środa, 28 sierpnia 2013

#263



 

Droga Tachykardio!

Nigdy nie było mi po drodze z kryminałami skandynawskimi. Wszyscy się nimi zachwycali a mnie jakoś nigdy nie było dane przeczytać jakiegokolwiek tytułu. Nawet słynnej trylogii Millenium Larssona nie przeczytałam. Bo ja przecież nigdy nie czytam w danej chwili tego co czytają wszyscy. Mimo iż Larsson stoi u mnie na półce już kilka lat. Aż pewnego dnia wpadł w moje ręce kryminał „Statek śmierci” Yrsa Sigurdadottir. Jak to zwykle bywa przeczytałam opis na okładce. I mnie zmroziły rekomendacje. Nie pozostało mi nic innego jak zasiąść w ulubionym fotelu i zagłębić się w lekturę kryminału.

Pewnej nocy do portu w Reykjaviku ma przypłynąć luksusowy jacht należący do pewnego milionera. Na przybycie czekają dziadkowie z wnuczką oraz młody mężczyzna. Każdy z nich czeka na kogoś innego kto ma przypłynąć tym statkiem. Starsi państwo oczekują przybycia swojego syna Egira z żoną Larą oraz bliźniaczkami Arną i Bylgją. Młody mężczyzna natomiast na swojego przyjaciela Hallthora. Gdy wreszcie Jach ukazuje się na horyzoncie wszyscy obserwują go z zachwytem. Wszystko byłoby może w porządku, jednak jacht wpływa do portu z zawrotną prędkością i rozbija się o nabrzeże. Okazuje się, że na pokładzie nie ma nikogo a powinno być w sumie siedem osób. Oprócz rodziny Egira, Hallthora brakuje Prainn’a kapitana oraz Loftura sternika. Co się z nimi stało? Zagadkę tajemniczego zniknięcia pasażerów ma rozwikłać Thora Gudmundsdottir, adwokat wynajęty przez rodziców Egira. Czy uda się jej dowiedzieć co dokładnie wydarzyło się wtedy na jachcie?

Już po przeczytaniu prologu miałam gęsią skórkę i bezdech. Bezdech wywołany przerażeniem i strachem. Nigdy żadna książka nie budziła we mnie tych właśnie emocji. Może dlatego, że dawno żadna z książek aż tak bardzo nie działała na moją wyobraźnię. Yrsie się to udało w 100%. Obrazy które tworzyły się pod powiekami były bardzo realistyczne. 

Książka trzyma w napięciu od pierwszej strony. Akcja jest dynamiczna. Rozdziały przeplatają się między sobą. To znaczy, że poznajemy tę historię z punktu widzenia Thory, która stara się rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci pasażerów oraz historię tego co działo się na statku. Na końcu natomiast jest wyjaśnienie całej sytuacji. Przyznaję, że takiego zakończenia się nie spodziewałam. Trzeba przyznać, że mimo iż Thora jest adwokatem to sprawy śledcze nie sprawiają jej żadnych problemów. 

Podróż na Islandię uważam za udaną. Jestem przekonana, że na pewno tam powrócę, żeby po raz kolejny ramię w ramię z Thorą prowadzić śledztwa. Polecam wszystkim miłośnikom kryminałów. 

Pozdrawiam
Archer

P.S.
Powiem Ci w sekrecie, że kiedy jestem w pracy i przychodzą klienci zainteresowani dobrym kryminałem to polecam im „Statek śmierci” bez mrugnięcia okiem. 

P.S.2
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza


7 komentarzy:

  1. Nie zgodzę się z tym, że akcja jest dynamiczna. Ja przy tej książce bardzo się wynudziłam bardzo i żałuje, że w ogóle po nią sięgnęłam. Jedynie zakończenie mnie oczarowało i mega zaskoczyło.

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi się z kolei bardzo podobało. lubię Yrsę i co jakiś czas chętnie do niej wracam.

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie jestem w trakcie czytania i co do akcji, to jak dla mnie niestety nie jest dynamiczna, raczej ciągnie się niemiłosiernie i wcale nie zachęca do dalszego czytania ;/ a szkoda, bo czytałam dwie inne książki tej autorki i byłam zachwycona

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, ja też mam tak, że jak czytają wszyscy, to ja nie, z przekory. Na szczęście "Millennium" udało mi się przeczytać przed całym tym boomem na prozę Larssona, a po Yrsę sięgnę na pewno, tylko... jeszcze nie teraz:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka jakby nie z mojej bajki, więc spasuję! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się bardzo podobał "Statek śmierci". Yrsa jest niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam jedną książkę tej autorki i chętnie po kolejną wyciągnę rękę :)
    O statku śmierci same dobre opinie słyszę :) a właściwie czytam :)

    OdpowiedzUsuń