środa, 29 czerwca 2016

#381



Są tematy których się nie porusza,tematy tabu, które się ukrywa; i tuszuje. Nie mówi się o nich głośno. Pomija się je milczeniem, udaje się, że ich nie ma. A kiedy wychodzą na światło dzienne to się je przemilcza i zamydla oczy, twierdząc, że to nas nie dotyczy, że to jakieś oszczerstwa. Jednak prawda zawsze jest najważniejsza, nie ważne jak bardzo jest brutalna. 

O pedofilii w Kościele się milczy. Nie usłyszymy o tym nigdzie. To temat, którego się nie porusza, on nie istnieje. Dopiero niedawno zrobiło się o tym głośno. A to za sprawą książki oraz filmu „Spotlight. Zdrada”. 

Nie jest to zbeletryzowana powieść, tylko śledztwo, które przeprowadzili dziennikarze śledczy „Boston Globe”. To jest rzetelny reportaż dziennikarzy, którzy po wielu miesiącach ciężkiej pracy, przedstawili prawdę dotyczącą molestowania dzieci przez księży. 

Wizerunek Kościoła został mocno nadszarpnięty. Jednak nie każdy z księży, któremu przedstawiono zarzuty, został oddalony od pracy z dziećmi - wielu z nich zostało przeniesionych do innej parafii a ich uczynki przemilczane. Nie przyznawano się, że księża mają problem - środowisko katolickie milczało, bo przecież to o czym się nie mówi - nie istnieje. Mimo iż niektóre przypadki trafiały do sądów to dokumenty dotyczące tych spraw utajniano i niszczono, by świat nie poznał prawdy. Księża nie przyznawali się, że do zarzucanych im czynów, i nikt nie mógł im nic zrobić - byli ponad prawem. Dopiero seria artykułów rzuciła światło na to co się dzieje w Kościele. Sprawa jednego z księży w bostońskiej parafii była tylko początkiem, potem okazało się, że takich sytuacji jest znacznie więcej. 

„Spotlight. Zdrada” to mocna książka, która szokuje od samego początku. Ujawnia brutalną prawdę oraz tragedię wielu dzieci. Najgorsze jest to, że ucierpiało ich setki. Myślę, że gdyby proceder został zatrzymany wcześniej, nie doszłoby do wielu tragedii. 

Autorzy idealnie przedstawili hermetyczność Kościoła. Pokazali wspólnotę i to jak łatwo wyciszano skandale. Jak przenoszono księży do innych parafii, a tam sytuacje się powtarzały. Nikt nie dbał o dzieci. Nie potrafiłam zrozumieć jak można było do tego dopuścić? Dlaczego nikt nie interweniował ostrzej? 

Tej książki nie powinno się czytać jednym tchem, bo za bardzo burzy w żyłach krew. Podnosi ciśnienie. Wiele razy odkładałam książkę na bok, gdyż ta książka miażdży psychicznie. Takie sytuacje jakie przedstawiono w książce, zdarzają się nie tylko w Kościele. Ta książka pokazuje, że nie można tego tuszować, ukrywać. Tylko należy mówić o tym głośno.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins


środa, 8 czerwca 2016

#380



Agata Przybyłek znana jest czytelniczkom jako autorka książek lekkich i zabawnych. Kiedy więc w moje ręce wpadła jej najnowsza powieść „Bez Ciebie”, z piękną okładką, też obstawiałam, że to coś lekkiego. Jednak to, co dostałam, przeszło wszelkie moje oczekiwania i wcisnęło mnie w fotel tak bardzo, że nadal nie mogę wyjść z szoku.

Katarzyna bardzo mocno kocha swojego męża Colina, który jest cenionym prawnikiem. Można śmiało stwierdzić, że jest w niego ślepo zapatrzona. Robi wszystko by mąż był z niej zadowolony. Nie wychodzi z domu, nie spotyka się ze znajomymi, czyta książki, które kupuje jej mąż. Jednak to nie zadowala Colina. Mężczyzna znęca się nad nią fizycznie i psychicznie, co sprawia, że Katarzyna żyje w jeszcze większym strachu. To doprowadza do tragedii. Pobitą do nieprzytomności 
i pozostawioną samą sobie Katarzynę znajduje Lucy, matka Colina. Zabiera dziewczynę i wywozi ją do prywatnego szpitala do lekarza Alana, z dala od męża. Dziewczyna wreszcie staje na nogi, 
a między nią a młodym lekarzem zaczyna iskrzyć. Czy Katarzyna będzie w stanie zaufać? Czy przypadkiem przeszłość się po nią nie upomni?

Chylę czoła przed Autorką, która poruszyła w swojej najnowszej powieści temat przemocy domowej. Nie tylko tej fizycznej ale także tej, która nie pozostawia na ciele śladów - psychicznej. Idealnie przedstawiła uzależnienie maltretowanej kobiety - ofiary, od kata - swojego męża. Takie kobiety jak Katarzyna żyją gdzieś obok nas. Kobiety uzależnione od mężów, ofiary przemocy domowej. Żyjące w ciągłym strachu przed rozwścieczeniem oprawcy. 

Myślę, że niektóre czytelniczki zanurzając się w historię Katarzyny, będzie się na nią wściekać za to, że nie odeszła od męża, że nie postawiła mu się w żaden sposób. Jednak musimy pamiętać, że krzywdy wyrządzone psychicznie, dłużej się leczy niż te cielesne. Poza tym maltretowane kobiety zrzucają winę na siebie. I tak też było w przypadku Katarzyny. Dziewczyna mówiła, że to jej wina. 
A przecież tak nie było. 

Książka zaskakuje. W szczególności zakończenie wbija w fotel. Dlaczego? Bo od momentu, kiedy Katarzyna dochodzi do siebie w Toronto, trzymamy za nią kciuki. Kibicujemy jej, gdyż wiemy, że zasługuje na szczęście. Ale Autorka podobnie jak życie - zaskakuje. Jak? Nie zdradzę. Bo polecam tę książkę i historię w niej zawartą. Nie zawiedziecie się. Polecam!!!

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona


sobota, 4 czerwca 2016

#379



Bardzo rzadko sięgam po literaturę młodzieżową. Zawsze dochodzę do wniosku, że jestem już za stara na ten gatunek literacki. Jednak bez wahania sięgam po książki Young Adult. Wydaje mi się, że robię to gdyż chcę się odmłodzić i znów poczuć nastolatką. Poza tym, znajomość literatury młodzieżowej pomaga mi w pracy. Dlatego z miłą chęcią zatopiłam się w historii bohaterów „Teraz albo nigdy” Sarah Dessen. 

Macy niespodziewanie traci ukochanego ojca. Zostaje sama z mamą oraz starszą siostrą. By jakoś uporać się ze stratą postanawia zostać lepszą osobą. To dzięki swojemu chłopakowi Jasonowi, chce być idealna. Zastępuje Jasona w pracy w bibliotece. I mimo iż nie jest to praca jej marzeń, nie chce zawieść chłopaka. Podczas jednego z przyjęć, które organizuje jej matka, firma cateringowa potrzebuje pomocy. Macy nie waha się ani minuty i działa. Tak rozpoczyna się nowa przygoda jej życia. Dzieje się coś co nigdy nie zdarzało się jej. Czy Macy zmieni swoje życie? Czy przestanie chcieć być idealną by stać się szczęśliwą?

Autorka stworzyła interesującą historię. Macy będąc w idealnym związku z idealnym facetem sama dąży do tego by być idealną. Ale przecież nie ma ludzi doskonałych. Prędzej czy później każdy z nas popełnia błędy. Jednak Macy w pewnym momencie wychodzi z kokonu idealności. Można powiedzieć, że się buntuje. Jednak do czasu. Potem żyje pod dyktando matki, która uważa, że towarzystwo w które się „wkręciła” źle na nią wpływa. 

Sarah Dessen w swojej powieści porusza dość istotny temat utraty kogoś bliskiego. Tutaj Macy traci ukochanego ojca. Autorka pokazała, jak każdy z członków rodziny radził sobie ze stratą: Caroline wypłakała wszystkie łzy, matka oddała wszystkie rzeczy ojca oraz całkowicie poświęciła się pracy. Macy natomiast nie potrafiła rozmawiać o tym co się wydarzyło. Bała się ciągłej reakcji ludzi, komentarzy w stylu: jaka to ona jest biedna. 

Wydaje mi się, że kiedy tracimy ukochaną osobę, powinniśmy rozmawiać z innymi o tym co się wydarzyło, dzielić się swoim bólem, a nie zamykać się w sobie. Bo prędzej czy później ten ból nas pokona i tęsknota się uleje. 

„Teraz albo nigdy” to także historia rodzącej się przyjaźni. O tym jak ważna jest w naszym życiu i jak otoczenie ma na nas wpływ.

To nie jest tylko powieść dla nastolatków. Myślę, że każdy w niej znajdzie coś dla siebie. Polecam!!!

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins