niedziela, 5 kwietnia 2020

#537 - Kruk Andaluzyjski



Właśnie się zastanawiam dlaczego sięgnęłam po książkę „Kruk Andaluzyjski” Katarzyny Dryńskiej. I za żadne skarby świata nie mogę do tego dojść. Myślę, że skusiła mnie lekko mroczna okładka i opis wydawcy. 

I wierzcie mi, bardziej nastawiałam się na wątek poszukiwania zaginionych Polaków, niż to co dostałam.
 
Ewa Mulner jest dziennikarką śledczą. Postanawia napisać reportaż o zaginionych w Wenezueli Polakach. Małżeństwo zaginęło w niewyjaśnionych okolicznościach, a trzeba zaznaczyć, że miało niejasne powiązania z rodziną Hugo Chaveza. Ewa jednak nie wyrusza osobiście do Ameryki Południowej, lecz jedzie do słonecznej Hiszpanii. 

Powiem tak, książka ma ok 224 stron, więc powinnam ją skończyć w przeciągu jednego dnia, bądź dwóch wieczorów. Niestety. Przeczytanie tej książki zajęło mi pięć bolesnych, wieczorów. Naprawdę liczyłam na wartką akcję opisującąposzukiwania zaginionych oraz pisanie reportażu. Najbardziej zastanowiło mnie to, że Ewa zamiast być na miejscu wydarzeń, o wszystkim dowiadywała się od swojej „wtyczki”, która była w Ameryce Południowej. Sama bohaterka sprawiała wrażenie jakby wszystko miało się kręcić wokół niej. To ona dyktowała warunki, a każdy miał się jej podporządkować. 

Irytującym mnie błędem o którym jeszcze muszę wspomnieć to imię córki bohaterki. Na samym początku była Kają, a kilka stron dalej już Zosią, by pod koniec książki znów zostać Kają. W pewnym momencie zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem główna bohaterka nie ma dwóch córek. 

Żeby nie było, że ta książka ma same minusy wspomnę o dużym plusie tej historii. Miejsce akcji to słoneczna Hiszpania. Opisy sprawiają, że czytelnik czuje palące słońce na skórze, zachwyca się kulturą oraz opisami architektury. Ale to wszystko. Jak dla mnie jest to książka, której główny wątek mógł stworzyć coś świetnego, ale niestety trochę się rozjechało. 

To chyba jedna z niewielu książek której nie polecam. No chyba, że sami chcecie się męczyć. To proszę bardzo. Tylko jeśli wam się nie spodoba, to nie miejcie do mnie pretensji, że nie ostrzegałam. 

Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu Oficynka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz