Droga Tachykardio!
Czasem zastanawiam się czym kieruję się przy wyborze książek? Na pewno sympatią do Autora (bo dobrze wiedzieć, co nowego napisał), opisem książki, czasem okładką, a czasem tym, że wcześniejsza ksiażka powaliła mnie na kolana, bądź podobała mi się tak bardzo, że miałam ochotę na inną pozycję tego Autora. Tak właśnie było z książką Anny Snoekstra „Laleczki”. Jej debiut literacki „Córeczka” był świetny. A jak było z tą?
Colmstock to małe miasteczko, gdzie każdy zna każdego. Młodzi ludzie albo uciekają w lepszy świat albo parają się handlem narkotykami. Podczas pożaru, który strawił budynek sądu zginął nastolatek, który był ulubieńcem mieszkańców. Jednak mieszkańcami zawrzało gdy pewnego dnia na progach kilku domów znaleziono porcelanowe laleczki, łudząco podobne do dziewczynek mieszkających w tym miejscu. Ambitna Rose, która chce zostać dziennikarką postanawia sama rozwiązać zagadkę lalek. Chce napisać artykuł, który sprawi, że wyrwie się z tego miasta i zacznie lepsze życie. Czy to się jej uda?
Muszę przyznać, że po zachwycającym debiucie, kolejna powieść Autorki, nie sprostała chyba zadaniu bycia świetną. Owszem historia miała potencjał, jednak coś tu nie zagrało. Było czasem mrocznie, groźnie. Autorka dobrze pokazała ciemną stronę miasteczka, w którym szerzy się bezrobocie, każdy mieszkaniec zna tajemnice innych mieszkańców. Dobrze była wykreowana postać Rose, która ambitnie i prawie po trupach dążyła do wyrwania się z tego miasta. Miasta które swoimi szponami trzymało ją w miejscu. Ale czegoś zabrakło.
Autorka prowadziła kilka wątków jednocześnie, co mogło przyprawić czytelnika o lekki zawrót głowy. Pojawiały się postacie, które w ostatecznym rozrachunku niewiele wniosły do akcji. I zakończenie jest tak jakby zupełnie oderwane od całości.
Książka napisana jest przystępnym językiem, a akcja trzyma momentami w napięciu – co jest jak najbardziej na plus. Można było jednak rozwinąć kilka wątków, wyjaśnić nieścisłości, by czytelnik czuł się w pełni usatysfakcjonowany.
Czy książkę polecam? Tak polecam, bo jestem przekonana, że niektórym może się spodobać. Pewnie powiecie, że wyolbrzymiam. Ale… nie każdy lubi to samo.
Pozdrawiam serdecznie
Archer
P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harper Collins Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz