środa, 4 stycznia 2012

#158

Romanse mają to do siebie, że schemat powieści jest taki sam. Zmieniają się tylko bohaterowie, problemy, miejsce akcji. Ale i tak, mimo problemów bohaterowie na końcu powieści są ze sobą razem. Czy to jest złe? Nie, ależ skąd. Przecież zwolenników romansów jest coraz więcej. Po ciężkim dniu w pracy, marzy się nam oderwanie od codzienności. I właśnie takie zadanie mają romanse. Oczywiście sama osobiście zaliczam się do miłośników tego typu literatury. Bo przecież każdy marzy o takiej miłości.

To moje trzecie spotkanie z twórczością Barbary Delinsky. Kolejne bardzo udane. Coraz bardziej przypadają mi do gustu książki z serii „Satine”. Są krótkie, mają mały format a co za tym idzie, idealnie mieszczą się w damskiej torebce. I dokładnie tak było z ostatnią powieścią Delinsky którą dane mi było przeczytać czyli „Pomiędzy nami”.

Paige jest rzeźbiarką. W swoich artystycznych kręgach jest oceniana jako nieprzystępna, poważna, przez niektórych nazywana „lodową dziewicą”. Poznajemy ją na wystawie swoich prac. Jest tam również Jesse montażysta filmowy, samotny mężczyzna który nie potrafi okazywać uczuć. Na tej wystawie Jesse zakłada się ze swoim najlepszym przyjacielem, że zbliży się do Paige i zdobędzie ją. Zakład oczywiście zostaje wygrany. Niestety. Sam wpada w pułapkę uczuć, przed którymi broni się jak diabeł święconej wody. Czy tych dwoje może być szczęśliwych? Czy mężczyzna który, miał trudne dzieciństwo i nigdy nie okazywał uczuć, może pokochać dziewczynę z dobrego domu? Czy może założyć szczęśliwą rodzinę i mieć dzieci?

Książka pokazuje, że to co wydarzyło się w przeszłości rzutuje na nasze późniejsze życie. Pokazuje, że jeśli w dzieciństwie nie dbano o nas, my sami nie nabywamy tej cechy. I jeśli w naszym mniemaniu dbamy o drugiego człowieka, to może to zostać źle zinterpretowane. Czasem zbyt wielka opiekuńczość może prowadzić do tragedii.

Lubię romanse, ponieważ są one literaturą łatwą i przyjemną. Pozwalają oderwać się od szarej codzienności i pomarzyć o miłości, o wielkim uczuciu. Mimo iż powieść jest przewidywalna – jak większość romansów – to książkę czytało mi się z wielką przyjemnością. Może działo się tak, dlatego iż Autorka pięknie wkomponowała historię miłosną w opisy przyrody i miejsca zamieszkania głównej bohaterki. Bo któż by nie chciał mieszkać w domu nad oceanem? Bardzo bym chciała mieć dom z widokiem na ocean i codziennie rano chodzić na spacery po plaży. Ech… Rozmarzyłam się.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harlequin Mira

8 komentarzy:

  1. A mnie zaczynają już wkurzać romanse, w których główny problem to trauma życiowa jednego z bohaterów, który nie potrafi kochać. Dlatego przerzuciłam się na inne podgatunki, nieklasyczne. Jeśli w fabule dzieje się coś jeszcze oprócz samej miłości, to taki romans jest do przyjęcia. Chociaż przyznam, że czasami sięgam i po te klasyczne. Właśnie z takich powodów, jakie wymieniłaś w recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach też marzę o takim domku nad oceanem:) Słyszeć szum oceanu, chodzić na spacery.. cudo!
    Na Delinsky poluję już od jakiegoś czasu. Gdzieś widziałam recenzję jej książki "Nie moja córka" i od tej pory bardzo chcę ją przeczytać.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie przepadam za romansami,ale po ciężkim dniu,albo dla odskoczni po trudniejszych lekturach. Zapytam dlaczego by nie sięgnąć po coś takiego ;P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Autorkę znam z innych książek, ale tego tytułu akurat nie znam. Chętnie więc przeczytam, gdyż lubię od czasu do czasu sięgnąć po romanse.

    OdpowiedzUsuń
  5. @anianka - dlatego ja czytam romanse na przemian z innym gatunkiem literackim, równowaga musi być :)
    @Karolka - książkę o której wspominasz jeszcze nie czytałam, ale jak dobrze pamiętam jest na liscie "do przeczytania", jeśli nie domek nad oceanem to w górach też może być, najważniejszy w sumie to... kominek :D
    @Taki jest świat - ale z czasem za bardzo powszednieje
    @AgnieszkaWawka - ja też nie przepadam za wszystkimi romansami, np.: za Steel nie sięgnę bo dla mnie to już nie romans tylko jak ja to mówię "pościelówa"
    @cyrysia - czasem trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bałam się romansów i nadal się boję ich czytać, wyjątkiem są paranormale. Chyba za dużo łez wyciskam na takich książkach. Choć może kiedyś się przekonam, bo pewnie dużo tracę.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Magia słowa pisanego - powiem tak, nie wszystkie romanse mają to do siebie, że wywołują płacz, bardziej obyczajowe bardziej powodują, że płaczę, jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żebym płakała na romansie Delinsky czy Roberts, no ok Sparks doprowadza mnie do łez, tylko czy jego literaturę do romansów można zaliczyć?

    OdpowiedzUsuń