czwartek, 3 marca 2011

#055

Droga Espi!

Pamiętasz jakiś czas temu brałam udział w konkursie i pisałam o przyjaźni. Bo tak naprawdę to przyjaźń jest bardzo ważna w naszym życiu. Czasem bywa tak, że te szkolne przyjaźnie kończą się z ostatnim dzwonkiem, a te które zawarliśmy na podwórku są najbardziej trwałe i przetrwają bardzo wiele. Oczywiście nie zawsze tak jest. Zdarza się, że jakaś rysa na przyjaźni niszczy całość.

Po kolejną pozycję Grażyny Plebanek sięgnęłam z ciekawości. Czytając tytuły książek w bibliotece wypatrzyłam książkę „Dziewczyny z Portofino”. Zainteresował mnie ten tytuł, bo jak dobrze mi gdzieś w głowie świtało, ktoś kiedyś śpiewał o dziewczynach z Portofino.

Książka opowiada historię czterech dziewczyn z blokowiska lat siedemdziesiątych. Bohaterkami są Agnieszka – córka zamożnego lekarza, ordynatora ginekologii, który sam wychowuje córkę, jest w stanie dać jej wszystko oprócz prawdziwej miłości, Hanka – która codziennie przypatruje się jak ojciec bije i upokarza jej matkę, Beatę – której ojciec zdradza matkę oraz Manię – która pochodzi z patologicznej rodziny. Bohaterki poznajemy kiedy przeprowadzają się na nowo wybudowane osiedle w Warszawie. Skaczą w gumę, robią fikołki na trzepaku, noszą granatowe fartuszki z przyszywaną tarczą, słuchają kaset na grundingu, zlizują z dłoni „oranżadę w proszku”. Czy ktoś to wszystko jeszcze pamięta? Że kiedyś tak było? Muszę przyznać, że tak, ja pamiętam. Wiem, że to brzmi dziwnie, że możesz mi zarzucić, że przecież nie było mnie wtedy na świecie, że ja nic o tym nie wiem. Nie mam pojęcia. Owszem mam. Sama wychowywałam się jak główne bohaterki w blokowisku. Też jak one skakałam w gumę, zamiast oranżady z dłoni zlizywało się Visolvit bo był taki fajny musujący, też mam trzy przyjaciółki z którym najczęściej się bawiłam i spędzałam z nimi czas. I co z tego że z bohaterkami Plebanek dzieli nas przepaść wiekowa? Wiem jak to jest wychowywać się na osiedlu pełnym bloków. Fakt dzieli nas ustrój polityczny. Beata, Agnieszka, Hania i Mania wychowują się w czasach Polski Ludowej, wczesnogierkowskiej oraz kiedy to Pani Szczepkowska ogłosiła koniec komunizmu. Poznajemy życie dziewcząt. Pierwsze miłości, rozczarowania, szkoła podstawowa, średnia, stres związany z egzaminami na studia, a nawet skrobanki niechcianych ciąż. Poznajemy ich życie, problemy, kłótnie a co najważniejsze przyjaźń która potrafi przetrwać wszystko. Dosłownie wszystko.

Jednym z mankamentów książki na pewno jest to, że ma aż cztery główne bohaterki. A co za tym idzie, nie zagłębiamy się zbytnio w ich życie. Może gdyby był jeden główny bohater to łatwiej by mi było zrozumieć książkę. Bo po za tym faktem narracja bardzo często się zmienia. I dopiero po chwili można się zorientować o kim mowa. Plusem na pewno jest temat przyjaźni. Bo jak wspominałam na początku tego listu, takie podwórkowe mają możliwość przetrwania wielu burz. Podoba mi się też obserwacja życia bazarowego, bo przecież kiedyś nie było hipermarketów. Wszystko kupowało się na „handelku” niedaleko domu.

Książkę polecam nie tylko tym osobom które wychowywały się w czasach wczesnogierkowskich i dobrze pamiętają co się wtedy działo, jak wyglądała Polska, jaki panował ustrój polityczny i jak traktowano ludzi którzy mieli odmienne poglądy. Polecam ją również tym którzy wychowali się później i historię zawartą w „Dziewczynach z Portofino” pamiętają z opowiadań rodziców. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Ja na pewno znalazłam historię przyjaźni która przetrwała wszystko. Bo jak już wcześniej wspominałam też wychowywałam się z trzema koleżankami z podwórka i z którymi do dnia dzisiejszego się przyjaźnię. Bo to przecież przyjaźń na całe życie czyż nie?

Pozdrawiam
Archer

20 komentarzy:

  1. Czyżby pierwsza książka polskiego autora, która zaciekawiła mnie na maksa? Pamiętam te czasy grania w gumę, w 25, skakania na skakance i robienia fikołków na trzepaku. Czasy picia kolorowych napoi w torebkach ze słomką mm, aż odpłynęłam wspomnieniami:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejna książka z serii z miotłą która zapowiada się niezwykle ciekawie.
    Po Twojej recenzji nasunęło mi się porównanie do książki "Czerwony rower" A. Kozłowskiej (czytałaś? jeśli nie, gorąco polecam) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tej pozycji nie czytałam, ale seria z miotłą zwykle gwarantuje dobrą lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Magia - czytając książkę cały czas wspominałam kiedy to sama ganiałam po podwórku, wspinałam się na trzepak, cieszę się, że książka zaciekawiła :)
    @Kinga - nie czytałam innych pozycji z serii z miotłą, "Czerwony rower" stoi na półce i czeka na swoją kolej
    @Daria - dobrze wiedzieć, następnym razem w bibliotece będę wypatrywać kolejnych pozycji

    OdpowiedzUsuń
  5. Kojarzę, że Portofino to ekskluzywna miejscowość wypoczynkowa we Włoszech... I tak się zastanawiam, skąd ten tytuł. Proszę o wyjaśnienie czy to chodzi o jakieś inne Portofino? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie, to nie to Portofino :( akcja dzieje się na Sadybie w Warszawie więc zdecydowanie to nie Włochy a szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Następna do kolejki :) I ja skakałam w gumę i wywijałam na trzepaku. Szkoda że moje przyjaciółki z podwórka porozjeżdżały się po świecie zanim jeszcze stały się takimi przyjaciółkami na zawsze :(

    OdpowiedzUsuń
  8. @Espi - no Kochana kolejka to ci rośnie w zastraszającym tempie, a poza tym to ja już mam kolejną w zanadrzu ale to niebawem,
    ano szkoda że wyjechały, ale zawsze jest szansa że się spotkacie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. co prawda urodziłam się w '87 i większość czasów PRL mnie ominęła, ale gra w gumę i oranżada w proszku też były elementami mojego dzieciństwa :)

    co by sobie uzupełnić braki we wspomnieniach chętnie sięgnę po Dziewczyny z Portofino :)

    OdpowiedzUsuń
  10. @Varia - widzę, że to wszystkie w gumę skakały i oranżadę w proszku jadły, do tego jeszcze guma Donald, Turbo, skakanie przez sznura, podchody, gra w klasy itd itp

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj tak:) Jeszcze za moich czasów skakało się w gumę i oranżada była modna :) To były dobre czasy :)

    Tym czasem różnie to bywa i teraz zastanawiam się, jak tu się wybrać na spotkanie autorskie Agnieszki do Poznania... Buuuu

    OdpowiedzUsuń
  12. to były czasy które już nie wrócą :(
    a co do spotkania to pakuj się w pociąg i jedź no chyba, że z tym to ciężko bo to wyprawa :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Wstępnie mam ustalony już pociąg do Poznania, a blogowa Rapsodia zadeklarowała się po mnie wyjść na PKP ;) Drogę powrotną będę improwizować ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. wierzę w Ciebie że dasz sobie radę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie takie rzeczy się już w życiu robiło, a że zajęcia w piątek kończę z ćwiczeniami z pewnym przystojniakiem, to już w ogóle.

    Jakbym się zgubiła, to będę do Ciebie dzwoniła żebyś przybyła po mnie na białym koniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. ja tam bardziej w gumie Szok (SHOK ? - nie pamiętam pisowni) gustowałam. w podstawówce kupowało się kilka na przerwie i były zawody kto więcej zje i mniej się skrzywi. a z gier to "masz go na wysokim" królowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. @Lena - jeśli przystojny to ty z rogalem będziesz tam jechać, na białym tudzież czarnym może byc jeszcze Kasztanka :D i teraz zaczęłam się zastanawiać skąd masz numer, ale w porę sobie przypomniałam :D
    @Varia - tej gumy nie kojarzę, u mnie Donald i Turbo górowała, zabawy też nie znam :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Głosik i zachowanie ma ciut dwuznaczne, jednak to się wytnie :) Ważne, że dużo śmiechów jest u niego na zajęciach z Neurofizjologii... Ostatnio puszczałam mu bajer o marchewkach żeby zrozumiał moją ideę mnożenia się synaps po urodzeniu dziecka itd.

    W sumie jak teraz myślę, to wystarczyłaby mi i hulajnoga. Bylebyś tylko uratowała mnie z łapsk wstrętnych złoczyńców :) A gdybyś tak została Edwardem?

    Teoretycznie mam ale nie masz się co bać. Osobiście jestem tak zacofana w kwestii telefonów do tego stopnia, że mój bardzo często leży rozładowany lub wyciszony, a później wysłuchuje tylko pretensji od osób dzwoniących

    OdpowiedzUsuń
  19. Też myślałam, że wyrosłam z takich książek, ale ostatnio sama siebie zadziwiam. Coraz więcej książek dla nastolatek ponownie mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. @Lena - ale czego ja mam się bać? ja się nie boję bo w dupie naboje :) (tak mi się przypomniało hasło z dzieciństwa) Kochana ale ja na Edwarda za nic w świecie nie wyglądam :( na Jacoba tym bardziej nie :( najbliżej mi do Belli :P
    @Samash - pewnie dlatego, że potrzebny jest przerywnik

    OdpowiedzUsuń