Są książki, po które sięgają wszyscy wokół. Gdzie się nie obrócisz tam albo fotka albo opinia, albo i zachwyty. Tylko, jak już zdążyłam zauważyć, nie każdemu podoba się to samo. Po książkę Piotra Adamczyka „Powiem Ci coś” sięgnęłam, ponieważ moja koleżanka zachwycała się powieściami autora. Mnie jednak nie zafascynowała. Wręcz przeciwnie. Nie potrafiłam przez nią przebrnąć. Przykładałam się do tego kilka razy, ale nie poczułam tej chemii.
Wiecie, ta książka pewnie jest dobra. Gdyż czytając opinie gdzieś w sieci, doczytałam, że wielu osobom się podobała. Ale ja, podczas czytania, gubiłam się w opowiadanej historii. Tak, zaczęłam ją czytać, ale po jakimś czasie się poddałam. A gdy ją odłożyłam na półkę zaczęłam się zastanawiać czy ja przypadkiem nie jestem za głupia do tej książki?
Fabułę powieści tworzą dwa przeplatające się wątki. Pierwszy z nich to historia pisarza, wynajmującego pokój młodej malarce, i piszącego jednocześnie kryminał, o ciemnych sprawkach dziejących się wokół mieszczącego się po sąsiedzku domu, i jego lokatorów. Drugi wątek to historia o mieszkających w domu obok gangsterów, którzy porywają i wykorzystują kobiety.
Całość jest tak pocięta i wymieszana, że się w tym gubiłam. I pewnie właśnie dlatego nie udało mi się ją dokończyć.
Tak więc „Powiem Ci coś” trafiło u mnie na listę książek niedokończonych. Jedno jest pewne, nie wrócę do niej za jakiś czas by dowiedzieć się co, gdzie i jak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz