„Życie jest autostradą, na której codziennie zdarzają się wypadki, bo niezliczone możliwości zachowań ludzkich krzyżują się tutaj we wszystkich kierunkach” (cyt. str 211)
Kiedy zabierałam się za lekturę książki „Kara” Maji Wolny nie miałam pojęcia czego mogę się po niej spodziewać. Wiedziałam, że wędruje w akcji „Włóczykijka”. Wiedziałam, że wiele osób przede mną już ją czytało, jednak ja sama żadnej z tych recenzji nie czytałam. Nie chciałam sobie psuć apetytu. I w sumie dobrze zrobiłam.
Główną bohaterkę powieści – Karolinę, zwaną Karą – poznajemy dokładnie w noc jej trzydziestych urodzin. Jedzie autostradą E40 z Krakowa do Brukseli. Przez całą drogę rozmyśla nad tym co było, co wydarzyło się w jej życiu. Prowadzi monolog, dzięki któremu mamy możliwość poznania jej przeszłości. I tak dowiadujemy się, że dostała stypendium i wyjechała do Brukseli. Tam poznała swojego przyszłego męża, który był jej wykładowcą. Poznajemy jej życie w innym kraju. Razem z nią przeżywamy miłość, nienawiść, zauroczenie innym mężczyzną, bezradność w walce z chorobą męża. Podczas nocy jej trzydziestych urodzin Karolina opowiada także historię życia rodziców męża, problemy na emigracji swojej koleżanki Viki, oraz niechęć którą czuła do Karoliny teściowa.
Nigdy wcześniej nie czytałam książki drogi. To całkiem niezłe doświadczenie. Jak już wspominałam książka to monolog prowadzony przez główną bohaterkę. 30 listopada kończy trzydzieści lat i postanawia podsumować swoje dotychczasowe życie. Muszę przyznać, że magiczna trzydziestka skłania do refleksji. Do zrobienia bilansu. Główna bohaterka była mi bardzo bliska. Pewnie dlatego, że podobnie jak ja urodziła się 30 listopada i podobnie jak ja skończyła trzydzieści lat. Myślę, że mój bilans byłby niestety znacznie słabszy.
Autorka porusza w powieści bardzo wiele trudnych tematów: homoseksualizm – który kilka lat temu był tematem tabu, osoby które były odmiennej orientacji seksualnej bały się do tego przyznać, bały się odrzucenia, w sumie myślę nadal tak jest. O tym głośno się nie mówi. Depresji – choroby która dopada w najmniej oczekiwanym momencie, o walce z nią nie tylko osób chorych ale także najbliższych którzy wspierają. Trudnego życia na emigracji. Oraz tego podziału na Wschód i na Zachód, na lepsze i na gorsze.
Myślę, że książka powinna nadal wędrować. Ponieważ skłania do zastanowienia się nad własnym życiem. Do zrobienia bilansu i ustalenia co w naszym życiu jest ważne. Nie jest to wesoła książka, ale pozostawia po sobie coś, czego ja konkretnie nie potrafię nazwać. Wydaje mi się, że u każdego „to coś” będzie zupełnie inne. Zapraszam do lektury.
Książka przeczytałam dzięki akcji "Włóczykijka"
Ostatnio czytałam książkę, która była powieścią drogi i bardzo mi przypadła do gustu. ,,Kara'' również widzę, że została pozytywnie przez ciebie odebrana, więc tym bardziej moja ciekawość względem tej pozycji wzrosła. Będę miała w takim razie ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńKsiążka niełatwa, ale warta przeczytania
OdpowiedzUsuńMam ochotę na chwileczkę przemyśleń ;P
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mam ochotę ją przeczytać...
OdpowiedzUsuń