środa, 5 października 2011

#137

Każda rodzina ukrywa sekret. Niektóre z nich to małe, nic nie znaczące tajemnice. Inne są mroczne i nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Są zabójcze, nie tylko dla członków rodziny, ale także najbliższych.

W najnowszej powieści Nory Roberts „Rodzinne sekrety” poznajemy dwie historie „Partnerzy czy rywale?” oraz „Szuka mistyfikacji”

„Rodzinne sekrety”
Dwójka dziennikarzy Matt Bates i Laurel Armand pracują razem dla gazety New Orleans Herald. Pracują biurko w biurko, jednak nie przepadają za sobą. Ona pochodzi z dobrego i bogatego domu, On wychowywyał się biednej dzielnicy Nowego Jorku. Pewnego dnia dostają wspólną sprawę do wyjaśnienia. Do redakcji przychodzi Susan, której nie daje spokoju śmierć siostry Anny. Matt i Lauren postanawiają napisać o tym artykuł i rozwiązać tajemniczą śmierć dziewczyny na bagnach niedaleko posiadłości Heritage Oak. Na własną rękę prowadzą śledztwo. W międzyczasie zaczyna między nimi iskrzyć a jak to mówi przysłowie „kto się czubi ten się lubi”. Śledztwo zbliża ich do siebie. Czy uda im się rozwiązać tajemnicę śmierci Anny? Czy sekret rodziny Turlane wyjdzie na jaw i ile w tym wszystkim udziału będzie miało śledztwo Matt’a i Lauren.

„Sztuka mistyfikacji”
Adam Haines jest znamym i cenionym malarzem, pewnego dnia zostaje gościem rodziny Fairchildów – Philipa oraz Kirby. Kirby sceptycznie podchodzi do znajomości z Adamem. Podejrzewa, że Adam nie jest tym za kogo się podaje. Dopiero z czasem zmienia zdanie co do malarza. Kirby podobnie jak jej ojciec mają swoje tajemnice, które postanawia odkryć właśnie Adam. Jednak on sam też ma coś do ukrycia. Czy Adamowi uda się odkryć prawdę nim dojdzie do zbrodni? Czy Kirby zaufa Adamowi i połączy ich coś więcej niż pasja do malarstwa?

Tym razem Autorka serwuje nam dość dużą dawkę sensacji i kryminału. Owszem jak to w książkach Roberts mamy romans, ale tak naprawdę to jest on tylko tłem do pozostałych wydarzeń. Wątek kryminalny jest świetnie wprowadzony i trzeba przyznać, że trzyma w napięciu. Przez co książka standardowo wciąga i nie ma się ochoty na jej odłożenie.

Polecam nie tylko fanom powieści Roberts, ale także tym, którym nie przeszkadza wątek miłosny w kryminałach.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira Harlequin.

8 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie przeczytam tę ksiązkę, bo mam słabość do twórczości Nory Roberts.Podoba mi się jej styl i niepowtarzalne historie.

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda :) uwielbiam jej książki i z miłą chęcią czytam kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio recenzowałam "Rodzinne sekrety" i bardzo mi przypadły do gustu..:)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja ostatnio jakoś nie mam sił do romansów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie nazwisko Roberts to synonim zarówno dobrego kryminału jak i świetnego romansu, dlatego taka mieszanka jest po prostu skazana na sukces. Zazdroszczę Ci tej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Smerfetka - :)
    @Sil - czasem trzeba się zrelaksować :)
    @finkaa - zawsze mogę się podzielić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótka recenzja, ale Roberts nie trzeba długo reklamować :D Kocham jej książki i jak najszybciej zabiorę się za najnowszą. Nie mogę się doczekać pierwszego opowiadania. Z doświadczenia wiem, że najlepsze jej powieści zawierają motyw, kiedy jej bohaterowie z jakiegoś powodu się nie lubią. Nora fantastycznie kreuje ich dialogi.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Archer, dzięki, dzięki za chęci. Mam jeszcze jedną Norę nieprzeczytaną w domu i narazie nic nie dokładam. Ale zazdroszczę i tak. :)

    OdpowiedzUsuń