Coś mi się zdaje, że po przeczytaniu, „Zdobyć Rosie. Początek gry” Kirsty Moseley porzucę na jakiś czas gatunek New Adult. Dlaczego? Zaraz Wam opowiem.
Nate jest najlepszym przyjacielem Ashtona. Agentem SWAT. Przystojny, pewny siebie chłopak, który źle znosi brak zainteresowania przez płeć przeciwną. Można śmiało stwierdzić, że dziewczyny same mu wskakują do łóżka. Do czasu, gdy poznaje Rosie, najlepszą przyjaciółkę Anny. Urok i czar Nate’a zupełnie nie robią na niej wrażenia. Mimo iż chłopak usilnie stara się ją poderwać, dziewczyna daje mu kosza. Nate się nie poddaje. Wyraźnie da się odczuć, że ciągnie ich do siebie. Rosie szuka kogoś kto będzie przy niej i będzie dla niej wsparciem, a Nate chyba bardziej chce ją zwyczajnie „zaliczyć”. Czy tych dwoje ma przed sobą jakąś przyszłość? Czy rozrywkowy Nate będzie potrafił się ustatkować? Czy Rosie będzie w stanie mu zaufać i wyznać swoje tajemnice?
Czytając dwie wcześniejsze książki Autorki, podobał mi się sposób w jaki przedstawiła bohaterów. Ich życie oraz problemy. Pamiętam, że bardzo zapadła mi w pamięć Anna, dziewczyna, która walczyła z demonami przeszłości i która w końcu je pokonała przy boku ukochanego Ashtona.
Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o głównym bohaterze tej powieści. Nie należy do postaci, które zapadają głęboko w pamięć i tam zostają. Raczej jest kimś o kim szybko się zapomina. Nate został przedstawiony jako facet, który lubi zaliczać panienki. Wiecie, co noc to inna. Wyraźnie tych kobiet nie szanuje. Bo przecież żadna nie oprze się przystojnemu agentowi ze świetną wysportowaną sylwetką. Kiedy odkrył sekret Rosie zachował się dziecinnie. Dało się odczuć, że się poddaje i wycofuje. Ale skoro próbował zbudować jakieś poważniejsze relacje z Rosie, to dlaczego uciekł? Dlaczego jej nie zaufał i nie domagał się wyjaśnień, tylko wpakował się pierwszej lepszej dziewczynie, poznanej w barze do łóżka? Swoim zachowaniem strasznie mnie irytował, ale chyba tak miało być. Jeśli tak, to sorry ale ja tego nie kupuję.
Co do postaci Rosie, to na plus na pewno podobało mi się to, że nie wskoczyła do łóżka Nate’owi. Na minus, że nie odkryła przed nim swoich sekretów od razu. Czasem lepiej na początku wyłożyć kawę na ławę, niż zataić tajemnice i cierpieć gdy prawda wyjdzie na jaw.
Niestety bohaterowie nie przekonali mnie na tyle by poznać ich dalsze losy. Podziękuję. Chyba mi wystarczy.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins
Czyli też sobie mogę odpuścić - bez dobrych bohaterów książka mnie wynudzi.
OdpowiedzUsuńCzytałam i co chwilę zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, że znowu dałam szansę Moseley... Nie liczyłam na coś wybitnego, ale to nawet pod przeciętniaka nie podpada...
OdpowiedzUsuń