Myślicie, że jubileuszowe książki (na przykład dziesiąta) ulubionych Autorów powinny być szczególne? Albo na przykład zupełnie inne niż te wcześniejsze? Myślicie, że Autor przy takiej książce może nas zaskoczyć? Chcecie znać moje zdanie? Tak, zdarzają się książki jubileuszowe, które zaskakują. Które sprawiają, że zastanawiam się czy to na pewno ten sam Autor który napisał wcześniejsze. Ale to nie musi być regułą. Bo czasem się zdarzy, że siódma książka Autora jest inna niż pozostałe, a ósma będzie taka jak wcześniejsze. Zaskoczeniem dla mnie była właśnie dziesiąta książka Alka Rogozińskiego „Śmierć w blasku fleszy”.
Tym razem Książę Komedii Kryminalnej zabrał Nas na pokaz mody. Mario oraz Dominika prowadzą wspólnie agencję eventową. Organizują pokaz mody jednego z czołowych projektantów. Olimpus – bo to o nim mowa ma nietypowe wymagania. Dwójka bohaterów robi wszystko by te wymagania spełnić. W finale pokazu ma odbyć się udawane morderstwo najbardziej znanej i rozpoznawalnej modelki. Niestety, finał jest zupełnie inny niż wszyscy oczekują. Otóż, modelka ginie naprawdę. Śledztwem zajmuje się komisarz Darski. I trzeba przyznać, że ma ciężki orzech do zgryzienia, bo podejrzanych jest wielu. Ale tylko jedna z nich miała prawdziwy motyw.
Przeczytałam wcześniejsze książki Alka. Nie tylko te które napisał sam, ale także te w duecie z Magdaleną Witkiewicz. Kiedy dotarłam do końca Jego jubileuszowej książki poczułam się… oszukana. I nie krzywcie się tak, nie zapowietrzajcie. Bo mnie także zapowietrzyło. Otóż, oświadczam wszem i wobec, że „Śmierć w blasku fleszy” jest bardziej dojrzała aniżeli pozostałe komedie kryminalne napisane przez Autora. Nie, to wcale nie jest zarzut. Bo pomimo iż powieść jest poważniejsza, trafiają się gagi, zabawne sceny i dowcipne dialogi tak dobrze znane czytelnikom z wcześniejszych książek. I taki Alek też Wam się spodoba. Pomimo braku masy zabawnych scen, Autor nadal potrafi tworzyć niebanalnych bohaterów, których kochamy od samego początku. Zaprzyjaźniamy się z nimi i z miłą chęcią wyskoczylibyśmy z nimi na piwo. Ale powiem Wam w sekrecie, że nie wiem czy chciałabym przeczytać książkę Alka w wydaniu takim stricte poważnym. Bo znając Autora nie od dziś i bywając na spotkaniach autorskich, dochodzę do wniosku, że na poważne kryminały jeszcze przyjdzie czas. Może tak za trzydzieści lat. Chociaż wątpię by Alkowi przytępił się dowcip. Obawiam się, że się bardziej wyostrzy.
„Śmierć w blasku fleszy” to zaskoczenie dla fanów Alka. Oczywiście pozytywne. Nadal jest zabawnie, ale z większą powagą. Nadal do końca nie wiemy kto zabił. Chociaż sami mamy kilka tropów, to Autor skutecznie miesza w głowach czytelników. Więc jeśli szukacie dobrego kryminału z nutką dowcipu, to bez dwóch zdań musicie sięgnąć po tę książkę. Jeśli natomiast, jak ja, jesteście fanami książek Alka to sięgnąć musicie bez dwóch zdań. Polecam i czekam na kolejną książkę Księcia Kryminału.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autora oraz Wydawnictwa Edipresse.