Kontynuacje książek mają to do siebie, że są albo lepsze, albo słabsze. Tak wiem, zawsze jest jedno albo drugie. Ponoć nigdy nie jest nic pośrodku. Kiedy zamknęłam książkę „Zanim się pojawiłeś” pomyślałam świetny obyczaj. I w sumie można było nic więcej do tego nie dodawać. Jednak kiedy okazało się, że pojawiła się kontynuacja, postanowiłam ją przeczytać, by dowiedzieć się co działo się z Lou gdy Will zniknął z jej świata.
Lou próbuje zrobić coś ze swoim życiem. Wyjeżdża do Paryża i przez chwilę pracuje tam w kawiarni. Niestety czuje, że jednak to nie to. Że jest tak, jakby zawiodła Will’a. Kupuje mieszkanie w Londynie i zaczyna pracę w barze na lotnisku. Pewnego dnia dochodzi do wypadku - dziewczyna spada z dachu. Wiele osób myśli, że chciała popełnić samobójstwo. Rodzice wysyłają ją na spotkania grupy wsparcia dla osób, które utraciły bliską osobę. W końcu na progu jej mieszkania staje córka Willa i wywraca jej życie do góry nogami, podobnie zresztą jak przystojny ratownik.
Okazuje się, że książka „Kiedy odszedłeś” pojawiła się na rynku, gdyż czytelniczki bardzo chciały się dowiedzieć co stało się z Lou po śmierci Willa – przynajmniej tak donosi Internet. W sumie się nie dziwię, bo sama byłam ciekawa jak dalej potoczą się jej losy. Zastanawiałam się czy popadnie w czarną rozpacz czy może odbije się od dna i zacznie się spełniać. Kiedy autorka strąciła bohaterkę z dachu pomyślałam: serio, teraz kolejną postać chcesz umieścić na wózku? Mało ci było Willa? Na całe szczęście wszystko potoczyło się dobrze. Jojo Moyes przedstawiła w swojej powieści proces jaki przechodzi każdy z nas, gdy umiera ukochany albo przynajmniej jak może taki proces wyglądać. Ukazuje wewnętrzną walkę Lou, gdy na horyzoncie pojawia się nowy mężczyzna. No i nie można zapomnieć o tym, że Lou musi sprawdzić się jako macocha nastolatki. A córka Willa jest bardzo irytującą dziewczyną. I całkiem nieźle podsumowuje ją cytat z książki: „wygląda jak półtora nieszczęścia wszystkie nastolatki tak wyglądają takie moje ustawienia domyślne”.
Przyznam się szczerze, że ta część bardziej mi się podobała. Tylko nie potrafię powiedzieć, dlaczego. Jeśli oczekuje się wyciskacza łez, to można się trochę rozczarować. Ale nie jest źle, jest czasem nawet zabawnie. Przez cały czas dopingowałam Lou, by wreszcie stanęła na nogi i posklejała swoje rozbite serce. Co się nawet udało. A zakończenie lekko sugeruje, że mogłaby powstać kontynuacja. W sumie nie miałabym nic przeciwko. Polecam!!!
Ja odebrałam tą drugą część bardzo podobnie jak Ty:) też mi się bardzo spodobała. Na internecie jest jednak wiele negatywnych opinii i wiele osób uważa, że pojawienie się córki Willa jest naciągane, ale mi ten zabieg się podobał, być może to opowiadanie dziewczynie o jej ojcu pomogło Lou uporządkować wspomnienia i emocje. Ja ta częścią byłam oczarowana:)
OdpowiedzUsuń