czwartek, 25 czerwca 2020

#549 - Zapomnij, że istniałem




Lubię odkrywać nowych autorów. To znaczy dla mnie nowych, bo inni przecież znają ich książki. A ja zawsze chciałam poznać książki Beaty Majewskiej. Dzięki współpracy Stowarzyszenia Śląskich Blogerów Książkowych z Wydawnictwem Jaguar, mogłam przeczytać powieść, którą objęliśmy naszym patronatem medialny: „Zapomnij, że istniałem”. Przyznam, że na początku trochę obawiałam się tej historii. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż pochłonęła mnie ona od samego początku. 

Luiza jest bardzo młodą panią sołtys, małego Milikowa. Jest strasznie pewną siebie osóbką, można nawet śmiało stwierdzić, że sprawia wrażenie, jakby uważała siebie za kogoś lepszego od innych. Rafał jest samotnikiem, byłym bokserem, który jakiś czas temu stracił rodzinę. Pewnego dnia ich drogi się przecinają. Jednak to spotkanie nie należy do udanych. Dopiero wspólna troska o pasiekę i ule, które stoją na posesji Rafała, zbliża ich do siebie. Mężczyzna jednak stawia sprawę jasno: żadnego związku, czasem tylko seks, zupełnie bez zobowiązań. Niestety, przeszłość Rafała upomina się o niego. Życie tych dwojga zmieni się całkowicie. 

Muszę przyznać, że momentami było gorąco. Ta powieść obyczajowa była przeplatana scenami ognistego seksu. Uwierzcie mi, skutecznie oddziaływało to na wyobraźnię czytelnika. Myślę, że Rafał niektórym paniom może bardzo wpaść w oko. 

Cała ta historia, to taka mieszanka wybuchowa. Bo oprócz romansu, scen seksu, jest jeszcze odrobina kryminału. Czyli to co lubię w książkach. Bo ja proszę państwa lubię w książkach emocje. A tutaj jest ich naprawdę sporo. 

No i zakończenie, które sprawia, że chce się pogonić autorkę, do wydania kontynuacji natentychmiast. Bo czytelnik koniecznie chce wiedzieć co będzie dalej. Tak, zdecydowanie polecam. 






poniedziałek, 22 czerwca 2020

#548 - Dotyk Anioła





Myślę, że sięgając po książkę Katarzyny Mak „Dotyk anioła”, do końca nie wiedziałam na co się piszę. Byłam przekonana, że to powieść obyczajowa, chociaż okładka sugerowała coś zupełnie innego. Ale umówmy się, okładki czasem bywają mylne. Wiem natomiast jedno - książka na pewno mi się podobała. Ale od początku. 

Zuzanna przylatuje do Stanów Zjednoczonych. Chce odnaleźć swoją biologiczną matkę. Jednak zanim pojedzie do San Francisco, odwiedza swoją przyjaciółkę Jenny, która pracuje w Las Vegas. Tabletki na uspokojenie oraz duża ilość alkoholu nie są dobrym połączeniem. Na drodze Susann staje diabelsko przystojny Brad. Po alkoholowej nocy, dziewczyna budzi się w łóżku mężczyzny z kacem i… ślubną obrączką na palcu. To spotkanie i noc całkowicie odmienią jej życie. 

Kiedy dotarłam do ostatniej strony, byłam trochę wściekła. Bo takiego zakończenia zupełnie się nie spodziewałam. I dodatkowo uświadomiłam sobie, że na kontynuację przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać. 

Muszę wam powiedzieć, że główna bohaterka strasznie mnie irytowała na samym początku. Jej naiwne zachowanie doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Serio, momentami zachowywała się jak mała dziewczynka. Ale jak wiadomo, z bohaterami jest tak, że w końcu przechodzą metamorfozę. Zuza nie przeszła spektakularnej przemiany, ale pokazała pazurki i przeciwstawiła się władczemu Bradowi. 

Tak, jest to powieść obyczajowo erotyczna. Główni bohaterowie uprawiają dość często seks, który tylko czasem jest dziki i wulgarny. Zuza vel Angela jest słodko naiwna, natomiast Bradley… On jest, władczy, brutalny i zawsze dostaje to czego chce. Nie potrafi kochać, gdyż nikt nigdy go tego nie nauczył. W wieku pięciu lat trafił do rodziny zastępczej. Jak sam o sobie mówił: był złym człowiekiem. Czyli sami widzicie, ci dwoje w swoim towarzystwie nie mogli się nudzić. 

Autorka stworzyła bardzo wyraźnych głównych bohaterów. A bohaterowie drugoplanowi, też potrafią namieszać w relacjach Zuzy i Brada. Poza tym jest kilka wątków pobocznych, które dodają tej historii smaczku. 

Jeśli poszukujecie, fajnej powieści na wakacje, to „Dotyk anioła” nadaje się do tego najlepiej. Polecam, zdecydowanie polecam. No i czekam na kontynuację. 

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Videograf

 

piątek, 19 czerwca 2020

#547 - Wypocznij i zgiń





Nie będę Was okłamywać seria „Kryminał pod psem” bardzo pomaga mi w kryzysach czytelniczych. W szczególności, że to komedia kryminalna, tak bardzo teraz potrzebna w tych smutnych czasach . Po najnowszą część przygód Gucia, Szymona oraz Róży sięgnęłam z ciekawością, gdyż chciałam się dowiedzieć gdzie tym razem znajdą trupa. No i co tam u nich, jak im się układa. Bo przecież Szymon i Róża to taki Żuraw i Czapla. A ja od początku bardzo im kibicuję.

Tym razem nasza ulubiona Trójka bohaterów wybrała się na urlop do Szczawnicy. Oczywiście nie byliby sobą, gdyby na tym urlopie nie dostali śledztwa do rozwiązania. Pod wyciągiem narciarskim zostaje znalezione ciało lokalnego biznesmena Mateusza Słowika. Właściciel wyciągu prosi o pomoc w ujęciu sprawcy nasze detektywistyczne trio. No bo skoro są pod ręką, to dlaczego tego nie wykorzystać. A Szymon na to przystaje, bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie by połączyć przyjemne z pożytecznym. Czyli znaleźć mordercę i móc szusować na nartach.

Powiem wam, że za każdym razem gdy rozpoczynam przygodę z kolejną częścią przygód Gucia & Company zastanawiam się co ich czeka i gdzie tym razem będą szukać mordercy. I zaczynam się obawiać że niebawem braknie miejsc – tych urokliwych - do których pojadą.

Tak jak we wcześniejszych częściach, tak i tutaj mamy wątek sprzed wielu lat, który przeplata się z teraźniejszą historią. I oczywiście, podobnie jak we wcześniejszych częściach, wydarzenia z przeszłości mają swój wydźwięk w obecnych czasach. 

Między głównymi bohaterami dzieje się że tak, że… ło matko. W końcu Szymon i Róża są gotowi do tego by wziąć ślub. Szymon po kryjomu zabiera się za przygotowania do tego ważnego dnia. Chce zrobić ukochanej niespodziankę. Ale oczywiście Róża nie byłaby sobą gdyby sama nie odkryła tajemnicy.

To już siódma część przygód naszej trójki i powiem wam że nadal trzyma poziom tak jak przy wcześniejszych częściach. Nadal jest zabawnie i nadal czytelnik nie może doczekać się ślubu Szymona i Róży. No i Gucio nie zatracił w sobie sarkazmu.

Jeśli nadal nie znacie przygód Gucia & Company to koniecznie musicie to nadrobić. Ostatnio poleciłam książki klientce. Tak naprawdę chciała tylko i wyłącznie pierwszą część. Ale mieliśmy tylko pakiet trzech pierwszych. Kupiła z obawą. Po jakimś czasie zadzwoniła z podziękowaniami za polecenie tych ciepłych i zabawnych kryminałów. No i oczywiście dokupiła resztę. To chyba najlepsza rekomendacja dla całej serii. Polecam!!!

poniedziałek, 8 czerwca 2020

#546 - Sitwa




UWAGA!!! Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, to w opinii jest mały spoiler. Niezamierzony oczywiście.



Jak się powiedziało „A” to należy też powiedzieć „B”. Chwilę temu przedstawiałam Wam moją opinię na temat książki „Karuzela” Pauliny Świst. W sumie mogłabym porzucić trylogię po części pierwszej, ale ciekawość wzięła górę i chcąc nie chcąc sięgnęłam po drugą część serii czyli po posieść „Sitwa”. Oczywiście, że ciągłe przeklinanie i bzykanie się głównych bohaterów mogło sprawić, że nie będę czytać dalej. Ale ci bohaterowie mają w sobie jakiś magnes bo przyciągają czytelnika.

Tym razem główne role odgrywa funkcjonariusz CBŚP Michał Grosicki oraz adwokat Lilianna Płonka. Po ucieczce Olki i Piotra, okazuje się, że finansowe przekręty wcale nie zostały ukrócone. Wręcz przeciwnie. Mimo iż rozkręcona przez nich karuzela się zatrzymała, to przecież przestępczy światek nie znosi próżni. I tak Michał i Lilka wpadałają w ręce sitwy, która koniecznie chce ich wysadzić z siodła. Jest ucieczka, jest strzelanka, są trupy i oczywiście gruba forsa oraz przekręty.

Powiem Wam, że ta część podobała mi się bardziej aniżeli pierwsza. Może dlatego, że było mniej seksu i wulgaryzmów. Za to było więcej akcji, ucieczek i podróżowania między Wrocławiem a Górnym Śląskiem. Poza tym obie części są ze sobą bardzo powiązane i kilka nieścisłości zostaje wyjaśnione.

Nadal mamy wątek kryminalny i romansowy. Jednak tym razem ten drugi został przyćmiony przez ten pierwszy. Muszę przyznać, że mecenas Płonka musiała komuś ostro nadepnąć na odcisk, że ten chciał pozbyć się jej oraz Grosickiego, który pracował pod przykrywką by dostać się w szeregi przestępczego światka.

Tym razem zakończenie jest z przytupem, że nie ma innej opcji jak zabrać się za czytanie ostatniej części trylogii. Tak, oczywiście sięgnę po finał tej historii by dowiedzieć się jak zakończą się przygody Piotrka, Oli oraz ich przyjaciół.

P.S.
Ale nadal zastanawiam się co jest w tych książkach, że są tak chętnie czytane i kupowane? Może jak przeczytam „Przekręt” to już będę wiedzieć.




sobota, 6 czerwca 2020

#545 - Karuzela



Po książkę „Karuzela” Pauliny Świst sięgnęłam pewnie dlatego, że wszędzie wszyscy mówią o jej najnowszej powieści. Poza tym nie oszukujmy się, wokół samej autorki także narosło wiele tajemnic. Jakich? Na pewno takich, że nikt nie wie jak owa autorka wygląda, gdyż Paulina Świst to pseudonim artystyczny adwokatki z Wrocławia. Ale czy tak jest naprawdę? A może ten Wrocław to także jedna wielka ściema i pani Paulina pochodzi z moich rodzimych Gliwic, i może co poniektórzy domyślają się kim jest. Ale ile w tym prawdy nie wie nikt. Zastanawiające jest dlaczego autorka nie chce ujawnić swej tożsamości? Może dlatego, że bohaterowie jej książek są adwokatami i prokuratorami, którzy wcale nie są tacy grzeczni jakimi być powinni: posługują się łaciną podwórkową i dodatkowo uprawiają dziki seks. 

„Karuzela” przedstawia historię Piotrka Orłowskiego oraz Aleksandry Tredel. Obydwoje są wmieszani w karuzelę vatowską. I niestety ktoś chce ich wpakować ich do pierdla. Dawny znajomy wyciąga historię sprzed wielu lat i pragnie zemsty. Dodatkowo tych dwoje zaczyna łączyć nie tylko „karuzela” ale także uczucie pełne pasji i namiętności. 

Powiem tak, ta książka nie jest wymagająca. Czyta się ją bardzo szybko. Akcja leci na łeb na szyję. Jest tajemnica, jest seks, są przekleństwa i są trupy. Jest światek przestępczy, jest ucieczka, są zdrady i hazard. Powiem Wam pomimo ostrych scen seksu, książkę czytało mi się całkiem dobrze. Może dlatego, że historia nie zmusza do myślenia, tylko do przewracania stron by dowiedzieć się co będzie dalej. 

Słyszałam kilka głosów, że powinnam sobie darować, bo to kiepska powieść. Nie jest zła, nie jest wybitna, jest świetną rozrywką. Erotyzmu tutaj dużo nie ma. Skoro dotarłam do końca to znaczy, że nie było źle. Na pewno lepsza niż „365 dni”, bo tę odłożyłam po przeczytaniu pierwszej strony. I jest lepsza niż Grey, gdyż jak to powiedziałam znajomej - „mniej się bzykają”. Przekleństwa, którymi bohaterowie raczą nas prawie na każdej stronie, da się przeżyć. Tylko od razu pojawia się pytanie: czy adwokaci rzeczywiście tyle klną i pieprzą się jak króliki wszędzie gdzie popadnie? 

Jeśli macie wolne popołudnie i chcecie przeczytać coś niewymagającego to „Karuzela” się do tego nadaje. Nie doszukujcie się w niej żadnej górnolotnej literatury. To typowa książka rozrywkowa. I dla tej rozrywki postanowiłam doczytać dwie kolejne „Sitwę” i „Przekręt”. A potem sięgnę po mroczny kryminał.