Leonard Cohen. Pieśniarz, bard, poeta. Jeden z najwspanialszych głosów na świecie. Głębia tekstów piosenek w połączeniu z hipnotyzującym niskim głosem tego starszego pana daje w efekcie sztukę niesamowitą. Wszyscy znają Cohena pieśniarza, jednak niewielu wie, że jest on również pisarzem i poetą. W 1956 wydał swój pierwszy tom poezji Porównajmy mitologie którym po raz pierwszy w ogóle dał znać o sobie. Jego pierwsza powieść Ulubiona gra pojawiła się w 1963 roku a dopiero cztery lata później zadebiutował wokalnie płytą Songs of Leonard Cohen.
Dziś, dzięki Domu Wydawniczemu Rebis mam przyjemność opowiedzieć wam o Księdze Tęsknoty. Dziesiątym w kolejności wydania tomie poezji Cohena. Pierwszy raz wydane w 2006 teraz w dodruku. Tom ten jest wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze jest to kontynuacja wydanej w 1984 roku Księgi Miłosierdzia będąca swoistym podsumowaniem jego życia. Po drugie Księga Tęsknoty jest pierwszym tomem w którym poza tekstami dołączone są również ilustracje wykonane przez autora.
Jako wzrokowiec, esteta i czepialski muszę na początku zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Samo wydanie książki jest bardzo dobre. Solidny papier, twarda oprawa i obwoluta. Jednak jest coś co mi się w polskim wydaniu wyjątkowo rzuciło w oczy. Zdjęcie Autora na okładce. W oryginalnym wydaniu Amerykańskim klimatyczne swoją drogą zdjęcie Cohena zajmuje ok 1/4 okładki dzięki czemu jego kiepska jakość nie razi w oczy. Niestety ktoś kto odpowiada za polskie wydanie nie miał chyba pomysłu na wypełniacze tekstowe okładki i żeby zapełnić dziurę rozciągnął zdjęcie na prawie całą stronę co niestety sprawia, że pierwsze co widać to jedna wielka pikselowa papka. Druga sprawa to tłumacz. Daniel Wyszogrodzki odpowiadający za tłumaczenie wszystkich tekstów jako tłumacz został w książce niemal całkowicie pominięty. Gdybym się nie skupił nad tematem to przeoczyłbym na powtórzonej ilustracji okładkowej w środku książki wzmiankę o tłumaczu. Jest to o tyle irytujące, że facet który naprawdę srogo napracował się nad tą książką został niemal całkiem pominięty a gość który jedyne co zrobił to zepsuł okładkę jest ładnie wymieniony bo zrobił „opracowanie graficzne okładki”. Nieładnie.
Ale nie o tym przecież powinienem mówić, Leonard Cohen poeta. Księgi tęsknoty nie można właściwie całkiem nazwać tomem poezji. Jest to zbiór, wierszy, tekstów piosenek i luźnych tekstów które autor pisał na przestrzeni wielu lat. Dodatkowo wszystko to okraszone jest zbiorem odręcznych notatek i grafik które przede wszystkim przedstawiają karykatury jego samego. Co do treści to widać mocno wpływy miejsc w których przebywał przez długi czas. Jednym z najwyraźniejszych jest klasztor zen na Mound Baldy w którym Cohen przez kilka lat szukał kontaktu z B-giem (pisownia oryginalna) i oświecenia. Niestety co widać w tekstach nie udało mu się. Może to i lepiej bo jeszcze stracił by ten swój erotyczno nostalgiczny klimat tekstów.
A o czym On właściwie pisze? Pisze o życiu. O tęsknocie, szczęściu, miłości, poszukiwaniu i wszystkim tym co ulotne. Wszystkim tym co przez lata sprawiało, że stawał się tym tajemniczy starszym panem z niesamowitym głosem. Niektóre teksty zawierają się dosłownie w dwóch trzech zdaniach. Niektóre rozciągają się na dwie strony. Ale wszystkie mają w sobie to specyficzne Cohenowe coś. Czasem tylko trzeba wziąć poprawkę na dwie rzeczy. Cohen w wielu tekstach pisze o zażywaniu różnych substancji i momentami je czuć. Przy niektórych tekstach musiałem się zatrzymać i zacząć od początku zastanawiając się o co mu cholera chodzi.. On to chyba pisał na jakimś kwasie. A potem dostaję teksty które sprawiają, że zatrzymujesz się i myślisz sobie, tak to jest to. To jest ważne i głębokie. Z niektórymi tekstami jest też inny problem. A może to właściwie nie jest problem tylko zaleta. Kiedy słuchamy Cohena jedną z pierwszych rzeczy które rzucają się w oczy jest tempo. Spokojne, powolne. I tak też powinno się czytać jego teksty. Nie rzucać się na całość od razu a sięgać po nie raz na jakiś czas, żeby przeczytać je sobie powoli i spokojnie poświęcając się refleksji. Sam mam to do siebie, że jak zaczynam czytać to powoli się rozpędzam i mi to nie przeszkadza. Jeśli lektura jest wciągająca to ok. Przy Księdze Tęsknoty sam się stopowałem. Nie raz wracałem do jakiegoś tekstu, żeby przeczytać go jeszcze raz powoli wyobrażając sobie w głowie jego głos. Zdecydowanie przyjemniejsze podejście do jego twórczości. Czytanie Cohena na szybko uważam za jawną zbrodnię.
Księgę Tęsknoty polecam wszystkim. Każdy potrzebuje zatrzymać się na chwilę, wyciszyć i zastanowić nad sensem życia. Cohen przekazując nam swoje słowa sprawia, że taki przystanek staję się zdecydowanie przyjemniejszy.
Ano, nic dodać, nic ująć. Aż żałuję, że lektura już za mną, bo gwarantowała naprawdę niesamowite przeżycia - następnym razem to już nie będzie to samo...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Pierwszy raz na oczy widzę tę książkę, a muszę przyznać, że okładkę ma nietypową. Widzę, że jej treść jest równie wartościowa, dlatego przyjrzę jej się bliżej, jak nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńooo może mi się spodobać, cudna okładka!
OdpowiedzUsuń