Zdarzają się książki, których nigdy byśmy nie przeczytali. Bo nie lubimy danego gatunku. Bo po przeczytaniu opisu na okładce wiemy, że to nie nasz klimat. Na początku też tak sądziłam.
Chociaż… z drugiej strony byłam ciekawa, czy literatura wspomnień – tudzież reportaż – przypadną mi do gustu. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia ani z publikacjami Hugo-Badera, Kapuścińskiego ani tym bardziej Jagielskiego. Jednak coś mi podpowiadało, że może to już czas, by dojrzeć i sięgnąć po inny gatunek literacki. I tak, żeby przygotować się do spotkania z Autorką, postanowiłam przeczytać książkę „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym” Grażyny Jagielskiej.
Dość ciężko jest mi o tej książce pisać. Tak samo jak o spotkaniu. Może dlatego, że akurat ten tytuł to nie fikcja literacka, tylko życie.
Grażyna Jagielska była dla mnie do niedawna żoną Wojciecha Jagielskiego znanego dziennikarza i korespondenta wojennego. Ale teraz, po lekturze książki, jest dla mnie Autorką i kimś więcej niż żoną znanego męża. Jej wspomnienia, zapisane na kartkach książki, były dla mnie ujmującą lekturą. Na tyle, że mam trudności z przekazaniem wspomnień pani Grażyny. To trzeba po prostu przeczytać.
Nigdy wcześniej nie sięgałam po ten typ literatury. Z reguły czytuję kryminał, literaturę kobiecą czyli coś, co jest fikcją literacką. Tutaj jest zupełnie inaczej. Od samego początku snuta przez autorkę opowieść uderza nas w splot słoneczny: charakterystyczne są dla niej szczerość, ból, tęsknota, samotność, miłość oraz oczekiwanie na śmierć. Nie, nie własną, tylko jej męża. Jagielska nie ukrywa, że za każdym razem gdy dzwoni telefon może usłyszeć, że to koniec, bardzo mi przykro, ale mąż zginął.
„Miłość z kamienia” to zapis walki o siebie. To historia miłości, która zamiast łączyć – dzieliła. To także swoiste przyznanie się przed samym sobą i całym światem do tego, że ma się problem z którym w żaden sposób człowiek nie jest wstanie poradzić sobie sam, i potrzebuje pomocy.
Jagielska w pewnym momencie straciła kontakt z rzeczywistością. Przestała dbać o dom. Cały czas czekała na telefon. I w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że tak dłużej żyć nie może. Trzeba coś z tym zrobić, ukrócić to jakoś. Bo jak to jest możliwe, że mąż wyjeżdża w tereny objęte wojną a to Ona ma objawy stresu bojowego. Wiedziała, że jeśli nie poprosi o pomoc, może być z nią bardzo źle.
„Miłość z kamienia” opowiada o walce z własnymi lękami… Pokazuję trudną drogę, jaką przebyła Autorka, zanim przyznała się przed samą sobą, że jest chora i musi się leczyć.
Książka to także relacja z pobytu Grażyny Jagielskiej w szpitalu psychiatrycznym, na oddziale leczenia stresu bojowego, gdzie spotkała nie tylko żołnierzy, ale także zwykłych ludzi, którzy nie potrafili poradzić sobie z własnym życiem. „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym” to opis traumy, która dopadła ją, a nie jej męża, wyjeżdżającego na tereny objęte wojną.
Przyznaję, że książkę czytałam na bezdechu. Co jakiś czas łapałam się na tym, ze zapominam o oddychaniu. I tak samo było na spotkaniu z Panią Grażyną.
Ta książka nie zalicza się w żaden sposób do literatury łatwej, lekkiej i przyjemnej. To najbardziej osobisty zapis jaki kiedykolwiek czytałam. To też wstrząsająca historia miłości, która zamiast łączyć – dzieli.
Polecam!
P.S.
Poniżej kilka zdjęć ze spotkania z Autorką, które odbyło się pod koniec czerwca w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gliwicach
No nie no! W Gliwicach było spotkanie? Czemu ja znowu o niczym nie wiedziałam...
OdpowiedzUsuńumieszczałam info na FB przegapiłaś ;P
UsuńJak bym była na tym spotkaniu, to może bym się wreszcie dała namówić na tę lekturę. Bo choć wcale nie pomijam trudnych tematów, jakoś z tym akurat mi nie po drodze.
OdpowiedzUsuńsięgnij po tę książkę, bo naprawdę warto... oberwiesz solidnie w splot słoneczny gwarantuję Ci to... mnie też nie było po drodze, ale się przemogłam i było warto
Usuń