Znów wpadłam w ciąg. Przyznaję, że lubię czytać po kolei książki jednego Autora. Tylko razem padło (po
raz kolejny z resztą) na Musso. Ten Autor ma w sobie coś – znaczy się jego książki – co sprawia, że nie mogę oderwać się od kolejnych stron. I gdy docieram do końca książki w zakamarkach mojego umysłu pojawia się myśl: ale jak to? Już? To koniec? Dlaczego? I tak samo było i tym razem, a dokładniej podczas lektury „Kim byłbym dla Ciebie”.
Martina i Gabrielle poznajemy gdy są młodzi. Martin jest francuzem, który przyjechał do San Francisco by podszkolić język angielski i zarobić trochę grosza. W kawiarni w której dorabia poznaje Gabrielle. Zakochują się w sobie. Spędzają cudowne chwile. Niestety Martin musi wracać do Paryża. Wtedy kontakt się urywa. Mija trzynaście lat. Martin został policjantem i prowadzi sprawę Archibalda McLean’a, najlepszego złodzieja dzieł sztuki jakiego widział świat. Trop sprowadza go z powrotem do San Francisco. I tak przeżywa szok. Okazuje się bowiem, że „król złodziei” to mężczyzna bardzo bliski Gabrielle – jego miłości sprzed lat. Obydwaj wkraczają ponownie w jej życie po długim okresie nieobecności. Jak zakończy się cała historia? Tego nie zdradzę.
Musso jest mistrzem pióra! Tak w skrócie mogłabym podsumować tę historię i wierzę ,że wiele bym się nie pomyliła. Autor potrafi w swoich powieściach lawirować pomiędzy rzeczywistością a światem transcendentalnym. Tym razem nie ma duchów, nie ma hipnozy, jest za to stan zawieszenia pomiędzy życiem a śmiercią.
Nie wiem jak On to robi, ale za każdym razem wciąga mnie w swoje książki od początku do samego końca. Jego książek nie potrafię czytać na raty. Bo za każdym razem gdy odłożę książkę to natychmiast chcę do niej wrócić. Dlaczego? Ponieważ ciekawość tego co będzie dalej bierze górę.
Myślę, że wiele osób w ogóle nie sięga po jego książki, bo pewnie wydaje im się, że są to najzwyklejsze romansidła. Wcale się nie dziwię, że niektórzy tak myślą. Wszystko przez okładki, sugerujące przede wszystkim historie miłosne. Owszem, w książkach Musso odnajdziemy miłość, ale nie dominuje ona całej powieści. Jest subtelna. W tej powieści jest miłość, ale są także niedopowiedzenia między zakochanymi i tajemnice z przeszłości. Jest też wątek kryminalny. A to trzeba przyznać mieszkanka co najmniej wybuchowa.
Książki Musso polecam bez mrugnięcia okiem. Spodobają się każdemu. Nawet tym, którzy widząc „romansowe okładki” uciekają z krzykiem. Przełamcie się, nie pożałujecie.
Autor świetnych książek i sprawdza się stare przysłowie, że nie ocenia się książek po okładkach ;)
OdpowiedzUsuń