Bywają książki, które mnie wołają, przyciągają okładką czy też opisem. Bywa też, że impulsem do ich przeczytania jest film albo serial, który został nakręcony na podstawie danej książki. Kiedy pojawił się serial „Wielkie kłamstewka” stwierdziłam, że go obejrzę. Gdzieś tam w tyle głowy kołatała mi się myśl, że jest także książka. Ale nie chciałam jej czytać. Jednak gdy obejrzałam pierwszy odcinek serialu, zdecydowanie zmieniłam zdanie. Zamówiłam książkę, usiadłam rano i nie mogłam się oderwać.
Cała opowieść rozpoczyna się mocnym akcentem. Podczas wieczoru integracyjnego dla rodziców dzieci z przedszkola Piriwee Public, w nadmorskiej miejscowości niedaleko Sydney dochodzi do śmiertelnego wypadku. Bohaterów poznajemy podczas retrospekcji, podczas tego co wydarzyło się przez pół roku przed wypadkiem. Zaprzyjaźniamy się z Jane samotną matką wychowująca syna, z Madeline odważną i pewną siebie matką trójki dzieci, Celeste tajemniczą i spokojną żoną przystojnego i bogatego męża, matkę bliźniaków. Wszystkie łączy jedno: ich dzieci chodzą do szkoły Piriwee Public. Co się wydarzyło i kto zginął? Cóż, Nie mogę tego zdradzić, bo stracicie chęć na przeczytanie książki.
Książka „Wielkie kłamstewka” skupia się przede wszystkim na przyjaźni Jane, Celeste i Madeleine. Na ich życiu rodzinnym, codzienności, sprawach domowych oraz tajemnicom które każda z nich ukrywa. W tej powieści dużą rolę odgrywa także miasto, a konkretnie hermetyczne społeczeństwo, gdzie wszyscy wszystkich znają i nic się nie ukryje.
To nie jest kryminał, ale dobry mocny obyczaj. Ta książka wciąga od samego początku nie odłożymy jej aż nie dowiemy się kto zginął, nie poznamy sekretów mieszkańców. Autorka w swojej powieści poruszyła temat o którym rzadko się mówi: przemoc domowa fizyczna i psychiczna. Na pozór szczęśliwe małżeństwo Celesty za zamkniętymi drzwiami przemieniało się w koszmar, o którym ona sama nikomu nie mówi. Przecież mogłoby się zdarzyć, że nikt by jej nie uwierzył.
Bo jak to jest możliwe, że mąż ją bije, skoro kupuje jej wszystko czego pragnie, a robił to aby zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Podczas czytania nie opuszczała mnie ciekawość kto zginął na początku książki. Cierpliwie przerzucałem strony układam sobie w głowie plan kto to mógł być.
Kiedy tajemnica została odkryta, cóż nie zdziwiłam się zbytnio, bo można było się tego spodziewać, ale czy na pewno ?
Oprócz przemocy domowej, autorka porusza temat przemocy wśród dzieci w szkołach. I ich częstego niesprawiedliwego traktowania, tylko dlatego, że pochodzą z niepełnej rodziny. Na przykładzie syna Jane widzimy, że przyczepiona mu łatka łobuza pozostaje na długo.
„Wielkie kłamstewka” to opowieść pełna różnych emocji: tych dobrych jak i tych złych. To też powieść o miłości matki do dziecka i tego jak wiele może ona dla niego poświęcić. Myślę, że nie zawiedziecie się na tej książce. To teraz skoro wiem kto zginął mogę zabrać się za serial i przekonać się jak scenarzyści, reżyser i aktorzy poradzili sobie z tą historią.
Serial super, może pomyślę o książce :-)
OdpowiedzUsuńJa również najpierw sięgnę po książkę, a dopiero później pooglądam serial, chociaż baaardzo mnie kusi zamiana kolejności. Wszystko przez obsadę :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie przyniosłam wczoraj „Kłamstewka” do domu. Chyba mamy jakiś synchron?😀
OdpowiedzUsuń