„Nasze książkowe miejsca”
Poprawny tytuł wpisu powinien brzmieć „Moje książkowe miejsca” jak zadecydowało Szanowne Gremium Śląskich Blogerów Książkowych ale, że Archer zleciła napisanie tekstu mnie i o „naszych” miejscach tu będzie to pozwoliłem sobie na tą zuchwałą samowolkę (tak dobrze Wam się wydaje, Archer jest już taką szychą, że teraz zleca teksty ;P ).
Archer, myślała nad takimi miejscami i okazuje się, że gdybyśmy chcieli je dobrze opisać i obfotografować to musielibyśmy wybrać się w wycieczkę po Polsce odwiedzając wszystkie większe i wiele mniejszych antykwariatów, i księgarń. Tak, jako zawodowi książkoholicy z wakacji wracamy z torbą pełną książek, zdobytych w lokalnych wyprzedażach i antkach-wariatach. Jako, że technicznie zrobienie zebranie tych miejsc jest chwilowo ciężkie do wykonania to opowiem wam coś o tych najbardziej Archerowych.
Odpowiedzmy sobie na podstawowe pytania. Skąd się biorą książki na naszych półkach? Z księgarni oczywiście. A kto wie czym Archer zarabia na kupowanie książek? Sprzedawaniem tychże. Tak, Archer jest księgarką. Jak będąc otoczonym przez tyle książek można się im nie oprzeć? Z tych Archerowych to właśnie tu ukrywała się większość książek zanim trafiła na półkę. A jeśli nie wyszła stąd to tutaj była podpatrzona. A poniżej obrazek, księgarnio-kawiarni Matras (najlepsze książki i najlepsza kawa w mieście).
Mamy już książki i co teraz? Fotel. Wiadomo, że wygodny fotel i kubek herbaty to najlepsze warunki na połykanie książek. 29 kwietnia 2010 roku do pokoju Archer trafia fotel. Od tego dnia będzie to miejsce w którym spędzi ona wiele, wiele godzin na czytaniu. A oto fotel.
Wiecie już skąd zlecająca ten tekst bierze książki i gdzie je czyta. Teraz czas na mnie.
Kiedy myślę o najmojszym miejscu książkowym na świecie to do głowy przychodzi mi przede wszystkim jedno. Właśnie w nim od lat najmłodszych czytało mi się najlepiej. Przyjemne odprężenie i dobra lektura (choć zdarzały się i słabsze). Miejsce dość specyficzne i wiem, że dla wielu może być to wręcz niedopuszczalne i ryzykowne ale ja nie potrafię się oprzeć chęci zabrania swojej ulubionej książki właśnie tam i spędzenia z nią godzinki albo dwóch. A mowa oczywiście o wannie. Głównie moja ale i ta babcina wchodzi tu w grę. Nic tak nie odpręża jak gorąca kąpiel i nic nie daje takiej przyjemności jak dobra książka. A kiedy to połączyć miejsce staje się idealne. Tak dobre, że nawet mój czytelniczy kot je polubił:
Drugie miejsce jest trochę oszukańcze. Ma dla mnie dużo wspólnego z czytaniem książek. Niestety to nie ja je czytam. Nie czytam bo słucham. Audiobooki to ostatnio większa część moich książkowych doznań a najwięcej z nich odsłuchałem w pracy. Mając do dyspozycji 8 godzin niezbyt zajmującej pracy nie można sobie wymyślić lepszej opcji jak słuchawki i głos ulubionego lektora. Zmiana mija jak z bicza strzelił.
Pozdrawiam wszystkich czytelników a szczególnie inicjatywę Śląskich Blogerek Książkowych bez których ten tekst prawdopodobnie by nie powstał. A jeśli chcecie poznać więcej czytelniczych doznań to zapraszamy na fanpage ŚBK po linki do pozostałych blogów z naszej ekipy.
Ha! Od dzisiaj dokumentujcie wszelkie czytelnicze miejsca i zakupy, nigdy nie wiadomo, kiedy upomni się o nie grupa ŚBK! :-D
OdpowiedzUsuńMiejsce na fotelu jest rewelacyjne, natomiast do wanny nigdy nie miałam przekonania jako do namiastki czytelni - woda zbyt szybko stygnie i powoduje dyskomfort :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Na stygnącą wodę najlepsza jest dolewka :) mnie zdarzyło się kąpać z książką nawet ok 3 godzin a z odnawianą wodą było mi mega przyjemnie :)
UsuńCzytanie w wannie może być niebezpieczne, jak się tak już na dobre zaczytasz, to możesz zapomnieć gdzie jesteś i tak się zsuwać, zsuwać do tej wody... a książka razem z tobą. No i potem w gazetach artykuł: "Czytelniczka utopiona w wannie".
OdpowiedzUsuńja z moim 180 wzrostu i małą wanną, w której się składam nie dam rady się utopić :D i czytam w wannie często :)
UsuńJa nie mam tego problemu. Jak się zaczytuję to sadowię się w niej wygodnie i tak już zostaję :)
UsuńAha, "tak już zostaję". Pewnie do rana. Obstawiając, że jedną książkę czyta się powiedzmy 6 godzin, należy uwzględnić fakt, że tym sposobem można się dorobić pewnych dolegliwości, związanych z nadmiernym wyziębieniem, ale jak się ma 180 cm. to może nie.
UsuńAha, bo nie przeczytałam, o tej "dolewce". Wobec tego cofam powyższy komentarz.
Usuńnie lubię foteli, czytuję w łóżku, na podłodze, na kocu na trawie, a najczęściej w piaskownicy obok córki, chociaż to tylko lżejsze książki i wiem, że nie poczytam długo
OdpowiedzUsuńFajnie tam, muszę się u Ciebie kiedyś pokazać:D
OdpowiedzUsuńJa w wannie niestety nie potrafię czytać; bywam niezdarą i nawet nie chce myśleć, ile książek mogłabym utopić! Fotel jest fajniusi, sama marzę o takim mebelku, ale niestety, mój pokoik jest za mały, tak więc ja czytam po prostu na podłodze. Na puchatym dywaniku rozkładam się na całą długość i szerokość i czytam, czytam, czytam :)
OdpowiedzUsuńOsobiście poluję na wygodny fotel, a Twój sprawia właśnie takie wrażenie. Miękki i relaksujący:) W wannie dotąd nie czytałam, ale zawsze mogę wypróbować ten pomysł:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńCzytanie w wannie to w moim przypadku niemożliwe, bo mam tylko prysznic, a w nim nie będę próbować :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Archer szychą nie jest, ale skoro jesteś "domownikiem" tego bloga to możesz pisać także teksty, poza tym także należysz do ŚBK więc raz możesz się też wykazać :P
OdpowiedzUsuńfotel jest prawie wygodny bo podłokietniki ma twardawe i nie można się w nim wygodnie "wyłożyć"... poza tym należałoby jeszcze dodać moje łóżko, ubikację (bo na tronie czyta się najlepiej) no i Q Twoje łóżko bo przecież tam też dużo czytuję...