Po książki z gatunku młodzieżowego sięgam rzadko, częściej po te z Young Adult. Pewnie dlatego, że na młodzieżowe jestem już za stara, ale na YA jeszcze nie tak bardzo. Poza tym lubię sięgać po książki, które mnie pochłaniają, które sprawiają, że zatracam się w świecie bohaterów. I tak właśnie było w przypadku książki "Nic do stracenia. Początek" Kirsty Moseley.
Annę, córkę senatora Stanów Zjednoczonych poznajemy w dniu jej szesnastych urodzin, kiedy wraz ze swoim chłopakiem wybiera się do klubu. Niestety świętowanie kończy się tragedią. Chłopak zostaje śmiertelnie pobity, a Anna uprowadzona przez niebezpiecznego gangstera, Cartera. Dziewczyna zostaje uratowana po roku, a porywacz trafia za kratki. Czas więzienia przez Cartera odbiło na niej swoje piętno. Anna raz za razem jest relegowana z uczelni. Całkowicie zamknęła się na ludzi, panicznie boi się dotyku i nie ufa nikomu. Carter, który siedzi w więzieniu wysyła jej listy miłosne oraz pogróżki. Ojciec Anny bardziej chronić córkę, angażuje do jej ochrony najlepszego agenta SWAT Ashtona Taylora. Czy Anna wreszcie otworzy się na ludzi i zaprzyjaźni z agentem? I czy w końcu zrozumie, że zasługuje na miłość i bycie szczęśliwą?
Po różnych - pozytywnych i nie tylko - recenzjach książki "Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno” miałam małe obawy, czy najnowsza książka Moseley przypadnie mi do gustu i czy gatunek jest dla mnie odpowiedni. Wszelkie wątpliwości minęły po przeczytaniu pierwszego rozdziału. Chociaż przyznam się szczerze, że po prologu miałam ochotę rzucić książką w kąt. Dlaczego? Nie podobał mi się język. Jednak uświadomiłam sobie, że to młodzieżówka, a młodzi ludzie mówią właśnie w ten sposób.
Autorka stworzyła niebanalną parę bohaterów. Przez całą powieść obserwujemy metamorfozę Anny. Z początku była wredną zołzą, która wymykała się ochraniającym ją ochroniarzom i czuła strach przed dotykiem i bliskością drugiej osoby. To co wydarzyło się, gdy przytrzymywał ją Cartera, odbiło się głośnym echem na jej postawie. Co jest całkiem zrozumiałe. Nocne koszmary to codzienność. Jednak pod wpływem Ashtona, zmienia się diametralnie. Otwiera się na ludzi, chociaż gdzieś tam środku wciąż się boi, że nie może być szczęśliwa i nie może nikogo pokochać. Bo wciąż pamięta o swoim zabitym chłopaku.
Kirsty Moseley w swojej powieści pokazała, że gdy otaczają nas życzliwi i pomocni ludzie, potrafimy walczyć z przeszłością oraz demonami, które nami zawładnęły. Anna jest tego całkiem niezłym przykładem. Dzięki Ashtonowi pokonuje swoje lęki, staje się silniejsza.
Książkę czyta się błyskawicznie. Historia Anny i jej ochroniarza wciąga z każdą stroną. A gdy docieramy do końca… okazuje się, że na resztę musimy poczekać.
I tak jak napisała kiedyś moja znajoma „Moseley pisze łatwo lekko i przyjemnie. Na raz” Polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz