Są książki, po które sięgamy z
wielką przyjemnością. Są książki, które sprawiają, że odrywamy się od
codzienności, zatapiamy się w świecie bohaterów. Wraz z nimi dokonujemy
wyborów, towarzyszymy im w codziennych obowiązkach, śmiejemy się, rozpaczamy.
Jednym słowem bohaterowie książek są naszymi przyjaciółmi. Są też książki,
które sprawiają, że każdą kolejną stronę przewracamy z wielkim uśmiechem na
twarzy. Do takich książek należą na pewno książki Katarzyny Michalak, Tej
Michalak lub jak to sama Autorka mówi KejtEm. Na pewno do tych optymistycznych,
pełnych humoru, ciętych ripost głównej bohaterki zaliczyć mogę książkę „Powrót
do Poziomki”, dalsze losy Ewy, Julki, Witka, Andrzeja i reszty.
W Poziomce życie płynie spokojnym
trybem, nic nie zapowiada nadchodzących zmian. Ewa po urlopie macierzyńskim,
kiedy odchowała już Julijkę, postanawia wrócić do pracy. Nie byłoby w tym nic
dziwnego gdyby nie to, że ktoś musi zaopiekować się dzieckiem podczas jej
nieobecności. Mógłby to zrobić Witold, jednak ten informuje żonę, że jego
projekt wygrał w konkursie i planuje wyjazd do Korei. Nie na tydzień lecz na
kilka tygodni. Ewcia wpada w popłoch i koniecznie chce wyjechać razem z nim. No
bo jak to, tam gdzie mąż tam i żona. Niestety przygotowania do wyjazdu Ewy nie
kończą się szczęśliwie i do Korei leci sam Witold. Jednak na samej Korei jego
wyjazd się nie kończy. W rzadkich e-mailach do żony informuje ją, że postanowił
przedłużyć pobyt na Wschodzie i wybiera się do Indii, potem Chin a na końcu
Japonii. No ale jak to tak? Sam? Bez żony, córki? Przecież ma obowiązki, nie
jest wolnym strzelcem, że leci gdzie chce. Karolina trafia do szpitala, gdzie
rodzi dwóch chłopców. Andrzej niestety wpada w tarapaty z których może nie
wyjść obronną ręką. Ewa zatrudnia nianię do opieki na Julijką i… Tyle, więcej
szczegółów nie zdradzę.
Przyznaję, że za każdym razem
kiedy zaczynam czytać książki Kasi Michalak zatracam się w jej świat. Wszystko
pozostałe przestaje istnieć. Bo Kasia ma w sobie taki talent, że kiedy
zaczynamy czytać jesteśmy ciekawi co będzie dalej. Buduje napięcie przez
szybkie zwroty akcji: chociażby postrzelona Ewa gdy ratują Binga z opresji,
albo historia z porzuconą torbą na lotnisku. Przy książkach Tej Michalak nie
można się nudzić. Język którym jest napisana książka zalicza się do prostych,
przygody głównych bohaterów, czasem wydają się nieprawdopodobne, a tarapaty w
jakie wpada Ewa sprawiają, że salwy śmiechu murowane. Chociaż, w pewnym
momencie zaczęłam się zastanawiać co Autorka jeszcze szykuje, bo nieźle
wystawiła na próbę uczucie łączące Ewę z Witoldem. Aż takich zwrotów akcji nie
oczekiwałam.
Z wielką przyjemnością wróciłam
do Poziomki, do jej mieszkańców, czworonogów. Można powiedzieć, że poczułam się
jakbym wróciła po długiej podróży do domu. Do domu, który pachnie ciastem
drożdżowym i w którym słychać gaworzenie małej Julki, a po podwórku biega Gapa
wraz z Kłapouszką.
„Powrót do Poziomki” spodoba się
wszystkim, którzy szukają książki z wartką akcją oraz tych którzy potrzebują
dużej dawki optymizmu. Moim zdaniem książki Katarzyny Michalak powinni
przepisywać jako poprawiacze humoru w trybie natychmiastowym. Bo książki Kasi
takie właśnie są. Cieszę się, że będzie ich więcej. Polecam!
Bardzo lubię książki Kasi Michalak, podziwiam Ją za Jej różnorodność! Czytałam obie Poziomki, a ta książka ostatnio stała się moją własnością, wygrałam ją w konkursie na blogu!
OdpowiedzUsuńTo prawda, że książki Kasi Michalak są doskonałą receptą na zły nastój. Osobiście bardzo lubię twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że to "poprawiacze humoru", zwłaszcza te z serii 'owocowej', trzymam sobie właśnie "Powrót..." na czarną godzinę ;-)
OdpowiedzUsuńa jeszcze "Nadzieja" czeka na półce, tylko że to już poważniejsze sprawy podobno
Przede mną jeszcze pierwsza część z serii, ale coś czuję po Twojej recenzji m.in), że z czasem będę miała ochotę na więcej ;)
OdpowiedzUsuńMoja mama bardzo lubi jej książki. Tej serii jeszcze jej nie kupowałam, ale pewnie też się spodoba :)
OdpowiedzUsuńJa powinnam koniecznie sięgnąć po literaturę pani Kasi, skoro to taki poprawiacz humoru. KONIECZNIE :)
OdpowiedzUsuńZwykle nie czytam takich książek ale teraz mam wielką ochotę na tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym sięgnęła po tę ksiązkę:)
OdpowiedzUsuń