W zeszły weekend jeśli dobrze pamiętacie odbyły się Targi Książki w Katowicach. Wiele osób już na ich temat się wypowiadało. Byli to przede wszystkim blogerzy który brali czynny udział w tym właśnie wydarzeniu oraz kilku Autorów którzy przez Spodek się przewinęli. Osobiście nie będę o nich wspominać, bo przecież wszystko na ten temat zostało powiedziane. Prawie. Pewnie jesteście ciekawi czemu, prawie. Otóż, na panelach dyskusyjnych wśród osób blogujących znalazł się ktoś, kto ze światem blogowym ma niewiele wspólnego. W sumie łącznikiem z blogosferą jestem ja, a osobą jest mój facet Jorx, który powoli jest już rozpoznawany, chociażby w mojej grupie Śląskich Blogerów Książkowych. A po targach w Krakowie i teraz w Katowicach ma większą ilość blogujących znajomych. Już wyjaśniam do czego zmierzam, bo jak na razie to wychodzi mi z tego masło maślane. Otóż w drodze powrotnej z Katowic wywiązała się między nami dyskusja na temat blogowania, ludzi z blogosfery oraz czytania i pisania. No i w pewnym momencie Jorx napomknął, że może kiedyś napisze jakąś opinię o książce. Podchwyciłam ten pomysł a jakże. Jednak poprosiłam go by napisał swoją opinię o tym co działo się w Spodku. Przez chwilę kręcił nosem, ale w końcu pomysł zagnieździł się na dobre pod łepetynką. I tak właśnie narodził się tekst który znajduje się poniżej. Oddaję głos Jorx’owi. (życzę cierpliwości i wytrwałości w czytaniu, tekst długi ale jak dla mnie całkiem trafny)
Część I „ O targach”
Mieszkam na Śląsku całe życie, od pięciu lat pracuje w Katowicach i z okna biura widzę Spodek, chyba najbardziej znany i rozpoznawalny budynek w regionie, i poza nim. Ale nigdy tam nie byłem, nigdy nie przekroczyłem jego podwoi, bo nigdy się nie zdarzyło by była ku temu okazja. Aż do ostatniej soboty…
W październiku moja lepsza i piękniejsza połówka zabrała mnie na targi książki do Krakowa. Sam nigdy bym się tam nie wybrał, bo obcować z literaturą wolę w zaciszu domowym, albo w małej klimatycznej księgarni tudzież antykwariacie – nikt mi nie przeszkadza i atmosfera jest sprzyjająca.
Targi w Krakowie to Targi przez duże „T”, te w Katowicach … no cóż jakie były, każdy kto był widział.. i jest to bardzo smutne…
Nie wiem czego zabrakło organizatorom, może wyobraźni a może, tylko i aż, odwagi aby odwołać całą imprezę. Choć wiem, że odwołanie targów jednoznaczne byłoby do przyznania się do porażki i pewnie odbyłoby się to ze szkodą dla tych nielicznych, którzy na nie przybyli, ale dałoby nadzieję na przyszłość.
Kiedy wszedłem na halę wystawową moim pierwszym wrażeniem było zdziwienie – z zewnątrz Spodek wydawał mi się dużo większy i oczekiwałem czegoś innego, większego. Ale moje oczekiwania względem budowli są niczym w porównaniu z tym co zobaczyłem na płycie – tam gdzie rozłożyły swoje stoiska wydawnictwa. Jedyne jak mogę to określić to „bida z nędzą przez świat pędzą”. Niedawne wspomnienia z Krakowa i to co zobaczyłem w Spodku spowodowały, że było mi wstyd.
Śląsk jest regionem, który zasługuje na swoje miejsce na mapie kulturalnych imprez Polski, jest przecież wspaniały muzyczny „OFF FESTIWAL”, więc czemu - motyla noga - nie książki ?!
Z wydawnictw, które wysłały na targi swoich przedstawicieli, z tych większych dostrzegłem tylko Sonia Draga, Dreams, Nasza Księgarnia, no i Granice, które jako wortal idealnie wypełniają swoje powołanie promując literaturę i czytelnictwo. Pozostałe stoiska należały do małych i regionalnych wydawnictw, na przykład Muzeum Śląskiego (wiem, że nie jestem dokładny i nawet nie zamierzam, bo tak naprawdę nie postarałem się nawet o program targów i listę wystawców – nie widziałem potrzeby, nie chciałem mieć w ręku namacalnego dowodu porażki).
Jednym ze skojarzeń, które przyszło mi do głowy kiedy stałem przy stoisku Granic, było że jest to ostateczna granica indolencji organizatorów targów. I nie tylko ich, lecz także tych pod których auspicjami targi się odbywały.
Podsumowując targi …
Na + :
Autorzy na wyciągnięci ręki i panele na poziomie – to cieszy.
Na -:
Mało książek.
Jeszcze mniej ciekawych wydawnictw – szczytem dla mnie była niemożność kupienia najnowszej książki Anety Jadowskiej, która była gościem targów.
Całość nieudanych targów książki w Katowicach dopełniają liczne stoiska z biżuterią i innymi pięknymi, ale nie będącymi książkami – duperelami. Wiem, wiem, podczas targów zawsze są takie stoiska, i chwała im za to, ale tym razem proporcje zostały zaburzone, i to bardzo.
I na koniec …WTF ?!.. Fotele do masażu i sprzęt sportowy ?!
Część II „ O blogerach”
Z tego co mogłem się zorientować i zauważyć, targi dla blogerów są głównie okazją do spotkania.
Oczywiście jest to też okazja do spotkań z autorami i nawiązania współpracy z wydawnictwami,
ale z tego co wiem odbywa się ona zazwyczaj w sferze internetowej, poza targowej.
W tym roku wortal Granice ogromnie wspomógł internetową społeczność miłośników książek
i przekazał ponad pięćdziesiąt tytułów w ramach prezentów dla blogerów biorących udział w panelach dyskusyjnych. Dlaczego o tym piszę? Bo uważam, że warto Granice z tego względu wyróżnić.
W tym roku, tak jak w poprzednim, Śląscy Blogerzy Książkowi wykorzystali swoją szanse i wzięli udział w targach, i po raz drugi pokazali się z dobrej strony. I nie tylko ŚBK, ale też blogerzy z innych stron Polski – Opole i Kraków, mieli swoich nieoficjalnych przedstawicieli.
Sobotnie panele dyskusyjne cieszyły się powodzeniem. I nawet jeśli ktoś zarzuci im brak profesjonalizmu i powie, że nikt prócz blogerów nie brał w nich udziału, to odpowiem, że
pasjonaci, którzy je prowadzą nawet nie próbują się pokusić o miano profesjonalistów.
A co do drugiego zarzutu to też nie mogę się z nim zgodzić, bo ja przysłuchiwałem się dyskusji i nikt mnie nie wyganiał. Ba, zadałem nawet pytanie i uzyskałem odpowiedź. Dodam, że autorzy też przysłuchiwali się rozmowom.
O czym były rozmowy ? A to różnie… w zależności od tego kto zabierał głos tak toczyła się dyskusja.
Było o tym czy na blogu książkowym powinny pojawić się tylko recenzje książek i inne około książkowe tematy czy może też inne tematy są dozwolone. Czy wrzucenie notki na inny temat niż szeroko rozumiana literatura jednoznaczne jest ze zmianą profilu bloga na „lifesytle’owy”.
No bo gdzie jest granica ? Jakie powinny być proporcje testów o książkach i tych wszystkich pozostałych. Ilu blogerów- tyle opinii, ale atmosfera dyskusji wspaniała.
Gorący temat ostatnich tygodni też się pojawił. Ale wpis K.T.Lewandowskiego nie był najważniejszym tematem rozmów, raczej był impulsem do dyskusji na temat czym są teksty zamieszczane na blogach – czy są rzeczywiście recenzjami w pełnym tego słowa znaczeniu czy są może raczej tylko „osobistymi opiniami na temat” z lekki rysem recenzenckim w tle. Z tego co pamiętam, to do pisania stuprocentowych recenzji nikt się nie chciał przyznać, ale to dobrze, bo moim zdaniem blogowanie to pasja i tak to postrzegam. Oczywiście można na blogu chcieć zarabiać i tu pojawił się kolejny temat do dyskusji – statystyki. Ale mnie osobiście jakoś to nie pasuje do całości. Choć z drugiej strony całkowicie rozumiem, że fajnie jest robić coś co się lubi (nawet kocha i uwielbia), a jednocześnie zajęcie to pozwala zarabiać pieniądze, większe lub mniejsze, bo utrzymywać się z tego mogą tylko nieliczni.
Co jeszcze ? Tematów przewijających się w panelach było wiele i pewnie jeszcze nie raz powrócą, bo problemy blogerów nie znikną z dnia na dzień, a wydaje mi się, że wręcz będą się mnożyć.
Jest jeszcze jedna godna zauważenia inicjatywa Śląskich Blogerów Książkowych jaką jest wymiana książek. W wymianie brały udział książki w dwóch kategoriach – od 2002 do 2008, oraz od 2009 do 2014. Po raz kolejny można było przyjść z własnymi książkami i wymienić je na inne,” nowe”, takie których jest się ciekawym. Zasada wymiany była prosta – ile przyniesiesz tyle zabierzesz ze sobą.
Zacząłem od tego, że targi dla blogerów są okazją do spotkania. Często w sieci dyskutuje się z kimś kogo nie widziało się w życiu na oczy, i dopiero takie wydarzenie jak targi pozwala się spotkać, i tak było tym razem.
Wieczór przy pizzy i piwie, herbacie i czekoladowym shake’u. Kto co lubi. Dyskusje na temat blogów, rozmowy bardziej lub mniej prywatne – czyli to co najlepsze w gronie przyjaciół i znajomych.
„I ja tam byłem miód i wino piłem” i wyśmienicie się bawiłem. Dziękuję wam wszystkim.
Część III „ O mnie”
Może się zastanawiacie co to za szaleństwo można popełnić w wieku trzydziestu trzech lat.
Otóż już tłumaczę. Dałem się namówić w ramach „eksperymentu socjologicznego” na napisanie tego tekstu.
Prócz chęci pisania (o czymkolwiek – choćby o świeczkach) i chęci wyrażania swoich opinii „na temat”, ale też wyrzucania w eter swoich emocji , bycie blogerem pozwala człowiekowi poczuć się częścią czegoś większego, częścią większej wspólnoty, która bardziej lub mniej jednolita i zgodna, daje poczucie wartości.
Nie jestem blogerem. Nie prowadzę własnego bloga i pewnie nigdy nie będę, bo nie jestem pasjonatem, choć po tych targach i spotkaniu z wami rozumiem czemu blogujecie. Jestem cynikiem i sceptykiem, pesymistą i minimalistą. Ale jestem jaki jestem, i jestem sobą. Znajomi mówią mi Jorx, a z imienia i nazwiska: Wacław Bajor.
Pozdrawiam, mam nadzieję, że dotarliście do końca tekstu.