środa, 4 października 2017

#445




Wiele razy wspominałam już, że po serie i trylogie lubię sięgać, gdy wszystkie części są już wydane. Dlatego gdy w moje ręce wpadła ostatnia część „Sagi rodu Cantendorf” mogłam bez zastanowienia zabrać się za ich czytanie. „Tajemnica zamku” wybrała się ze mną na urlop nad morze. Byłam bardzo ciekawa co tym razem Krystyna Mirek wymyśliła. Powiem tylko, że ta saga nie jest współczesna.

Na zamku Cantendorf panuje żałoba. Hrabia Aleksander właśnie pochował czwartą żonę. Tajemnicza śmierć kolejnej żony sprawia, że ludzie zaczynają się zastanawiać czy to hrabia je wykańcza czy też nad zamkiem wisi jakaś klątwa. Żadna z żon nie pozostawiła po sobie dziecka. A potrzebny jest dziedzic, który w przyszłości przejmie rodzinną schedę. Sąsiedzi martwią się o swoje córki, bo przecież hrabia nie może mieszkać sam, a jak kończą jego żony wszyscy dobrze wiedzą. Caroline Milton postanawia wydać za mąż za Aleksandra starszą córkę Amelię, oczywiście wbrew zainteresowanej. Jej młodsza siostra, Kate, postanawia unicestwić ten plan. Nie przypuszcza jednak, że sama wpadnie w sidła miłości hrabiego. 

Czytając „Tajemnice zamku” czułam się jakbym przeniosła się w czasy Jane Austin. I wcale nie mam na myśli romansu, który króluje w powieści. Jest tam także tajemnica i dreszczyk emocji, które towarzyszą nam od samego początku historii.

Na początku miałam mały problem by wgryźć się w opowiadaną w książce historię. Miałam nawet ochotę odłożyć ją na półkę. Jednak im więcej stron przeczytałam i bardziej poznawałam losy bohaterów, tym byłam ciekawsza co dalej. I okazało się, że ciekawość wzięła górę. Zastanawiałam się kogo wybierze na żone hrabia? Czy zwróci uwagę na rudego kociaka jakim była Kate czy może wybierze kogoś bardziej zamożnego?

Dawno nie czytałam tak dobrze napisanego romansu historycznego. Dzięki autorce przeniosłam się do dziewiętnastowiecznej Anglii, w której wydawano proszone przyjęcia, a śluby brano niekoniecznie z miłości.

„Tajemnica zamku” to piękna powieść o miłości, która spada na nas niespodziewanie. Która wyrywa się z ram konwenansów. To też powieść o sile kobiet i o tym, że bycia damą można się nauczyć. Lecę czytać „Cenę szczęścia”, bo jestem ciekawa co będzie dalej. Czy Isabelle dopnie swego i zostanie panią na zamku Cantendrofów? 

3 komentarze:

  1. No i kurka chyba jednak muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię powieści pani Mirek, a więc mam nadzieję, że uda mi się przeczytać całą sagę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jeszcze tej pisarki, a więc wszystko przede mną:)

    OdpowiedzUsuń