Właśnie zamknęłam kolejną powieść Colin'a Dexter’a „Ktokolwiek widział”. Odłożyłam ją na półkę i… postanowiłam coś o niej opowiedzieć. Jednak bardzo ciężko mi ubrać w słowa to co siedzi w mojej głowie. Mam w niej tak absolutny mętlik, że nie wiem od czego mam zacząć. Bardzo dawno nie czytałam tak niesamowitej książki. Książki której akcja jest tak zagmatwana, że główny bohater w pewnym momencie gubi się w domysłach.
Przed Morse’m kolejna zagadka do rozwiązania. Od swojego przełożonego otrzymuje zadanie – musi odnaleźć zaginioną dziewczynę Valerie Tyler. Wydawać by się mogło, że sprawa jest prosta. Jednak, nie jest tak do końca. Otóż policjant który przed Morse’m prowadził sprawę zginął w wypadku samochodowym. Czy jego śmierć była przypadkowa? Czy może doszedł do prawdy i ktoś postanowił się go pozbyć? Hipotez jest wiele. Inspektorowi jak zwykle pomaga niezawodny sierżant Lewis. Razem chcą dowieść tego co się stało z dziewczyną. Według Morse’a Valerie nie żyje, a każdy scenariusz jej śmierci sprawia, że włos jeży się na karku. Natomiast Lewis twierdzi, że żyje tylko nie chce wracać do domu rodzinnego. Który z nich ma rację? Czy morderstwo vice dyrektora szkoły ma coś wspólnego ze zniknięciem Valerie?
Cóż, Morse ma ciężki orzech do zgryzienia. Musi odnaleźć dziewczynę. Jednak wszelkie domysły i poszlaki gmatwają się. Kiedy już wpada na trop i myśli, że go to do czegoś doprowadzi nagle sytuacja obraca się diametralnie i… znów jest w ślepym zaułku.
Dexter ma niesłychany talent komplikowania akcji i trzymania czytelnika w napięciu przez cały czas. Kiedy już myślimy, że zagadka została rozwiązana i już pojawia się nam uśmiech zadowolenia, Autor wprowadza zamęt. I cała sytuacja zaczyna się od początku. Muszę przyznać, że to świetne zagranie. Gdyż tak do końca nie mamy pojęcia kto za tym wszystkim stoi. Przyznaję, że podoba mi się tok myślenia i sposób pracy Morse’a. Jego przenikliwość, umiejętność oceniania ludzi jest niezastąpiona w pracy policji. I co z tego, że czasem scenariusze które tworzy w głowie się nie sprawdzają? Najważniejsza jest dedukcja. Bo krok po kroku, tworząc szkielet przestępstwa możemy dotrzeć do winnych i "niechcący" rozwiązać trudną zagadkę.
Jest jedna rzecz która zaprzątała moje myśli nie tylko podczas czytania tej czy też wcześniejszej powieści. Otóż w żadnej – z dotychczas - przeze mnie przeczytanej książce Dexter'a nie ma żadnej wzmianki jak Morse ma na imię? Wszyscy zwracają się do niego Inspektorze Morse. Wiem, że powinnam skupiać się na treści, na akcji oraz na rozwiązywaniu zagadki, ale czasem tak drobny szczegół potrafi skutecznie "gnębić".
Książkę polecam wszystkim którzy lubią rozwiązywać zagmatwane zagadki kryminalne.
Książkę udało mi się przeczytać dzięki uprzejmości Pana Kazimierza z portalu ZwB.
No, no... Brzmi rewelacyjnie! Świetna recenzja! Z chęcią przeczytam. Od dnia dzisiejszego mam dwie książki Colina Dextera, za które muszę się zabrać i szczerze, nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
lejesz miód na moje serce :D
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam przyjemności obcować z tym autorem, lecz spodobały mi się twoje odczucia i kryminalne zagadki, więc koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńkoniecznie musisz to zmienić oczywiście jesli lubisz kryminały :)
OdpowiedzUsuńNormalnie już dziś pobiegłabym do księgarni, szkoda że tak późno i jeszcze nie mam wypłaty ;P. Mętlik w głowie a recenzja świetna.
OdpowiedzUsuńAga to może ja Ci tę książkę pożyczę? dla mnie nie ma problemu wysłać ją priorytetem w dniu jutrzejszym :)
OdpowiedzUsuńto ja chętnie pożyczę,obiecuje oddać w nienaruszonym stanie
OdpowiedzUsuńAga to na e-mail (znajdziesz w zakładce kontakt) wyślij swoje namiary a jutro książka do Ciebie wyruszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, namiary wysłane. Jaką radochę mi sprawiłaś nawet nie wiesz.
OdpowiedzUsuńcieszę się :) nie ma problemu
OdpowiedzUsuń