Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Śląsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Śląsk. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 listopada 2019

#529 - Jeszcze jedno marzenie




Ostatnio sięgam po książki, których pewnie sama od siebie bym nie przeczytała. Tak właśnie było z książką Magdaleny Zeist „Jeszcze jedno marzenie”. Przeglądając instagrama wpadło mi zdjęcie Bajkowelove z tą właśnie książką oraz opinią. Poczułam się zaintrygowana i zachęcona do tego by tę książkę przeczytać. Nie czekając długo, odpaliłam Legimi, wrzuciłam książkę na półkę, zsynchronizowałam czytnik i oddałam się lekturze. 

Gaja i Igor to młodzi ludzie, prowadzący własną firmę. Poznali się kilka lat wcześniej. Pewnego zimowego dnia Gaja była świadkiem wypadku starszego pana. Odprowadziła go do domu. Okazało się, że ten pan był właśnie dziadkiem Igora. I tak zaczęła się miłość. Miłość, która do łatwych nie należy. Igor bowiem poważnie choruje na serce. Z każdym dniem, jego stan się pogarsza. Konieczny jest przeszczep serca. Po jednej z rozmów z dziadkiem Luckiem, młodzi tworzą listę rzeczy, które chcą zrealizować w najbliższym czasie. Czy im się uda zrealizować plan? Czy może życie pokrzyżuje im plany? Tego nie zdradzę, doczytajcie sami. 

Powiem Wam, że jak na debiut to książka jest naprawdę dobrze napisana. Serio. W szczególności, że autorka nie bała się poruszyć bardzo ważnego tematu, jakim jest dawstwo narządów. Mam wrażenie, że niewiele się o tym mówi. Nie ma zbyt wielu autorów, którzy o tym piszą. Ja osobiście w chwili obecnej nie potrafię sobie przypomnieć żadnego tytułu, w którym bym o tym czytała. Myślę, że głośniej było o dawcach szpiku. Jeśli chodzi o temat dawstwa narządów, to autorka przygotowała się bardzo dobrze. 

Książkę przeczytałam z jeszcze większą przyjemnością, bo akcja rozgrywała się w miastach bliskich memu sercu. A konkretnie w Zabrzu (tam się urodziłam) w Śląskim Centrum Chorób Serca, w którym nie tak dawno temu bywałam codziennie (na kardiologii). A także w Gliwicach w mieście w którym mieszkam. Brakowało mi tylko szczegółów miejsc, w których bywali i mieszkali bohaterowie. No nie oszukujmy się, ciekawość moja wzięła górę i chciałam wiedzieć, gdzie dokładnie mieściło się mieszkanie Gai oraz Igora. Ale umówmy się, nie można mieć wszystkiego. 

Jeśli poszukujecie książki, która jest pełna miłości, tej prawdziwej, najczystszej, która jest sensem naszego życia, to ta właśnie książka jest dla Was. 

Powiem Wam jeszcze na ucho, że jak dotrzecie do końca to złapiecie się za głowę. Bo jest twist i czytelnik zbiera szczękę z podłogi. Acha i jeszcze jedno! Nie zapomnijcie o chusteczkach, myślę, że będą Wam potrzebne. 
Polecam. 

niedziela, 14 kwietnia 2019

#515 Kryminalne przypadki Matyldy



Komedie kryminalne lubię bardzo. Zaczytuję się w książkach Alka Rogozińskiego, Marty Matyszczak, Olgi Rudnickiej czy też Marty Obuch. No i kocham od zawsze królową czyli Joannę Chmielewską. Bo dla mnie to ona jest królową, a nie Bonda. Taki psikus. Ostatnio u kogoś na profilu dostrzegłam zapowiedź książki Bożeny Mazalik „Kryminalne przypadki Matyldy”. Przeczytałam opis, zauroczyła mnie okładka i stwierdziłam, że jak tylko będzie na legimi to przeczytam. No i przeczytałam. A czy mi się podobało?

Matylda ucieka sprzed ołtarza. Jej kolega z czasów szkoły proponuje jej zamieszkanie u siebie w Sarnim Dworze w okolicy Tarnowskich Gór. Dziewczyna z ogromną chęcią przystaje na tę propozycję, gdyż wie, że tam na spokojnie będzie mogła zająć się malowaniem obrazów na swój wernisaż. Dodatkowo zapomnieć o tym co się wydarzyło w jej życiu. Niestety, na spokój nie może liczyć. Kilka dni po przybyciu w szopie znajduje zwłoki, dookoła dzieją się dziwne rzeczy a sama Matylda zostaje główną podejrzaną. Razem z przyjaciółką postanawiają zabawić się w detektywów i odkryć kto morduje. 

Książkę czytało się bardzo dobrze. Może dlatego, że akcja działa się tutaj, niedaleko na Śląsku. A konkretniej w okolicach Tarnowskich Gór, Księżego Lasu, Zbrosławic. Miejsc, które znam, w których bywałam. Nie wiedziałam jednak, że Autorka właśnie pochodzi z tych rejonów. Dlatego niebywałym smaczkiem były wędrówki głównych bohaterek po nieczynnych korytarzach kopalń, które znajdują się właśnie w tych rejonach o których wspomina Autorka. Aż sama miałam ochotę wybrać się do tych miejsc. Ponadto polubiłam się z Matyldą. Z tą szaloną malarką, która bezpardonowo wpakowywała się w samo centrum wydarzeń. Oczywiście, że na własne życzenie. Matylda to bardzo uparta osóbka, ciekawska, przebojowa i nie do końca bezbronna. 

Jeśli poszukujecie dobrego czytadła to polecam Wam tę książkę. Uśmiechniecie się od czasu do czasu, powkurzacie i będziecie chcieli wiedzieć kto zabił. Polecam.

wtorek, 8 maja 2018

#481



Dwa lata temu wpadła w moje ręce książka Marty Obuch „Łopatą do serca”. Przyznam, że ubawiłam się przy niej przednio. Postanowiłam poznać dalsze losy bohaterów, więc sięgnęłam po książkę Marty „Francuski piesek”. A czy było zabawnie? Oj było!!!

Misia i Zuzia cieszą się chwilowym spokojem. Mąż tej pierwszej, szef grupy przestępczej siedzi w więzieniu. Dziewczyny są szczęśliwe u boku swoich katowickich policjantów. Misia remontuje dom, który kupiła, ale jej chłopak nie jest chętny do tego, by się do niej przeprowadzić. Zuzia natomiast narzeka na zbytnie zaangażowanie swojego faceta. Pojawia się także Ryszarda, której komornik zajął mieszkanie. A żeby dziewczyny nie zanudziły się na śmierć… Zuza znajduje trupa. I wtedy się zaczyna… A co? O tym poczytajcie sami. Nie będę przecież psuć wam apetytu. A powiem, że jest smacznie. 

Ubawiłam się setnie czytając tę książkę. Dawno nie czytałam tak świetnego kryminału okraszonego dowcipem. Uwierzcie mi, kiedy czytałam tę książkę w pociągu bardzo broniłam się przed wybuchami śmiechu, żeby pasażerowie nie zaczęli dzwonić po karetkę. Bo muszę przyznać, że Autorka zaserwowała nietuzinkowe pomysły swoim bohaterkom, które to skwapliwie wprowadzały w czyn. Jak dla mnie na prowadzenie wysuwają się zwłaszcza dwa: konserwacja trupa w cynamonie oraz użycie „broni biologicznej” w ZUS-ie. Uwierzcie mi, była to strasznie „gówniana” sprawa. 

I jedno wiem na pewno: Pani Marto, kocham Panią, za dowcip i barwne postacie, za inteligencję, którą wplata Pani w swoje powieści, za lekki styl oraz przede wszystkim za Śląsk. I zdecydowanie po przeczytaniu książki, do głowy przychodzi jedna myśl: gdzie diabeł nie może tam babę pośle. 

Kryminały Marty Obuch, powinny być przepisywane na receptę zamiast leków antydepresyjnych. Idealnie poprawiają humor. Pewnie niebawem doczytam pozostałe książki Autorki. Tylko niech ktoś rozciągnie dobę. 

środa, 15 kwietnia 2015

#338

Chciałabym Was serdecznie zaprosić na kolejną wymianę książkową, którą organizują po raz szósty Śląscy Blogerzy Książkowi.
Tym razem będziemy się wymieniać w zaprzyjaźnionej Księgarni i Antykwariacie Kocham Książki w Katowicach. 
Kiedy? W najbliższą sobotę 18.04.2015