poniedziałek, 7 września 2015

#350



Kiedy za oknem szaleje upał, powinno się wtedy czytać książki w których panuje zimna. Najlepiej szwedzkie kryminały. Ale jeśli za oknem pada, wtedy dobrze sięgnąć po słoneczną powieść. A jeśli takowej nie mamy to wystarczy powieść z latem w tytule. Dlatego ja sięgnęłam właśnie po „Lato w Nowym Jorku” Wendy Markham.

Tracey uciekła ze swojego rodzinnego miasta prosto do Nowego Jorku. Przyjechała tutaj wraz ze swoim chłopakiem Willem. Tracey na co dzień pracuje w agencji reklamy, wynajmuje małą kawalerkę, przyjaźni się z Raphaelem i Kate. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie spokojnej dziewczyny. Ma kompleksy na punkcie swojego wyglądu i wagi. Jednak nie tylko tym się przejmuje. Otóż Wil,l jej facet, jest początkującym aktorem, który na okres letni wyjeżdża by szkolić swój warsztat wiele kilometrów od NY. Tracey na początku chce oddać się szaleńczej tęsknocie za ukochanym,jednak po pewnym czasie dochodzi do wniosku, że nie tego chce. Nie na tym ma polegać „czas bez Willa”. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i dokonać swoistej metamorfozy. 

Gdy zaczynałam czytać tę powieść bardzo sceptycznie do niej podchodziłam. Główna bohaterka doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem. Wkurzało mnie to, że nachalnie wręcz starała się przekonać swojego faceta, że jej przyjazd do niego to fantastyczny pomysł. Nie docierały do niej żadne argumenty, ze strony Will’a. Chociaż on też mnie drażnił swoim zachowaniem. Cały czas miałam wrażenie, że z ich dwojga to ona bardziej zaangażowana jest w ten związek. Will traktował ją bardziej jak koleżankę niż dziewczynę. Tak nie traktuje się kobiety z którą się jest!

Dopiero w momencie kiedy Tracey zaczęła wprowadzać w plan swoją metamorfozę zaczęłam jej z całego serca kibicować i trzymać kciuki by jej się udało. Ona naprawdę zasługiwała na kogoś lepszego. 

Opis na okładce może sugerować typowy romans. Jednak nie dajmy się na to nabrać. Ta książka zawiera całkiem mądre przesłanie: czasem rozłąka pozwala z dystansu spojrzeć na nasz związek. Poza tym zmiany są w naszym życiu bardzo potrzebne, tylko musimy mieć odwagę by je dokonać. Polecam!!!

P.S.
Wyczytałam w sieci, że to pierwsza z kilku powieści z Tracey w roli głównej. Liczę na to, że niebawem przeczytamy dalsze losy naszej bohaterki.

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa HarperCollins

1 komentarz:

  1. do tej książki przyciąga mnie już okładka, a skoro nie jest to banalne romansidło to z pewnością sięgnę do niej w jakiś deszczowy, jesienny dzień...

    OdpowiedzUsuń