Dość często sięgam po książki których okładka mnie zachwyciła. Te książki przyciągają wzrok, a przez to mają w sobie coś takiego, że mam ochotę zatopić się w ich historii. Tak właśnie było w przypadku książki „Apetyt na życie” Mary Simes.
Ellen przyjeżdża do małego miasteczka, w którym tydzień wcześniej umarła jej ukochana babcia. Kobieta chce wypełnić ostatnią wolę starszej pani i oddać list pewnej ważnej osobie z przeszłości babci. Wypadek, któremu ulega Elen na samym początku pobytu w Beacon, jest początkiem serii niefortunnych zdarzeń które ją spotykają. Czy dowie się kim był tajemniczy adresat listu? Czy odkryje ukrytą prawdę o swojej babci? Kim okaże się Roy? I Jak bardzo pobyt w Beacon zmieni Ellen?
„Apetyt na życie” to książka, od której nie możemy się oderwać. Autorka stworzyła interesującą historie, chociaż dla niektórych może to być historia jakich wiele, bo przecież większość historii miłosnych jest podobna do siebie.
Kiedy zagłębiamy się w świat Ellen, razem z nią poznajemy tajemnice, którą ukrywała przed najbliższymi babcia. Poznajemy jej młodość, pasje i dawno utraconą miłość. Ze zlepków, rozmów, spotkań, odkrywamy jej przeszłość i to kim była.
„Apetyt na życie” to nie tylko powieść o poznawaniu tajemnic, to także powieść o tym, że raz obrana droga niekoniecznie musi być tą właściwą. Bo przecież nagle może się okazać, że to co uważaliśmy za dobre dla nas, wcale takie nie musi być. A życie mamy jedno i powinniśmy przeżyć je jak najlepiej.
Polecam tą książkę tym którzy chcą się oderwać od codzienności i pragną zaszyć się w miasteczku, gdzie nic się nie dzieje, ale gdzie można znaleźć miłość i być szczęśliwym piekąc jagodowe babeczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz