agnieszka, w lutym ma zostać wydane wznowienie "6 (szóstego)" i liczę, że Aga znów przybędzie do Katowic. Oczywiście nie obeszło się bez zdjęć. Bo jak wszyscy wiedzą ja bez aparatu to jak żołnierz bez karabinu. Tak więc poniżej foto-relacja ze spotkania. A na końcu piękna dedykacja którą Agnieszka zostawiła w książce "ZOM". Dziękuję, dziękuję, dziękuję :)









czwartek, 24 listopada 2011

#149

Po romansach czas zmienić repertuar literacki i zabrać się za coś, co sprawia, że wysila się swoje szare komórki. Za coś co sprawi, że nie będziemy mogli oderwać się od książki.

Z autorką Ericą Spindler spotykam się po raz pierwszy. Gdzieś kiedyś jej nazwisko wpadło mi w oko, ale dość szybko wypadło. Jakiś czas temu, podczas wymianki organizowanej przez Sabinkę otrzymałam nawet książkę tej autorki, ale jakoś nie miałam odwagi by po nią sięgnąć. Teraz już wiem, że przy najbliższej nadarzającej się okazji nadrobię zaległości. Teraz zastanawiam się, dlaczego dotychczas nie znam twórczości Pani Spindler? I już wiem. Otóż miałam wrażenie, że Spindler pisze głównie romanse. I jakie było wielkie zaskoczenie kiedy okazało się, że w swoim dorobku ma także kryminały, thrillery. Bez wahania sięgnęłam po „Zabić Jane”, czego nie żałuję.

Jane Killian kiedy była piętnastoletnią dziewczyną została potrącona przez motorówkę i cudem uniknęła śmierci. Następstwem tego wypadku była utrata połowy twarzy i masa blizn na całym ciele. Dzięki operacjom plastycznym mogła znów zacząć normalnie żyć i nie wyglądać jak dziewczyna Fraknenstaina. Teraz jest spełnioną artystką. Mieszka wraz z mężem, chirurgiem plastycznym w Dallas i oczekuje narodzin swojego pierwszego dziecka. Niestety to co piękne nie może trwać wiecznie. Jane nawiedzają koszmary senne z przeszłości: znów jest w jeziorze, pędzi na nią motorówka, która po chwili zawraca by dokończyć to co zaczęła – a konkretniej zabić Jane. Pewnego dnia policja znajduje w hotelu ciało kobiety Elle Vanmeer. Okazuje się, że kobieta była pacjentką Ian’a. Najgorsze w tym wszystkim jest to iż prawdopodobnie miała z nim romans. Potem ginie asystentka męża. Wszystkie ślady wskazują na to iż najbardziej podejrzany jest właśnie Ian mąż Jane. Dodatkowo sprawę komplikują anonimy, które wzbudzają w Jane coraz większy strach. Osoba, która je wysyła zna bardzo dokładnie rozkład jej dnia, zna jej obsesje, fobie i wie, że w dzieciństwie przeżyła tragedię. Czy policji, a konkretniej siostrze Jane – Stacy, uda się znaleźć tajemniczego prześladowcę? Czy dowody wskazujące winę na Ian’a okażą się na tyle mocne żeby go skazać?

Przyznaję się bez bicia, że przez całą powieść zastanawiałam się kto za tym wszystkim stoi? Kto ukartował całą maskaradę i kto chce się pozbyć Jane. Typowałam prześladowcę, jednak za każdym razem gdy byłam już pewna swego, okazywało się, że trop jest fałszywy. Dawno tak dobrze nie bawiłam się rozwiązując zagadki kryminalne w powieści.

Na wielki plus w tej powieści zasługuje fakt, że jest wielowątkowa. Mamy tutaj wątek morderstw, oraz trudne relacje między siostrami: Jane i Stacy. Wątek kryminalny jest świetnie poprowadzony. Co chwila poznajemy różne fakty, dostajemy dowody skazujące, by po chwili okazało się, że to wszystko nie tak. Że myliliśmy się, że trzeba jeszcze raz. Z drugiej strony jednak, pojawiają się dowody obciążające i wychodzi na to, że aresztowany jest naprawdę winny. Ale ile razy zdarzało się tak, że skazywany zostawał całkiem niewinny człowiek?

Myślę, że książka spodoba się osobom które uwielbiają thrillery. Przy tej książce nie sposób się nudzić. Akcja leci na łeb na szyję i nim się obejrzymy dotrzemy do ostatniej strony. Oczywiście po drodze będziemy potykać się o trupy, szczekającego psa, będziemy na wystawie rzeźb Jane a przede wszystkim będziemy się starać udowodnić, że Ian jest niewinny. A może jednak winny?

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira Harlequin

czwartek, 17 listopada 2011

#148

Dość często zdarza się tak, że to co wydarzyło się kiedyś w przeszłości ma swoje odbicie w teraźniejszości. Błędne decyzje które podjęliśmy w młodości mają odzwierciedlenie w przyszłości. Jeśli ktoś w przeszłości wyrządził nam krzywdę, a po wielu latach znów staje nam na drodze jest nam ciężko zaufać. Jednak mówi się, że należy dawać drugą szansę.

„Pięciolinia uczuć” zawiera dwa opowiadania Nory Roberts: „Zagrajmy to jeszcze raz” oraz „Echo przeszłości”

„Zagrajmy to jeszcze raz”
Raven Williams to młoda piosenkarka, ma 25 lat i mieszka wraz ze swoją przyjaciółką Julie w pięknym domu. Przygotowuje się do trasy koncertowej która będzie promować jej nowy album. Pewnego dnia w studio nagrań spotyka Brandona Carstairsa, swoją dawną miłość. Okazuje się, że spotkanie nie było wcale przypadkowe. Brand ma dla Raven propozycję nie do odrzucenia. Mają wspólnie napisać muzykę do filmu. Dziewczyna waha się, jednak w głębi serca wie, że nie może zrezygnować z tej propozycji, bo jest to dla niej wielka szansa. Czy wspólna praca Raven i Brand’a obudzi w nich uśpione namiętności? Czy przeszłość Raven, która ciągle się za nią ciągnie będzie w stanie przeszkodzić jej w szczęściu?

„Echo przeszłości”
Vanessa Sexton, jest utalentowaną młodą pianistką. Całe jej dotychczasowe życie było podporządkowane graniu i despotycznemu ojcu. Po dwunastu latach nieobecności wraca do swojego rodzinnego domu. Postanawia dowiedzieć się dlaczego Jej Matka pozwoliła jej wyjechać? Liczy, że po powrót do domu pozwoli uporządkować jej przeszłość. Nie przypuszcza, że jej dawna wielka miłość Brad Tucker wrócił do miasteczka i przejął po swoim ojcu praktykę lekarską. Czy Vanessa wybaczy Brad’owi, że porzucił ją w dniu balu maturalnego? Czy będzie potrafiła zrozumieć i wybaczyć matce jej postępowanie? Czy zakopane głęboko w sercu uczucie do Brad’a znów da o sobie znać?

Tym razem Nora zaserwowała nam dwie historie które łączy muzyka. Bohaterki są gwiazdami, ale mimo to, że znajdują się na samym szczycie mają takie same problemy jak inni ludzie. Borykają się ze swoją przeszłością, wspomnieniami oraz muszą się nauczyć na nowo ufać. Bo przecież bez zaufania nie da się zbudować żadnego związku.

Wiele razy powtarzałam, że uwielbiam książki Nory Roberts. To się nie zmieniło. I myślę, że w najbliższej przyszłości się nie zmieni. Tutaj nadal jest ten sam styl. Nie ma natomiast wiele namiętności i w sumie dobrze. Nie można przesładzać. W „Pięciolinii uczuć” wszystko jest takie jakie być powinno.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira Harlequin


piątek, 11 listopada 2011

#147

Droga Espi!

Wiem, bardzo dawno do Ciebie nie pisałam. Mogłabym zacząć się tłumaczyć i wyjaśniać dlaczego tak się stało. Jednak tłumaczyć się nie będę. Powiem tylko, że znów moje serce rozpadło się na milion kawałków. Emocje zostały wymieszane jak w mikserze. Tęsknota, ból, wściekłość, miłość. Po raz kolejny przemielono mnie, przeciśnięto jak przez wyżymaczkę. Nie, skąd, nie narzekam. Dzięki temu wiem, że jestem człowiekiem i że coś czuję.

Agnieszkę Lingas – Łoniewską poznałam już rok temu, podczas „Rozmów na kanapie” portalu nakapanie.pl . Kurczę tak to szybko zleciało, że nie wiem kiedy. W styczniu jak dobrze pamiętam poznałam Autorkę osobiście. Przeczytałam dotychczas dwie Jej książki „Bez przebaczenia” oraz „Zakręty losu”. Na półce czekają jeszcze dwie. Ale ja nie o tym. Otóż jakiś czas temu gruchnęła wiadomość, że Agnieszka wydaje nową powieść „Zakład o miłość”. Jak na szpilkach siedziałam i czekałam na książkę. Odliczałam dni do premiery. Niestety nie udało mi się dotrzeć na Targi w Krakowie gdzie Agnieszka podpisywała przedpremierowo powieść. Jednak wczoraj, kiedy dotarłam do domu czekała na mnie paczka. Przyznaję, że nie miałam pojęcia co mogła zawierać. Drżącymi rękoma rozerwałam kopertę. Gdy tylko ujrzałam zielony fragment okładki, wiedziałam, że nie będę spać w nocy. A czas był wyjątkowo łaskawy, dłużył się więc mogłam bez problemu oddawać się namiętności czytania.

Sylwia Kujawczak to studentka ostatniego roku historii sztuki. Wywodzi się z arystokratycznej rodziny z tradycjami. Za dwa tygodnie wychodzi za mąż za Marcela. W pewną sobotę przyjaciółki wyciągają ją z domu na imprezę, na wieczór panieński. Chcą by się rozerwała i na chwilę zapomniała o tym, że niebawem wychodzi za mąż. Na imprezie, we wrocławskim klubie na jej drodze staje Aleks „Cichy” Cichocki. Aleks to mężczyzna który przestał wierzyć w miłość, nauczony został, że dostaje to co chce. Sylwia od razu wpada w oko szorstkiemu Aleksowi, który mimo swojej powierzchowności intryguje ją. Sil nie wie, że wieczór który zaczął się całkowicie niewinnie, będzie miał swój dalszy ciąg. Że spotkanie z Aleksem całkowicie wywróci jej życie do góry nogami. Albo może raczej powinno się powiedzieć, że przywróci coś o czym zapomniała. Sil nie wie także, że tamtego wieczoru kiedy Cichy pojawił się w jej życiu padł pewien zakład… Zakład który w rzeczywistości miał być tylko niewinną zabawą młodych i bogatych chłopców, a okazał się czymś zupełnie innym. I odmienił nie tylko życie Sylwii ale także Aleksa.

Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie wiedziałam, że nie skończę dopóki nie dotrwam do ostatniej kropki. Jednak stan podgorączkowy który mnie dopadł pokrzyżował moje plany. No cóż, los znów spłatał mi figla.

Książka wsysa od pierwszej litery. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Wszelkie głosy dochodziły do mnie zza kotary, którą się ogrodziłam podczas czytania. Tak było mi najlepiej, w ten sposób chciałam znaleźć się we Wrocławiu i dokładnie przyjrzeć się bohaterom. Chciałam razem z Sylwią przeżywać rozterki związane ze ślubem, a wraz z Aleksem chciałam przełamywać mur którym się otoczył. Tak, zakochałam się po raz kolejny w książce Agnieszki. Agnieszka znów wyzwoliła we mnie uczucia i emocje które zawsze starałam się głęboko zachować i wyciągać je tylko dla wybranych. Znów przepuściła mnie przez maszynkę i znów sprawiła, że mam ochotę na… więcej. I nie skłamię jeśli powiem, że chciałabym spotkać na swojej takiego Aleksa. Że chciałabym aby ktoś kochał mnie tak samo jak On pokochał Sylwię. Marzenia? Hm… może, ale przecież marzenia są po to by je spełniać. I muszę się zgodzić z Agnieszką, że nie da się odciąć od swojej przeszłości: „Przeszłość zawsze będzie obecna w naszym życiu, nikt nie zrobi sobie lobotomii, by odciąć przeżyte chwile.” (cyt. Str 162)

Kiedy dotarłam do ostatniej kropki poczułam smutek, pustkę, że to już koniec, że nie ma więcej. Chciałam nawet napisać list do Agnieszki z pytaniem dlaczego tak a nie inaczej? Bo zakończenie zaskakuje. Nie powiem jak, musisz Espi sama o tym przeczytać. Przy najbliższej sposobności wręczę Ci książkę, paczkę chusteczek higienicznych oraz kartkę z moim numerem telefonu. Żebyś koniecznie do mnie zadzwoniła by podzielić się emocjami zaraz po przeczytaniu „Zakładu o miłość”. Uwierz mi, warto.


Pozdrawiam serdecznie
Archer
P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res za co bardzo serdecznie dziękuję.

czwartek, 3 listopada 2011

#146


Po raz kolejny przybyłam w Sudety do pięknego miasteczka Malownicze. Czuję się tu całkiem nieźle. Znam już kilku mieszkańców i z uśmiechem poznaję tych zupełnie nowych. Odbiło mi? Hm… nie wiem może. Ale wydaje mi się, jakbym w Malowniczym czuła się jak u siebie.

Panią Magdalenę Kordel poznałam jakiś czas temu. Wpadłam na Jej książkę „48 tygodni” całkiem przypadkiem w bibliotece. Przyznaję, że spotkanie nie było zbyt owocne. Książka owszem z serii lekkich, łatwych i przyjemnych, jednak brakowało tego „czegoś”. Po jakimś czasie znów będąc w bibliotece zahaczyłam o książkę „Uroczysko” . Hm… spojrzałam na nazwisko autorki i… jakoś nie miałam ochoty na czytanie. Jednak coś tam gdzieś we mnie szeptało: zabierz książkę ze sobą i daj szansę. Skoro szeptało tak zrobiłam. No i… się zauroczyłam. Potem przyszedł „Sezon na cuda”
i wiedziałam, że warto dawać drugą szansę. Ba… nawet kolejne też. No chyba, że kredyt zaufania się wyczerpie. Ale coś mi się wydaje, że w przypadku książek Pani Magdy ten kredyt już został spłacony.

„Okno z widokiem” to już czwarta książka Magdaleny Kordel którą mam przyjemność przeczytać. Można wręcz powiedzieć, że to świeżynka bo premiera była całkiem niedawno.

Wszystko zaczęło się od.. diabła, a konkretniej babcinych historyjek wysłuchiwanych
z wypiekami na twarzy. Róża wraca do Malowniczego po pewnym niezbyt chlubnym wydarzeniu na swojej uczelni. No po prostu chce uciec i pozwolić wyciszyć się sprawie. A gdzie to najlepiej zrobić? Oczywiście u babci która mieszka w malowniczej miejscowości w Sudetach. Nie wie jednak, że jej przyjazd w rodzinne strony zbiegnie się z pewnym wydarzeniem. Otóż na rozstaju dróg, przy kapliczce ze Świętym Antonim, pewien inwestor postanowił postawić magazyny
a samą kapliczkę przenieść w zupełnie inne miejsce. Róża wraz z pomocą profesora Rajtczaka, studentów archeologii, malownickiego proboszcza oraz zaprzyjaźnionych mieszkańców miasteczka postanawia pokrzyżować plany Panu Walczakowi. Czy to im się uda i czy Róża znajdzie w Malowniczym miłość? Hm… o tym będziecie musieli przekonać się sami.

Jaka jest książka? Dokładnie taka jak okładka: malownicza. No w sumie nie dziwota skoro akcja dzieje się w małej miejscowości właśnie o tej nazwie. Poza tym na pewno zalicza się do lektur
z serii łatwych, lekkich i przyjemnych. Co wcale a wcale nie jest jej minusem. Wręcz przeciwnie.
W natłoku dramatów, sensacji czasem warto sięgnąć po książkę która pozwoli oderwać się nam od szarej codzienności. Wybrać się na wycieczkę w Sudety, spędzić trochę czasu podczas wykopalisk archeologicznych. Ba! Nawet podpisać pakt z diabłem.

Autorka ma niesamowity dar. Jaki? Otóż Jej książki są ciepłe, ale nie przesłodzone. A co najważniejsze historie w nich zawarte naprawdę mogły się wydarzyć całkiem blisko nas. Poza tym dialogi nie są skomplikowane, bohaterowie nie są sztywni, mają swoje indywidualne charaktery. No i z książki bije optymizm, a podczas czytania wybuchy śmiechu są całkiem na porządku dziennym. I zgodzę się ze zdaniem które znalazłam w powieści: „(…)życie to jedno wielkie pasmo niespodzianek, dzięki którym właśnie chce nam się krok za krokiem cały czas iść do przodu. I że najważniejsze, by cały czas mieć do dyspozycji pokój z widokiem. Taki, który jeżeli nawet czasami niknąłby w deszczu, to potem znów by się ukazywał w całek okazałości
i krasie.(…)” (cyt. 285 str.) Cóż mogę dodać, hm… myślę, że gorąco polecam.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa SOL