wtorek, 5 lutego 2013

Czytanie o pisaniu - pisanie o czytaniu.

   Czytam książki. Tak. Należę to tego malejącego grona. Jestem jednym z tych pasjonatów którzy nie mogą wchodzić do księgarń ani przechodzić koło wyprzedażowych stosów w dużych sklepach bo od razy wychodzą z książką (a w skrajnych przypadkach z piętnastoma.. ). Uwielbiam siedzieć sobie w fotelu i podziwiać grzbiety tych wszystkich książek które zbierałem przez lata i napawać się ich widokiem. Lubię też mówić i dzielić się swoimi opiniami o książkach mając niesamowitą satysfakcję kiedy ktoś skusił się na pożyczenie jednej z moich książek celem przeczytania a potem oddał ją mówiąc, że chce więcej. Namówiony przez Archer zacząłem przekazywać swoje opinie publicznie na jej blogu. Przyznam, że kiedy pojawia się odzew na moje posty to czuję dużą przyjemność (dlatego nie wybaczę wam tylko jednego komentarza pod wpisem o „Drewnianym mieczu”! Wy nieczułe dranie!). Jeśli gdzieś słyszę negatywne opinie to tym bardziej motywuje mnie to do poprawiania swojego warsztatu. A do dzisiejszego wpisu zmotywowały mnie teksty ukazujące się w ostatnich dniach w sieci rozpoczęte mocno znienawidzonym już tekstem Pauliny Małochleb.

Internet to wspaniałe miejsce. Niesamowity wynalazek który wyniósł wolność słowa i kontakty między ludzkie na zupełnie nowy niespotykany dotąd poziom. Dzięki niemu każdy z nas może dzielić się swoimi opiniami dosłownie z każdym. Już nie trzeba szkolić się latami, przynosić kawy redaktorom i wykonywać tysiąca innych nic nie znaczących czynności aby któregoś dnia, może, łaskawie móc przeczytać akapit ze swojego tekstu w jakimś poczytnym piśmie. Obecnie wystarczy w 3 minuty założyć bloga i już masz swoje własne czasopismo. Nie musisz kończyć nawet podstawówki. Ważne, że chcesz pisać. Nie musisz mieć nawet internetu. Są miejsca gdzie możesz z niego skorzystać. Jeśli masz pomysł możesz pisać swoje opinie w najróżniejszej formie. Możesz pisać recenzje wierszem. Możesz pisać listy do przyjaciółki. Możesz też skorzystać z najbardziej utartych standardów wypowiedzi a potem doskonalić swój warsztat aż kiedyś odważysz się na zmianę stylu. Albo nie. Nikt cię nie zmusza. Jeśli masz szczęście to ludzie zaczną czytać twoje wypociny a może nawet i komentować. Co piszesz i jak piszesz zależy tylko od Ciebie. Czy ktoś to będzie czytał to już inny temat. Możesz pisać dla samej przyjemności pisania i dzielenia się tym pisaniem. Możesz też pisać tak żeby czytało to jak najwięcej osób. Ale to ostatecznie od odbiorcy zależy czy zostanie z tobą na dłużej czy nie.

Jak pisze w swoim artykule Pani Paulina są dwa główne nurty piszących o książkach tylko wydaje mi się on trochę nietrafiony. Dzielenie na stosikowców i niestosikowców, uważam za pomyłkę. Ludzie którzy piszą o książkach piszą o nich w zdecydowanej większości dlatego, że lubią czytać. Oczywiście zdarzają się wyjątki w których ktoś dostaje do przeczytania książkę bo trzeba o niej napisać bo wszyscy piszą. Ale nie o nich teraz. Każdy kto czyta książki i o nich pisze jest w pewnym sensie stosikowcem. Nie zawsze pokazuje to wprost, jednak pisząc o danym tytule automatycznie dodajemy go do naszego stosu który jest zbiorem napisanych już artykułów. Mój podział jest inny. 

Są profesjonaliści i amatorzy. Jedni piszą i na tym zarabiają często pisząc rozległe analizy ambitnych czy naukowych tytułów. Są też jednak profesjonaliści którzy piszą próbując przekonać odbiorcę przedstawiając swoje prywatne spostrzeżenia i uczucia z czytania. Są też amatorzy którzy piszą skomplikowane analizy. Jednak większość amatorów to osoby które zwyczajnie lubią dzielić się swoimi opiniami o przeczytanych książkach (do tych zaliczamy się między innymi ja i Archer, reszta zapaleńców znajduje się po prawej stronie tego tekstu). Nikt nam za to nie płaci. Zdarza się, że jak ktoś pisze dobrze i ma już jakieś grono odbiorców to interesują się nim wydawnictwa. Te jednak nie płacą za teksty. Zwyczajnie im się to nie opłaca. Wydawnictwa przesyłają piszącym czytelnikom książki. Najwyższym zaszczytem jest kiedy dostaniesz jakiś egzemplarz jeszcze przed ostatecznym wydaniem. Co ważne, takie podejście wydawnictw nie obliguje Cię automatycznie do pisania pozytywnych opinii. Może się okazać, że książka Cię rozczarowała. Jeśli amator napisze coś niepochlebnego co spotka się ze złym odbiorem to nikt nie utnie mu premii. Co najwyżej dane wydawnictwo nie wyśle mu więcej książek (co raczej rzadko się zdarza). Ale przecież to amator który zaczął od czytania własnych czy też wypożyczonych książek. Amator dalej będzie pisał o książkach które przeczytał i które mu się podobały. Profesjonalista może dostać zlecenie na napisanie pozytywnej opinii bo takie jest zapotrzebowanie i za to mu płacą. Amator nie ma nad sobą, żadnego redaktora który miałby coś nakazać. Amator może pojechać po bandzie. Jeśli komuś się to nie spodoba, może przestać go czytać. Amatorowi to nie zaszkodzi bo pisze przede wszystkim dla przyjemności.

Pani Małochleb zarzuca amatorom, nie przepraszam, stosikowcom brak stylu, wyczucia i zamknięcie się w ogólnie ustalonych szkolnych ramach wypowiedzi. Nie wiem co w tym złego. W końcu to amatorzy. Ludzie którzy mogli nie skończyć żadnej szkoły. Jeśli potrafią zachować podstawowe ramy wypowiedzi to tylko dobrze o nich świadczy bo coś jednak z nauki wynieśli. A skoro przez wiele lat ewentualnej nauki tłucze się do łba, że wypowiedź musi mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie które ma wyglądać dokładnie tak a nie inaczej to pretensje powinny być chyba jednak do systemu edukacji a nie do ludzi którzy tak zostali wyszkoleni. Poza tym pisanie w klasyczny sposób pozwala takiemu amatorowi nabrać doświadczenia i obycia z pisaniem. Dla niektórych może się to okazać forma w której czują się najlepiej dla innych może to być zbyt ograniczające i próbują iść swoją drogą pisząc po swojemu. Ostatecznie czy dana droga jest właściwa pokazują odbiorcy. Jeśli ktoś pisze w utartych ramach ale przekazuje wartościowe informacje czy zwyczajnie emocje a innym zwyczajnym odbiorcom się to podoba to można takiej osobie tylko przyklasnąć i życzyć powodzenia.

Osobiście nie czytam wielu blogów i mało udzielam się w komentarzach bo się w tym zwyczajnie nie odnajduję. Mam jednak kilku swoich ulubionych blogerów którzy, może i nie są najlepsi jeśli chodzi o warsztat ale przekazują istotne dla mnie informacje o napotkanych pozycjach a do tego ich gust trafia idealnie w mój. I to chyba jest tu najważniejsze. W dzisiejszych czasach osób przekazujących treści jest wiele, tak samo jak odbiorców. Dzięki temu każdy może znaleźć osobę trafiającą w nasze gusta. Różnorodność tych gustów sprawia, że każdy może pisać i znaleźć swoich odbiorców. Obwinianie internetowego amatora o brak warsztatu i besztanie go za to uważam za zwykłe buractwo. To amator. Można mu zwrócić uwagę i pomóc się doskonalić ale to wciąż tylko amator. Jeśli nam się nie podoba możemy zamknąć stronę i szukać kogoś kto może pisać tysiąc stronicowe traktaty na temat stupięćdziesięcio stronicowej książki. Nie narzucajmy komuś swoich wartości. Żyjemy w czasach w których każdy może tworzyć co mu się podoba i nie przejmować się innymi. Obrażanie kogoś za to, że nie jest tak dobry i wyedukowany jak my pokazuje jak bardzo jesteśmy ograniczeni. 

Dziękuję za uwagę,
Osobisty Mężczyzna.

12 komentarzy:

  1. Amen! Zgadzam się w 100%
    Mam wrażenie, że tej pani chodziło tylko i wyłącznie o wywołanie burzy, a tym samym rozgłos na temat jej własnej osoby, czy też bloga, na którym ponoć świeci pustkami.
    Burzę może i wywołała, ale w jak niekorzystnym świetle pokazała samą siebie!
    A my, amatorzy, przecież i tak będziemy pisać. Kto chce niech czyta, kto nie - jego wybór:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem amatorką, nigdy nie mówiłam, że za mnie profesjonalistka. Nie każdemu musi się to podobać, opinię autorki tamtego tekstu traktuję jako dobrodziejstwa inwentarzu demokracji i wolności słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki swojemu tekstowi ta profesjonalistka zdobyła więcej odwiedzin i chyba o to chodziło. Wiedziała, że swoimi słowami wywoła burzę. Ale chyba nie spodziewała się, że zamiast ośmieszyć amatorów, ośmieszyła siebie i swój hmm... profesjonalizm? Profesjonaliści przecież nie interesują się amatorami, bo amatorzy nie są dla nich "konkurencją".
    Z Twoim tekstem się zgadzam. Wszystko ciekawie ująłeś. Napisałeś to, co większości w sercu gra i albo nie mają sił, odwagi aby to napisać, albo im się po prostu nie chce. :)
    Mam nadzieję, że pisanie i czytanie dalej będzie sprawiało Ci tyle przyjemności, ba! Może nawet więcej!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi po prostu brak słów na krytykę pani Pauliny, więc się nie wypowiem na ten temat. Mogę jedynie podpisać się pod twoją wypowiedzią w 100%. Sama bym lepiej tego nie ujęła w słowa, co ty.
    Również uważam, że pisanie w klasyczny sposób pozwala takiemu amatorowi nabrać doświadczenia i obycia z pisaniem. Tak przynajmniej jest w moim przypadku i dalej będę pisać, bo mi to sprawia przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam dzisiaj artykuł tej pani i po prostu ręce opadają ile to złości, jadu i frustracji w niektórych osobach siedzi. Nie zgadzam się z jej opiniami, podziałami i morałem wyłaniającym się z artykułu tej kobiety. Krytycy piszą recenzje naukowe, a my blogerzy własne osobiste. Nie widzę kolizji, nie widzę w tym problemu. Czytam, bo lubię. Czytam, bo to jedno z moich zainteresowań. Kupuję książki i recenzuję, bo lubię. Kropka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ta Pani co takiego skończyła, jakie to tytuły posiadł ten znawca? Wkurzyla mnie nieludzko i nigdy nie przeczytam już niczego podpisanego tym nazwiskiem. Za to Was czytać będę i pisać też mam zamiar, na moim grafomsnskim, głupim, niezarobkowym, nikomu nie potrzebnym blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja nie na temat, ale potrzebuję pomocy na blogu, napisałam Ci e-mail, zerkniesz, bo mnie już powoli trafia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w temacie, czytałam ten artykuł, jak najbardziej... i trochę mnie zdenerwował, nie powiem... uważam, że jeżeli chcemy promować literaturę to powinno się nas za to chwalić, nigdy się za profesjonalistkę nie uważałam, za recenzentkę zresztą też nie, bo moje pisanie jest zbyt emocjonalne, ale wydawnictwom to jakoś nie przeszkadza, a czytelnicy maja do mnie zaufanie, bo często piszą, jak to skorzystali z mojej rady, więc... nie będę się takimi osobami jak pani Małochleb przejmować.

      Usuń
  8. nie ważne jak się pisze, bo nie każdy ma do tego talent. liczy się szczerość i miłość do literatury. osobiście wielbiam czytać proste recenzje, które jasno mówią co w danej książce jest dobre a co złe. przemądrzałe elaboraty na 3 strony omijam szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Osobisty niech się nie gniewa, że tak zwlekałam z komentowaniem, ale chyba był w tym wyższy cel. Dziś miałam wprowadzenie do literaturoznawstwa. I krytykę literacką. I w tym momencie mogę śmiało stwierdzić, że autorka artykułu, przez który rozpętało się swoiste piekiełko, chyba nie dość dokładnie uważała na zajęciach podczas studiów i to, co napisała, powinno się tyczyć LITERATURY i AUTORÓW, a nie blogerów. Zazwyczaj zadaniem krytyka jest ocena i analiza dzieła, utworu, a nie recenzenta? :D Zwłaszcza, że w teorii recenzja nie podlega krytyce, tylko recenzowana książka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uff... taki długi tekst, a takie malutkie literki!
    Na szczęście dałam radę doczytać do końca bez utraty wzroku :)
    Jestem amatorem pełną gębą - na moim blogu nic nie trzyma się kupy. Mieszam "recenzje" ze stosikami, wyzwaniami czytelniczymi i prywatą. Nie trzymam się terminów - piszę wtedy kiedy znajdę na to czas. Czy chcę pisać lepiej? Jasne! Uczę się tego nieustannie i nieskromnie zauważam, że aktualne posty z tymi pierwszymi dzieli przepaść. Chwała więc za to, że mamy Internet i mam to miejsce, w którym mogę się pod tym względem rozwijać we własnym rytmie.
    Można mi zarzucić, że moje recenzje są znacznie przesłodzone... no cóż jestem prostą dziewczyną, której podoba się prawie wszystko co czyta. Świadomie wybieram tytuły i po przeczytaniu krótkich notatek z okładki potrafię ocenić czy książka mi się spodoba. Podobnie jest z egzemplarzami recenzenckimi, które wybieram sama - nikt nie narzuca mi tytułów. Wyjątkiem mogą być książki, które czytam w ramach wyzwań.
    Nie mam zbyt wielu czytelników, ale jest kilku stałych bywalców mojego bloga i to mnie cieszy. Na pewno nie będę zgrywać kogoś kim nie jestem tylko po to, by liczba moich czytelników wzrosła.

    ... tak i zapomniałam jaka miała być puenta :)

    Skoczę lepiej przeczytać recenzję "Drewnianego miecza", choć już sądząc po tytule to raczej nie mój gatunek.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń