środa, 25 kwietnia 2018

#479




Droga Tachykardio!

Jestem o tym przekonana, że wiele razy znalazłaś się w czarnej dupie. W miejscu z którego nie potrafiłaś się wydostać, miejsca rozpaczy i smutku. Tak, każdy z nas był w takim miejscu.
I zawsze mamy problem by z niego wyjść. Czasem bywa nam w nim dobrze, a czasem mamy ochotę uciec, bo ileż można siedzieć w czarnej dupie. A do tego by się stamtąd wydostać potrzebny jest dobry GPS. Osobiście polecam „GPS szczęścia, czyli jak wydostać się z Czarnej D.” Magdaleny Witkiewicz i Marzeny Grochowskiej, czyli książkę, którą dopiero co skończyłam czytać.

Wincentyna Zwyczajna – Takajakty budzi się pewnego dnia w koszmarnym pensjonacie w Czarnej Dupie. Z trudem przypomina sobie jak się tam znalazła. Otóż jej szef, chciał by koniecznie napisała fenomenalny artykuł godny pierwszej strony „New York Times’a”. Jeżeli go nie przyniesie to znajdzie się w czarnej dupie. Nie pozostaje nic innego jak wyruszyć na poszukiwania idealnego tematu.

Nie jest to w żadnym wypadku typowy poradnik. Ta książka pokazuje, że z Czarnej Dupy zawsze jest wyjście, i to tylko od nas będzie zależało czy będziemy tam krótko czy zapuścimy korzenie. W tej książce nie ma nic wymyślonego - jest tylko sama prawda. Opisana przez Magdę w bardzo zabawny sposób, natomiast przez Marzenę wyjaśniona w ten bardziej poważniejszy coachowy sposób, ale wciąż zrozumiały dla każdego.

Bo dla każdego z nas Czarna D. jest inna. Ale niezmiennie oznacza problemy, które nas za bardzo przytłaczają. Jednak czasami bywa tak, że jest nam tam dobrze, bierzemy kołderkę i postanawiamy zostać, bo boimy się czegoś lepszego. Boimy się sięgnąć po marzenia, bo rzucone nam pod nogi kłody są tak wielkie, że nie mamy siły by podnieść nogi do góry i zrobić krok. Ale my nie możemy się poddać, musimy walczyć i brać się z problemami za bary. 

Ta książka to motywacja do działań, do poszukiwania szczęścia, do spełniania marzeń. Do zrobienia tego najważniejszego kroku do przodu, do zmian. A potem przecież będzie kolejny i kolejny. Będzie z górki. 

Polecam tym, którzy za często wpadają do Czarnej Dupy i za długo tam przesiadują. Ale także dla tych, którzy omijają to miejsce. Ostatnio nawet mój Mąż wspominał coś o pobycie w Czernej D., więc na wszelki wypadek podrzucę mu tę książkę. By był tam tylko przez chwilę. 

Pozdrawiam serdecznie
Archer 

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Od Deski Do Deski





poniedziałek, 23 kwietnia 2018

#478





Droga Tachykardio!

Lubię sięgać po kryminały, w których ciężko mi na początku wytypować zabójcę. Gdzie całe śledztwo i poszukiwania zabójcy trwają, trwają, i trwają. Aż do samego końca. A gdy w końcu tajemnica zostaje wyjaśniona, pojawia się okrzyk: ”No tak, przecież to było oczywiste”. Właśnie tak miałam podczas czytania kryminału „Spacer na krawędzi” Sherri Smith. 

Pewnego dnia Mia otrzymuje telefon od szeryfa informujący ją, że zaginął jej brat mieszkający wciąż w małym, rodzinnym miasteczku. Mało tego, okazuje się, że Lucas jest oskarżony o morderstwo swojej uczennicy. Mia nie wierzy, że jej brat byłby do tego zdolny. Na własną rękę postanawia przeprowadzić śledztwo. To co odkryje wzburzy życiem małego miasteczka i jego mieszkańcami. A prawda okaże się szokująca. 

Przyznam Ci się, chociaż sama wiesz i to bardzo dobrze, że nie często sięgam po kryminały. Wynika to z tego, że boję się bać i nocnych szmerów mieszkania. Bo wiesz wyobraźnia działa. Ale to właśnie jest piękne w czytaniu - pod powiekami tworzymy obrazy tego o czym właśnie przeczytaliśmy. Tak było także w tym przypadku. I bałam się nie na żarty. 

Powiem Ci jeszcze, że główna bohaterka przypominała mi trochę tę z książki „Dziewczyna z pociągu”. Mia nie była uzależniona od alkoholu, ale od leków. Leków, które trzymały ją przy życiu, nakręcały do działania. 

Autorka akcję powieści osadziła w małej miejscowości. A jak dobrze wiemy małe społeczności mają to do siebie, że wszyscy o wszystkich wiedzą. Jednak nie zawsze jest to pomocne. Każdy ruch jest obserwowany i nic nie da się ukryć. Ale czy na pewno? Przecież osoba która zabiła dziewczynę, nie została złapana od razu. Śledztwo posuwało się do przodu w ślimaczym tempie. 

Nie jest to krwawy kryminał, ale intryga dobrze jest poprowadzona i do prawie samego końca nie wiemy kto zabił. 

Polecam i pozdrawiam serdecznie
Archer

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins Polska


poniedziałek, 16 kwietnia 2018

#477

Niebawem, bo już w najbliższą środę 18.04.2018 na półkach księgarnianych pojawi się najnowsza powieść Ałbeny Grabowskiej "Kości proroka". Powiem Wam, że jestem bardzo ciekawa tej książki. Dlaczego? Ponieważ dotychczas książki Ałbeny kojarzyły mi się przede wszystkim z powieściami obyczajowymi, z sagami rodzinnymi. A tym razem jak czytam na stronie Wydawnictwa Marginesy: 




Nowa powieść autorki słynnej trylogii „Stulecie Winnych”
Powieść kryminalna w duchu Dana Browna

Silne kobiety od zawsze zmieniały bieg historii.

W bułgarskim Płowdiwie, w teatrze antycznym, znaleziono zwłoki polskiego posła. Został ukrzyżowany, jego odciętą głowę postawiono na tacy, a na ciele wymalowano znaki. Młody policjant prosi o pomoc archeolożkę – przyjaciółkę z dzieciństwa, Polkę o bułgarskichkorzeniach. Im bliżej jednak są prawdy, tym większe grozi im niebezpieczeństwo – i tym bliżsi się sobie wydają.

Cesarstwo Bizantyjskie. Dwunastu bogomiłów wędruje do Konstantynopola z największym skarbem – Świętą Księgą. Z obawy przed kradzieżą mają sześć falsyfikatów. Tylko jedna księga jest prawdziwa i żaden nie wie która. Czy Cyryl, najsprytniejszy z braci, zapewni powodzenie tej misji i obroni się przed urokiem Alissy, prawej ręki księżniczki Anny?

Pierwszy wiek. Nauczyciel prowadzi uczniów do Jerozolimy. Mało kto rozumie, co ma nastąpić. Rybak Ariel staje się kronikarzem wyprawy i mimowolnie przyczynia się do fałszerstwa Nowego Testamentu. Po śmierci Chrystusa wpada w sidła Herodiady i jej córki Salome. Czy pomoże mu piękna służąca Danaila i czy zdoła wrócić do żony i córki?

Trzy splatające się wątki i wiele tajemnic. Czyje kości odnaleziono na Wyspie Świętego Jana? Co łączy niezwykłe znalezisko z morderstwem polskiego posła? I wreszcie kto ukradł świętą księgę bogomiłów?

Czujecie się zaintrygowani? Bo ja bardzo.

czwartek, 12 kwietnia 2018

#476



Wszyscy którzy mnie znają wiedzą, dobrze, że nie sięgam ani po biografie ani po autobiografie ani po powieści z tłem historycznym. Czasem jednak się wyłamuję. Tak właśnie było w przypadku autobiografii Beaty Pawlikowskiej „Życie jest wolnością”

Pani Pawlikowskiej nikomu przedstawiać nie trzeba. Jestem pewna, że wielu z was kojarzy ją z książkami podróżniczymi czy też z audycjami w rozgłośniach radiowych. Niektórym zaś może się kojarzyć z dużą ilością wydawanych książek. To fakt, że Beata Pawlikowska jest przez wielu nazywaną ekspertką od „wszystkiego czyli tak naprawdę od niczego”. 
Sama muszę się przyznać, że znajdowałam się w tej grupie. Do czasu przeczytania właśnie tej książki. Bo czy jedna kobitka może znać się na tym wszystkim o czym pisze? Chodzi mi o to, że daje rady na wszystkie tematy: bulimię, anoreksję, uczy języków obcych, podróżuje. No i rozjaśniło mi się właśnie po przeczytaniu autobiografii. Autorka te wszystkie książki pisała bazując na własnym życiu, na własnych doświadczeniach. Tu nic nie jest naciągane ani wydumane. Myślę, że żadnego sztabu, który za Beatę pisze te wszystkie książki także nie ma (wielu się nad tym zastanawiało, że ktoś inny pisze książki a Autorka tylko sygnuje swoim nazwiskiem)

Myślę, że każdy powinien przeczytać tę książkę. Nie tylko dlatego by zrozumieć, że Beata Pawlikowska ma potrzebę pisania i robi to od zawsze, ale tak jak mówi Autorka: Trzeba mieć wiarę 
w siebie. Wierzyć w to co się robi. Robić to stuprocentowo uczciwie całym sercem i umysłem.”

Dzięki tej książce poznajemy samą Autorkę. Tę książkę można porównać do rozmowy przy kawie, gdzie odkrywamy myśli, uczucia i pasje. Polecam by dzięki tej książce odkryć siebie i uwierzyć, że możemy wszystko. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Edipresse 


poniedziałek, 9 kwietnia 2018

#475



Książek o sile przyjaźni i jak ważna jest ona w naszym życiu powstało wiele. Jednak takiej książki jaką napisały wspólnie Agata Przybyłek i Natalia Sońska jeszcze nie było. I choć może jest podobna do innych powieści traktujących o przyjaźni toczytelnicy, którzy znają książki autorek wiedzą, że są one wyjątkowe. Tak samo jak młode autorki. 

Anna i Ludmiła przyjaźnią się ze sobą od pierwszego dnia studiów. Miłka wyszła za mąż za Piotra, który przejął rodzinną restaurację. Jednak praca w gastronomii nie jestem tym o czym marzy kobieta. Pasjonuje się fotografią i tak naprawdę chciałaby się tym zajmować. Swoją szansę dostaje od Jana, podróżnika i blogera, których poszukuje fotografa, który zrobi zdjęcia do jego najnowszej książki o Toskanii. Ten wyjazd bardzo źle wpływa na małżeństwo Miłki i Piotra. Anna natomiast wychowuje małą córeczkę. Jej mąż Kamil pływa na statkach. Pewnego dnia na jego statek napadają piraci, a Kamilowi cudem udaje się ujść z życiem. Wraca do domu. Jednak przeżycia odciskają na nim niewyobrażalne piętno. Życie jego i Anny zmienia się diametralnie. W ich małżeństwie również pojawia się kryzys. Ale Anna i Ludmiła mogą liczyć na siebie. Czy aby na pewno?

Przybyłek i Sońska osobno piszą świetnie, razem- cóż, także znakomicie. Podczas czytania czytelnik zastanawia się, którą część napisała ,która z autorek. Do niektórych rzeczy można się przyczepić. Ale to literatura „rozrywkowa” mająca na celu rozluźnić czytelnika, przynieść mu radość z czytania i oderwać od codzienności. A nie kazać mu wyszukiwać błędów, przyczepiać się do nich jak rzep do psiego ogona. Chyba tylko do jednej sprawy mogę się bardzo przyczepić. Otóż od samego początku Ludmiła i Anna łączy przyjaźni. Taka na dobre i na złe. Mogą na siebie liczyć, wspierają się bardzo. Wyraźnie widać pokrewieństwo dusz. Rysa pojawia się gdy Ludmiła popełnia błąd. Zdaje sobie z tego sprawę, że zrobiła źle. Anna nie wspiera, wręcz przeciwnie, robi karczemną awanturę i pozostawia ją z problemem samą. Czy tak zachowują się prawdziwi przyjaciele? Odpowiedź jest tylko jedna: nie. Myślałam, że nie należy nikogo potępiać, lecz należy wspierać i pomagać. Wysłuchać i ewentualnie, jeśli jest możliwość, pomóc rozwiązać problem. Przecież czasem łatwiej zrobić to z przyjacielem. A przyjaciele są nie tylko od tego by się z nami śmiać, ale także płakać. 

Jeśli przymkniemy oko na błędy to „Przyjaciółki” okażą się świetną obyczajówką.