czwartek, 2 listopada 2017

#454

I po Targach. 
Nie wiem czy pamiętacie, ale rok temu zarzekałam się, że do Krakowa nie pojadę. Bo tłok, bo ścisk, bo nie ma czym oddychać, nie ma gdzie usiąść i takie tam inne niedogodności. Byłam twarda w tym postanowieniu. Warszawskie Targi minęły i wszystkim naokoło powtarzałam, że nie, w tym roku w Krakowie się nie zobaczymy. I co się nagle stało, że zdanie zmieniłam? Otóż w połowie września mój Mąż zakomunikował mi, że ostatni weekend października ma zarezerwowany na wieczór kawalerski swojego przyjaciela. Oczywiście, jeszcze wtedy nie miałam Krakowa w planach. Jednak po jakimś czasie doszłam do wniosku, że skoro Jego nie będzie to po co ja mam siedzieć sama w domu, skoro mogę jechać w tym czasie na targi? Miałam małego stresa, bo jak to tak, taka mała Archer sama w wielkim mieście? To była szybka decyzja: JADĘ. A co mi tam, chyba się nie zgubię, prawda? I pojawił się problem noclegu. Miała jechać moja przyjaciółka, ale okazało się, że w moim ulubionym hostelu brak miejsc, w innym za drogo, więc przyjaciółka zrezygnowała. Na szczęście pojawiły się dwie dobre dusze, które udostępniły mi swoją kanapę, nakarmiły i nawet na teren targów odstawiły. A trzeba powiedzieć, że plecak swoje ważył i ramiona bolą do dziś. 

A wracając do targów. To znów zarzekam się, że za rok nie jadę, że tylko Warszawa. A jak było? 
Przyjechałam w piątek, z nadzieją na brak tłumów i możliwość spacerowania po terenie targów spokojnie bez przepychania się. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że… tłumy gigantyczne, masa młodzieży i kolejki do szatni. Ale i to nie było najgorsze. W piątek zaplanowano spotkanie z Nicholasem Sparksem. Organizatorzy wybrali dla niego jedną salę, gdzie Autor miał podpisywać książki, ale nie pomyśleli, żeby oddzielić kolejkę po autograf od innych uczestników targów. Chyba po jakimś czasie ktoś podpowiedział, żeby ustawić jakiś łańcuch, żeby bez problemowo przechodzić przez korytarz. Ale i tak fani swoje odstali. Największe podziękowania dla Ejotka za to, że przytuliła moją książkę i zdobyła autograf. 



Halę opuściłam w okolicach 18:00 zmęczona i uzbrojona w kolejne autografy:


Sobota przywitała mniejszą ilością deszczu. Dostarczono mnie prawie pod halę za co dziękuję. Gdy dotarłam pod bramę… cóż… kolejka do kas kończyła się dokładnie przy ogrodzeniu, a ludzie wciąż napływali. Była godzina 11:20. Na całe szczęście akredytacja blogerska pozwoliła mi wejść bez oczekiwania w gigantycznej kolejce. A w samym wejściu spotkałam Pawła, który mnie przygarnął i bez problemu mogłam przecisnąć się przez tłum, który także okupował wejście, to VIPowskie. A czego ja się spodziewałam? Braku ludzi? No chyba jednak nie. I tym razem tłum mnie powalił i przytłoczył. Kolejka do szatni prawie przystopowała, ale miły Pan zabrał mój wielki plecak i nie musiałam stać. Tak, głupi ma szczęście. Jednak jak tylko przekroczyłam próg hali gdzie miało odbyć się spotkanie z Magdą Kordel, to uwierzcie mi miałam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie. Ale obiecałam się przywitać a słowa dotrzymać trzeba.







Tym razem gigantyczne kolejki były w holu i łącznikach gdzie w salach odbywały się spotkania z Remigiuszem Mrozem (swoje książki podpisywał 5h), Camillą Lackberg, Nelą Małą Reporterką. Jednak z tego co słyszałam, organizatorzy też nie zachwycili. 

Przeciskanie się wcale nie jest takie fajne, kiedy napiera na ciebie dziki tłum ludzi, potykasz się o walizki ciągnące się za czytelnikami, a powietrza brak. Najlepsze wtedy są łokcie którymi się rozpychasz, bo inaczej nie dostaniesz się z punktu A do punktu B. Chyba dotarłam do wszystkich do których chciałam dotrzeć i uściskałam tych których miałam. 

Myślę, że gdyby targi przenieśli na Tauron Arena Kraków to byłoby całkiem niezłym rozwiązaniem. Lepszy dojazd, brak korków, więcej powietrza i więcej miejsca do chodzenia. 

A patrząc na tłumy, to wciąż mi się nie chce wierzyć, że ludzie nie czytają książek. 

Zdjęcia z targów są dostępne tutaj w końcu je ogarnęłam.

A poniżej moje zdobycze. I tak, w Naszej małej kawalerce książki są dosłownie wszędzie (no dobra tylko nie w łazience) i wciąż zastanawiamy się gdzie je umieszczać. Chyba czas najwyższy rozejrzeć się za kolejnym regałem.
Zdobycze książkowe no i obowiązkowo torby, bo w czymś te książki trzeba nosić

Cudowny prezent ślubny od Joanny Szarańskiej

Czyż te zakładki nie są cudne? Wydawnictwo Kobiece 

Najlepsze zakładki od Wydawnictwo Kobiece

4 komentarze:

  1. A po południu całkiem przyjemnie... Tłumy nadal, ale bez kolejek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Egzemplarze z dedykacją i autografem są piękną pamiątką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za rok też się pewnie tak spotkamy :)

    OdpowiedzUsuń