środa, 14 marca 2018

#472



Cóż ja Wam na to poradzę, że lubię czytać powieści obyczajowe, które dobrze się czyta, i które tchną w czytelnika nadzieją albo przywrócą wiarę w drugiego człowieka. Książki Asi Szarańskiej uwielbiam. Pewnie dlatego, że są napisane z jajem i mają w sobie to coś, że mogę brać je w ciemno. Po trylogii o Kalinie, Asia napisała książkę w świątecznym klimacie „Cztery płatki śniegu”, którą pochłonęłam w święta. Nie jest to kolorowa historia o idealnym świętowaniu, ale taka słodko – gorzka opowieść o codzienności każdego z nas. 

W bloku przy ulicy Weiss’a, mieszkańcy znają się tylko z widzenia. Każdy zabiegany, nie ma czasu na integrację z sąsiadami. Zbliżają się święta, Pani Michalska, starsza sąsiadka, która mianowała się dozorczynią, postanawia wprowadzić atmosferę świąt. Na podwórku postawić pięknie ozdobioną choinkę. Do pomocy chciałaby zaangażować wszystkich mieszkańców, jednak oni bardziej skupiają się na swoich problemach aniżeli na przygotowaniach. A problemy… no cóż całą ich gama: podejrzenia o zdradę, skąpy Małżonek, który wylicza żonie każdy grosz, teściowa która wtrąca się w wychowanie wnuka, czy też wyobcowanie i brak przyjaciół. Czy niespodziewane wydarzenie coś zmieni w mieszkańcach kalwaryjskiego domu? O tym poczytajcie sami.

„Cztery płatki śniegu” to książka magiczna, ale nie przesłodzona. To historia jakich wiele, tocząca się za zamkniętymi drzwiami mieszkań, opisana jednak w nadzwyczjny sposób.

Asia ma świetny zmysł obserwacji codzienności, który przeplata humorem. Podczas czytania wybuchy śmiechu gwarantowane. Jednak nie wszystkich bohaterów da się polubić. Niektórych ma się ochotę utopić w przysłowiowej łyżce wody.

Fani Kaliny (trylogia Kalina w malinach) będą zachwyceni gdyż pani detektyw pojawi się i tutaj by rozwiązać pewną zagadkę.

Polecam nie tylko na świąteczny czas.


1 komentarz: