środa, 27 lipca 2011

#114

Wydaje mi się, że każdy wie co nieco na temat czarownic. Na temat tego co się z nimi działo chociażby w XVII wieku. Jak dobrze wiemy kobiety które były posądzone o czary palono na stosie. Uważano je za kochanice diabła. Od razu na myśl przychodzi mi kilka filmów, między innymi „Czarownice z Salem” z Winoną Ryder oraz książka którą dopiero co skończyłam czytać „Córka kata” Oliver’a Potsch’a.

Historia zawarta w książce „Córka kata” rozpoczyna się 24 kwietnia Roku Pańskiego 1659 w Schongau, mieście w Niemczech, w Bawarii położonym nad rzeką Lech. Tak naprawdę opowieść zawarta w książce to trwa tylko kilka dni, gdyż całkowite rozwiązanie akcji następuje 01 maja w noc Walpurgi. Otóż pewnego dnia dochodzi do makabrycznego odkrycia. W odmętach rzeki Lech drwal znajduje ciało dziecka, syna miejscowego woźnicy. Na ciele chłopca odkryto ślady tortur oraz tajemniczy znak na łopatce. Znak „zwierciadło Wenus”, symbol czarownic. Miejscowi od razu wydają osąd, za morderstwo chłopca powinna odpowiedzieć akuszerka Marta Stechlin, która oprócz odbierania porodów, zajmowała się zielarstwem. Na nic dały się wzburzone głosy, że nie Marta nie ma z tym nic wspólnego. Jednak chłopiec który zmarł, był widziany u niej w domu. Marta trafia do więzienia i zostaje oskarżona o dokonanie morderstwa oraz konszachty z samym diabłem. W obronie kobiety staje kat Jakub Kuisl, który nie wierzy w oskarżenia. Rada miejska postanawia w jak najszybszym czasie wykonać wyrok i za pomocą tortur zmusić Martę do przyznania się do winy. Jakub jednak nie wierzy w winę akuszerki. Postanawia na własną rękę przeprowadzić śledztwo. Niestety, w międzyczasie dochodzi do kolejnych morderstw dzieci, które na ciele mają ten sam znak. Rozpoczyna się wyścig z czasem, by udowodnić, niewinność Marty oraz zapobiec kolejnym morderstwom. Jakubowi w śledztwie pomaga młody medyk Simon Fronwieser oraz córka Magdalena.

Oliver Potzsch bardzo dokładnie odzwierciedlił realia po wojnie trzydziestoletniej. Czytając powieść ma się czasem wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w wydarzeniach. Cała historia jest zgrabnie przemyślana. Czasem zastanawiałam się, skąd Autor czerpał informacje. Chociażby na temat podziemnego miasteczka czy miejskich układów albo chociażby publicznych egzekucji. Dzięki posłowiu wszystko zostało wyjaśnione. Otóż Oliver jest potomkiem Kuislów – dynastii katów bawarskich, a któż lepiej nie opowie historii aniżeli ktoś z dalekiej rodziny. Jednak Autor zastrzegł, że: „(…) książka jest powieścią, nie zaś naukową pracą seminaryjną. Wszystko, czego można dowiedzieć się z tej książki na temat katowskiego rzemiosła, odpowiada faktom według aktualnego stanu wiedzy. (…)”

Jak dobrze wiadomo nie przepadam za powieściami historycznymi, a wszystko przez Pana od Historii. Ale cóż, muszę przyznać, że zaczynam się powoli przekonywać do tego rodzaju literatury. Nie jest to wielki szał i na „hurra!!!” nie będę czytać wszystkiego historycznego co wpadnie mi w ręce w bibliotece. Jednak od czasu do czasu pokuszę się na taką pozycję.
Książkę polecam wszystkim tym, którzy lubią powieści kryminalne. Uprzedzam jednak, że osoby o słabych nerwach nie powinny jej czytać, gdyż jest w niej sporo drastycznych opisów.

Za możliwość przeczytania książki „Córka Kata” dziękuję portalowi lubimyczytac.pl

Jeśli ktoś nigdy nie widział narzędzi tortur to polecam wybrać się na wycieczkę do Ogrodzieńca. W ruinach zamku znajduje się Sala Tortur. Poniżej kilka zdjęć:


12 komentarzy:

  1. Wizualizacja narzędzi tortur podziałała na mnie gorzej od czytania o nich... 8) Książkę wspominam bardzo pozytywnie, co prawda skrzywiłam się na niektórych opisach katowskiego rzemiosła itp., ale ogólnie ni było tak strasznie. Historia kata z Shongau mocno mnie wciągnęła!

    OdpowiedzUsuń
  2. ups... nie chciałam :(

    i racja książka wciąga

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ja w planach i nie mogę się doczekać. Mnie ta wizualizacja dodatkowo zachęciła :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też na liście do przeczytania już od jakiegoś czasu. Takie opinie tylko dopingują mnie do szybszego zainteresowania się lekturą. Zdjęcia też robią wrażenie :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Panu od historii należy się srogie lanie! :)
    Opinie co do Córki Kata krążą różne. Mnie Bawaria strasznie "męczy, kusi i dręczy". Mam stąd 400km, niby daleko ale nigdy nie będę bliżej... A nikt nie chce ze mną jechać, (znaczy się mnie zawieźć ;))
    Więc zapewne wybiorę się w podróż do Bawarii chociaż na kartach książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @cyrysia & @AgnieszkaWawka - cieszę się :)
    @Kinga - wiesz, niektórzy nauczyciele potrafią zniechęcić :/ lepsze to niż nic - znaczy się podróż :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja czytałam o narzędziach tortur itp. Przerażające, dobrze że w dzisiejszych czasach już tego nie ma, choć kto wie.

    Zapraszam przy okazji na konkurs:)

    OdpowiedzUsuń
  8. @Magia - czasem taka szubienica by się przydała albo publiczna chłosta

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe o ta maska robiła...
    Nad książką się zastanawiam, ale się boję... Ech sama nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. A jeśli ktoś nie widział nigdy narzędzi tortur i ma bliżej to ja polecam Zamek Czocha w Leśnej. Wiem co mówię, bo byłam tam pare dni temu. :)
    Chociaż po tym co widzę na zdjęciach to te Twoje narzędzia jakoś tak lepiej zachowane wydają się być.

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka interesująca, ja wprawdzie mam słabe nerwy ale kusi. Też mnie ciekawi do czego służyła maska?

    OdpowiedzUsuń
  12. @finkaa - muszę się kiedyś tam wybrać :)
    @Friday - książkę polecam, a maska to jak dobrze myślę to "maska wstydu" jak napisali na wikipedii: "Zakładano je ofiarom zakutym w dyby, obwożonym po mieście w klatkach lub czasem puszczanym na wolność. Mogą się wydawać komiczne. W rzeczywistości były katorgą utrudniającą jedzenie, picie i spanie oraz życie rodzinne i towarzyskie."

    OdpowiedzUsuń