piątek, 11 września 2015

#351



Droga Tachykardio!

Raz na jakiś czas potrzebujemy lektury która sprawi, że oderwiemy się od rzeczywistości. Zatopimy się w świecie bohaterów i nie odłożymy książki, dopóki nie dotrzemy do ostatniej kropki. A jeśli podczas czytania lektury będziemy mieć niekontrolowane napady śmiechu - to jeszcze lepiej dla nas. Znam taką Autorkę, która zapewnia wyżej wymienione „atrakcje”. Owszem, ty także ją znasz. To Magdalena Witkiewicz. Jestem świeżo po lekturze jej najnowszej powieści „Moralność Pani Piontek”. Zapewnia napady śmiechu, nie pozwala się od siebie oderwać i dodatkowo, jak to w książkach Magdy bywa, jest to opowieść z przesłaniem. 

Gertruda Piontek od samego początku chciała być kimś. Pragnęła dla siebie lepszego życia. Gdy na studiach medycznych przez przypadek dostała indeks Poniatowskiego wiedziała, że on będzie jej mężem. Dla takiego nazwiska potrafiła zrobić wszystko. Oczywiście, dopięła swego. Gdy urodził się im syn, otrzymał imię Augustyn. Przecież do takiego nazwiska musi być dobrane odpowiednie imię. Od najmłodszych lat Gertruda chuchała i dmuchała na jedynaka. I odpowiednio kierowała jego edukacją. Jednak jak to czasem bywa, w pewnym momencie ukochany Syn miał dosyć apodyktycznej mamusi. Spakował swoje manatki i uciekł do wynajmowanego mieszkania. Jak dalej potoczyły się losy upiornej Mamusi i syna jedynaka - musisz doczytać sama. 

Za każdym razem kiedy sięgam po książkę Magdy wiem, że czeka mnie świetna zabawa. Nie mam pojęcia jak Ona to robi, ale od historii, które tworzy Magda nie sposób się oderwać; zapadają one w pamięć. Czasem każą spojrzeć inaczej na swoje życie, zatrzymać się i je przewartościować. Tak przecież było w „Pierwszej na liście”, „Zamku z piasku” czy chociażby „Opowieści niewiernej”. Ale także, Magda ma talent do tworzenia książek “z jajem”. Siadasz, czytasz i zalewasz się łzami ze śmiechu. A najlepsze jest to, że te historie (nie tylko te do śmiania się) są z życia wzięte. 

Dla niektórych, książki Witkiewicz mogą wydać się przewidywalne, przeciętne i nic nie warte. Świetnie, więc niech ich nie czytają. Bo po co mają “marnować swój czas”. Niech sobie darują. 

„Moralność Pani Piontek” to książka, która wciąga od pierwszych liter i nie puszcza aż do ostatniej kropki. Nie da się jej odłożyć nawet na chwilę, bo przebieramy nogami by dowiedzieć się, co dalej. Co tym razem Magda wymyśliła. 

Cóż ja ci mogę jeszcze powiedzieć? Znasz Magdę oraz jej książki więc wiesz, co cię czeka. Całą książkę można podsumować, parafrazując jedno ze zdań które wypowiada bohaterka: „Słuchaj Krystyna, nie zaczynaj czytać książki Magdaleny wieczorem do poduszki. Bo nie będziesz mogła się oderwać i odechce ci się spać. A rano będziesz mieć problem ze wstawaniem i nawet litr kawy nie pomoże.”

Bo Magda właśnie takie książki pisze. I teraz tuptam z niecierpliwością na jej kolejną powieść, która pojawi się na rynku wydawniczym w październiku. 

Polecam!!!

P.S.
Zdjęcie autorstwa Mojej Przyjaciółki, która wpadła kiedyś do mnie do księgarni, zamówiła latte i zanurzyła się w świat Państwa Piontek. I co chwila słyszałam wybuchy śmiechu. Taaaaak... ludzie przy stolikach obok dziwnie na Nią patrzyli. 

poniedziałek, 7 września 2015

#350



Kiedy za oknem szaleje upał, powinno się wtedy czytać książki w których panuje zimna. Najlepiej szwedzkie kryminały. Ale jeśli za oknem pada, wtedy dobrze sięgnąć po słoneczną powieść. A jeśli takowej nie mamy to wystarczy powieść z latem w tytule. Dlatego ja sięgnęłam właśnie po „Lato w Nowym Jorku” Wendy Markham.

Tracey uciekła ze swojego rodzinnego miasta prosto do Nowego Jorku. Przyjechała tutaj wraz ze swoim chłopakiem Willem. Tracey na co dzień pracuje w agencji reklamy, wynajmuje małą kawalerkę, przyjaźni się z Raphaelem i Kate. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie spokojnej dziewczyny. Ma kompleksy na punkcie swojego wyglądu i wagi. Jednak nie tylko tym się przejmuje. Otóż Wil,l jej facet, jest początkującym aktorem, który na okres letni wyjeżdża by szkolić swój warsztat wiele kilometrów od NY. Tracey na początku chce oddać się szaleńczej tęsknocie za ukochanym,jednak po pewnym czasie dochodzi do wniosku, że nie tego chce. Nie na tym ma polegać „czas bez Willa”. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i dokonać swoistej metamorfozy. 

Gdy zaczynałam czytać tę powieść bardzo sceptycznie do niej podchodziłam. Główna bohaterka doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem. Wkurzało mnie to, że nachalnie wręcz starała się przekonać swojego faceta, że jej przyjazd do niego to fantastyczny pomysł. Nie docierały do niej żadne argumenty, ze strony Will’a. Chociaż on też mnie drażnił swoim zachowaniem. Cały czas miałam wrażenie, że z ich dwojga to ona bardziej zaangażowana jest w ten związek. Will traktował ją bardziej jak koleżankę niż dziewczynę. Tak nie traktuje się kobiety z którą się jest!

Dopiero w momencie kiedy Tracey zaczęła wprowadzać w plan swoją metamorfozę zaczęłam jej z całego serca kibicować i trzymać kciuki by jej się udało. Ona naprawdę zasługiwała na kogoś lepszego. 

Opis na okładce może sugerować typowy romans. Jednak nie dajmy się na to nabrać. Ta książka zawiera całkiem mądre przesłanie: czasem rozłąka pozwala z dystansu spojrzeć na nasz związek. Poza tym zmiany są w naszym życiu bardzo potrzebne, tylko musimy mieć odwagę by je dokonać. Polecam!!!

P.S.
Wyczytałam w sieci, że to pierwsza z kilku powieści z Tracey w roli głównej. Liczę na to, że niebawem przeczytamy dalsze losy naszej bohaterki.

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa HarperCollins