wtorek, 21 maja 2013

#252


ŚBK - Śląski Bloger jaki jest, każdy widzi

Pamiętacie, że jakiś czas temu, kiedy umieszczałam fotorelację ze spotkania Śląskich Blogerów i wspominałam, że będzie o Nas głośno? I właśnie zaczynamy. 

Podczas spotkania, głowy parowały nam od pomysłów. Było czasem ich tak wiele, że ciężko było je wyłuskać z całości. Jedno jest pewne. Istniejemy!!! Coś więcej? Powstała grupa Śląskich Blogerów Książkowych. Mamy wiele pomysłów i chcemy je zrealizować. Co z tego wyjdzie? Cóż nie wiadomo, ale próbujemy bo to nic nie kosztuje a daje satysfakcję, że coś się dzieje a MY jesteśmy tego częścią.
Jednym z pomysłów, które zostały przedyskutowane tego dnia była krótka prezentacja blogera. A ponieważ już było wiele zabaw i pytań ŚBK wpadły na inny pomysł, czy ktoś kojarzy kwestionariusz Prousta? To rodzaj zabawy towarzyskiej znanej wśród europejskich mieszczuchów i salonowców co najmniej od drugiej połowy XIX wieku. Nazwa kwestionariusza pochodzi od nazwiska francuskiego pisarza Marcela Prousta. Kwestionariusz składa się z kilkunastu pytań dotyczących osobowości osoby, która na nie odpowiadała, jej upodobań, zamiłowań itp. Na pierwszy rzut oka jest błahy, jednak stał się jednym z pierwszych przykładów "testu" osobowości. Poniżej możecie zapoznać się z moimi odpowiedziami na pytania:

1. Główna cecha mojego charakteru?
Bywam uparta, jak to Marta

2. Cechy które szukam u mężczyzny?
Opiekuńczość, poczucie humoru, czasem może nawet czarny humor, inteligencja, czasem łapanie słów w lot, ale tak naprawdę to facet musi mieć to coś, co sprawi, że mnie zafascynuje. 

3. Cechy których szukam u kobiety?
Poczucia humoru, empatii
 
4. Co cenię najbardziej u przyjaciół?
To, że wciąż są
 
5. Moja główna wada?
Niecierpliwość i brak pewności siebie  

6. Moje ulubione zajęcie?
Jedno? Hm... pisanie
 
7. Moje marzenie o szczęściu?
Chyba przychodzi mi do głowy tylko bezgraniczna miłość  






8. Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk?
Burza, pająki

9. Co byłoby dla mnie największym nieszczęściem?
Samotność

10. Kim lub czym chciałbyś być, gdybym nie był tym, kim jestem?
Właścicielem dużej firmy, bym nie musiała pracować  


11. Kiedy kłamię?

Nie kłamię, czasem tylko naginam prawdę

12. Słowa, których nadużywam?
Obawiam się, że to podwórkowa łacina

13. Ulubieni bohaterowie literaccy?
Ojej, ciężko wybrać

14. Ulubieni bohaterowie życia codziennego?
Mama

15. Czego nie cierpię ponad wszystko?
Kłamstwa, obłudy

16. Dar natury, który chciałbym posiadać?
Przenoszenie się w trybie natychmiastowym do miejsc w których chciałabym być

17. Jak chciałbym umrzeć?
Spokojnie, szybko, bez bólu i cierpienia

18. Obecny stan mojego umysłu?
Myślę, że rollercoaster to dobre określenie

19. Błędy które najczęściej wybaczam?
Ciężko wybaczać, łatwiej zapomnieć, chociaż nawet jeśli zakopiemy coś w otchłani pamięci, to i tak wróci czy tego chcemy czy nie


środa, 15 maja 2013

#251

Czasem oprócz pisania recenzji oraz robienia zdjęć zdarza mi się, że "popełniam" krótkie opowiadanie. Mimo iż moja Wena śpi, czasem budzi się na chwilkę by mi poszeptać do ucha jakąś treść. Jednak tym razem motorem napędowym do pisania był mój kolega. Postanowił zmobilizować mnie do pisania. Wymyślił wyzwanie. Każde z Nas będzie wymyślać hasło które będzie się pojawiać w opowiadaniu.
Postanowiłam podzielić się z Wami Czytelnikami "popełnioną" luźną treścią gdzie wyraz przewodni to WALIZKA.

Siedziała na schodach i czekała na jego powrót. Prawdę mówiąc powinna spać już od dawna, ale nie potrafiła zasnąć. Za każdym razem gdy zamykała oczy widziała go w ramionach tamtej kobiety. Nie pamiętała jej twarzy tylko kolor włosów  blond. Zastanawiała się nawet dlaczego na nią zwrócił uwagę. Przecież odkąd pamiętała, On twierdził, że nigdy nie lubił blondynek. Kłamał. 
Już nawet nie pamiętała kiedy spotkała ich po raz pierwszy, a może chciała to wyprzeć ze swojej pamięci. To było chyba wtedy gdy stwierdził, że wyjeżdża na delegację do Gdańska. Na początku uwierzyła. Wcześniej przebąkiwał coś o awansie. Ucieszyła się nawet. Przecież On zawsze był ambitny i chciał piąć się po szczeblach kariery. Jednak nigdy nie interesował go wyścig szczurów. 
Tamtego popołudnia poinformował ją, że jedzie do Gdańska. Wspominał coś o ważnym spotkaniu firmowym na którym mają się zjawić kontrahenci z całego świata i to może być szansą jego awansu. Cóż miała zrobić, musiała się przecież na to zgodzić. W końcu to była jego praca. Dzień po jego wyjeździe wybrała się z przyjaciółkami na kawę do swojej ulubionej kawiarni niedaleko rynku. Usiadły przy oknie, bo tylko tam był wolny stolik. Ona usiadła twarzą do okna. Co rusz zerkała na ulicę, obserwując przechodniów. Ot taki mały nawyk. I właśnie wtedy przypadkiem zobaczyła Ich. On stał obrócony plecami do okna. Całował tamtą blondynkę. Ale to nie był taki zwykły przyjacielski pocałunek. Obydwoje się w nim zatracili. Z wrażenia wypuściła łyżeczkę na talerzyk. Szybko się jednak zreflektowała, nie dając po sobie nic poznać. Przecież one nie mogły go zobaczyć. W sumie Ona też nie powinna. Kilka dni później spotkała ich w centrum handlowym. Po raz kolejny nie widzieli jej. I całe szczęście. Kiedy wrócił „z delegacji z Gdańska”, był jak nigdy czuły, delikatny, opiekuńczy. Od razu wyczuła, że maskuje wyrzuty sumienia. Nie dała po sobie jednak nic poznać. Potem były delegacje do Krakowa, Wrocławia, Łodzi. A Ona się na to zgadzała. Bo przecież Go kochała, chociaż teraz to chyba, bardziej była z nim z przyzwyczajenia. 
Gdy wracał po delegacjach, Ona udawała, że niczego nie dostrzega. Nie dostrzegała dziwnych rachunków znajdowanych na biurku, zapachu damskiej perfumy na Jej ulubionej koszuli. 
Teraz siedząc na schodach i czekając na Jego powrót wiedziała, że to już jest koniec. Że tego już nie da się uratować za żadne skarby świata. Zdecydowanym ruchem wstała i skierowała się do sypialni. Otworzyła szafę na oścież i z założonymi rękami na piersi wzrokiem przeglądała wywieszone w niej ubrania. Te po lewej były Jego, te po prawej jej. Niby nigdy nie dzielili tej szafy na pół, jednak każde wiedziało, po której stronie ma powiesić swoje rzeczy. Wzięła głęboki oddech. Tak, to jest właśnie ten czas. Czas by zamknąć pewien rozdział w swoim życiu. Sięgnęła pod łóżko i wyciągnęła stamtąd swoją dużą, granatową walizkę. Walizkę, w której kilka lat temu przywiozła do Niego trochę swoich rzeczy. Walizkę w której mieściło się jej całe życie. Zaczęła wyciągać z szafy ubrania i układać je w walizce. Nie przypuszczałaby, że ta czynność tak ją uspokoi i pozwoli zastanowić się co dalej. Bo nadal tego nie wiedziała. Chociaż, wiedziała na pewno, że nie może zostać tutaj ani chwili dłużej. Musi oddać mu pierścionek zaręczynowy i odwołać ślub. Tak, za dziesięć miesięcy mieli się pobrać. Mieli przed Bogiem złożyć przysięgę małżeńską, że nie opuszczą siebie aż do śmierci, że będą razem na dobre i na złe. Teraz już wiedziała, że On tej przysięgi nie dotrzymałby. 
Kiedy zamykała walizkę na zamek usłyszała trzask zamykanych drzwi wejściowych. Zamarła. Tak bardzo nie chciała się z nim spotykać. Chciała uciec. Nie, nie jak tchórz. Raczej jak kobieta zdradzona, kobieta, którą się kiedyś kochało  i może kocha nadal  ale nie tak bardzo jak kiedyś. Zdjęła z palca pierścionek zaręczynowy i położyła go na nocnej szafce. Chwyciła walizkę, ostatni raz zerknęła na sypialnię. Na miejsce, które było świadkiem nie tylko miłosnych uniesień ale także zawziętych kłótni. Zgasiła światło i wyszła z pokoju niosąc walizkę. Stanęła u szczytu schodów. On właśnie wieszał kurtkę na wieszaku i stał obrócony do niej plecami. Nie widział jak schodzi z walizką w ręce, dopiero gdy stanęła za nim poczuł jej obecność i w końcu stanęli twarzą w twarz. Gdy dostrzegł walizkę spojrzał na nią zaskoczony. Chyba nie takiego obrotu sprawy się spodziewał. Ona była nad wyraz spokojna, opanowana i jak najbardziej pewna swojej decyzji. On zaczął coś tłumaczyć, pytać co się stało, jednak Ona milczała. Przypatrywała mu się i po raz kolejny wysłuchiwała kłamstw znanych na pamięć. Miała tego dość. Spojrzała mu prosto w oczy i… spoliczkowała go. Ulżyło Jej. Może nie do końca ale tak troszeczkę. 
- To nie oddaje mojego bólu  wyszeptała wychodząc. On stał osłupiały. Nie wybiegł za nią, nie zawołał Jej po prostu stał jak słup soli i patrzył jak odchodzi. Widać z tego, że to uczucie między nimi wypaliło się już na dobre. 
Podeszła do swojego samochodu. Wrzuciła, granatową walizkę do bagażnika. Spojrzała na dom i na Jego postać stojącą w cieniu otwartych drzwi. Jej serce po raz kolejny roztrzaskiwało się na milion małych kawałków. Po raz kolejny musiała je posklejać na nowo. Wiedziała, że na to potrzeba dużej ilości czasu. 
Wsiadła do auta. Nie od razu ruszyła. W odtwarzacz CD włożyła ulubioną składankę francusko języcznych piosenek Celine Dion. Wiedziała, że będzie mogła ich słuchać i pozwalać bezkarnie płynąć łzom. Wiedziała, że nic nie działa na nią oczyszczająco jak dokładnie ta muzyka. 
Przez dobrą godzinę jeździła po mieście. Nie miała celu, ot po prostu lubiła siedzieć za kółkiem i jeździć gdzie tylko mogła. W końcu podjechała do całodobowego TESCO. Nogi same ją zaprowadziły na dział z alkoholami. Idąc wzdłuż półek szukała swojego ulubionego wina. W końcu je znalazła. Nie poprzestała jednak, jak dotychczas, na jednej butelce. Do koszyka zapakowała od razu sześć, chociaż do końca nie była pewna czy to wystarczy. Zapłaciła, wróciła do auta i już wiedziała gdzie ma się udać. Spojrzała na zegarek. Dochodziła trzecia nad ranem. Nie była do końca pewna czy odwiedziny o tej porze są wskazane. Długo krążyła po znanej dzielnicy. Wreszcie zaparkowała pod domem. Spojrzała w ciemne okna. Wyłączyła silnik, wysiadła. Z bagażnika wyciągnęła walizkę i torbę z winem. Skierowała swoje kroki do klatki. Wspięła się po kilku schodkach. Wystukała kod otwierający bramę i z zaskoczeniem stwierdziła, że wciąż go pamięta. Gdy usłyszała znajome brzdęknięcie, pchnęła drzwi i weszła do ciemnej klatki. Wsiadła do windy i pojechała na ostatnie piętro. Bała się tego spotkania. Gdy drzwi windy się otworzyły wyszła na korytarz i skierowała się do mieszkania znajdującego się na samym końcu. Szła z duszą na ramieniu. Nie wiedziała czego może się spodziewać. Odstawiła walizkę i delikatnie zadzwoniła. Z bijącym sercem czekała aż coś się wydarzy. Jednak po drugiej stronie panowała niezmącona cisza. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewała. Odwróciła się na pięcie, chwyciła walizkę i powoli skierowała się do windy. Wtedy usłyszała szczęk otwieranych drzwi. Odwróciła się gwałtownie. Stał w samych bokserkach i przecierał zaspane oczy. Gdy w końcu zorientował się kto śmiał go obudzić, szerzej otworzył drzwi i niewidzialnym gestem zaprosił ją do środka. Czuła, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Gdy tylko przekroczyła próg, kotka otarła się o jej nogi i od razu położyła na podłodze czekając na głaskanie. Nie spodziewała się takiego przyjęcia. Odstawiła walizkę i zaczęła drapać kotkę po brzuszku i za uszkiem. W końcu zwierzak przeciągnął się i uciekł do kuchni. Podniosła się gwałtownie i natychmiast spojrzała w te ciemne, czekoladowe oczy, które kiedyś tak bardzo kochała. Stał i się jej przypatrywał. W końcu delikatnie dotknął jej włosów, pocałował w czoło a ona przylgnęła do niego. Wiedziała, że tylko i wyłącznie w tych ramionach może być szczęśliwa. 


wtorek, 7 maja 2013

#250

O matko, ale się działo!!! Wiedziałam, że tak będzie. Nie mogło być inaczej. II spotkanie Śląskich Blogerów Książkowych znów doszło do skutku. I tym razem także w Gliwicach. Mimo iż pogoda za oknem nie nastrajała do wychodzenia z domu, ekipa blogerów stawiła się w prawie nie zmienionym składzie. Tym razem zaopatrzyłam się w aparat fotograficzny by wszystko pięknie uwiecznić dla Was na zdjęciach. 
Humory jak widać na dopisywały 
W tyle od lewej: Miqaisonfire, Isadora, Agata, Ktrya, Kasia córka Ani, Archer (czyli Ja), Sardegna
Na dole od lewej: Sebastian (mężczyzna Ani), Scathach, Magdalenardo, Agnieszka córka Isadory, Aneczka
Za obiektywem stał Osobisty.

Podczas spotkania okazało się, że dziewczynom (Sardegna i Ktrya) udało się zdobyć sponsorów naszego spotkania. I tak się okazało, że każdy uczestnik otrzymał książkę. Podziękowania należą się Wydawnictwom: ZNAK, M, MG, Illuminato oraz Księgarni Matras
W tych złotych torbach oczekiwały niespodzianki od sponsorów:
Żeby było sprawiedliwie Isadora wypisała karteczki do rozlosowania toreb:

Tutaj Osobisty szczęśliwy, że także otrzymał prezent:
a tutaj ja z paczuszką zawierającą niespodziankę:
  i znów Osobisty, dzierżący dumnie swoją książkę (przyznał się po spotkaniu, że czuje się blogerką)

 A tak prezentowaliśmy się z książkami
Kolejne nie mniejsze podziękowania należą się Caffe & Collation Gliwice za ugoszczenie nas. Mam nadzieję, że nie przynieśliśmy wstydu i będzie kolejna możliwość zorganizowania spotkania. Dziewczyny zgodnie stwierdziły, że nie wyobrażają sobie innego lokalu na tak zacne spotkania:

Ech... co tam się działo. Była wielka burza mózgów i coś mi się wydaje, że niebawem o Śląskich Blogerach Książkowych będzie głośno. Mam nadzieję, że uda nam się niebawem znów spotkać w tak licznym (a może liczniejszym gronie) wcześniej aniżeli na Targach.

środa, 1 maja 2013

#249/9




Drodzy czytelnicy! W ten jakże pogodny dzień przyszło mi napisać dla was poniższy tekst. Wena to złośliwa kochanka która porzuca nas kiedy tylko ma na to ochotę. Nie patrzy się na nasze cierpienia. A kiedy już leżymy zwinięci w kącie szlochając ostatkiem sił, ona pojawia się jak gdyby nigdy nic. Macha do nas zachęcająco, zapraszając a my bez zastanowienia stajemy do tego szalonego tańca. Ja stawiam pierwsze kroki po przerwie.

W ostatnim czasie nie dość, że praktycznie nic nie napisałem to i mało przeczytałem. Jest trochę książek do zrecenzowania jeszcze z poprzedniego tańca ale one muszą poczekać na swoją kolej. Żeby nie było, jako nałogowy książkocholik wciąż mam kontakt z książkami  choć w trochę innej formie. Zacząłem słuchać audiobooki. Tak. Zdradziłem papier. Ale nie stawiajcie mnie jeszcze na stosie. Przyrzekam wam, że książki będę czytał nadal. Wciąż jest jeszcze tyle pozycji których nie mógł bym sobie darować gdybym miał ich wysłuchać albo zignorować. Chociażby „Wojna w blasku dnia” którą czytam na papierze w tej chwili. 

Jak pewnie większość z was audiobooki traktowałem jako jakiś dziwny i nieistotny wybryk natury, z którym nie potrafiłem się oswoić. Jak tu się na tym skupić i w ogóle. Ostatnio jednak wszystko się zmieniło. Z jednej strony w obecnej pracy przez niemal całe 8 godzin nie wymagające wielkiego skupienia słuchałem muzyki. Z drugiej, w moje ręce wpadł audiobook „Gra o Tron” wydany w dość specyficzny sposób. Dodałem jedno do drugiego i zacząłem eksperyment słuchanie książek w pracy. Okazał się on wielkim sukcesem. Od naszego ostatniego spotkania zaliczyłem już ok 30 książek (w tym 2 na papierze). Ale jak mi się to udało? Przecież nie da się słuchać książek i wiedzieć co się słucha. A może?

Audiobooki możemy podzielić na trzy główne typy. Teatr jednego głosu, słuchowisko i superprodukcja. Jak można się domyślić pierwszy typ to zwykłe czytanie książki przez lektora. Najłatwiej taki przygotować więc i najwięcej pozycji mamy właśnie w tej formie. Niestety w tym formacie na odbiór książki wpływ ma nie tylko treść, ale i głos czytającego. Kilka tytułów które chciałem zaliczyć w tej formie odpuściłem sobie właśnie przez fatalny głos lektora. Słuchowisko to zazwyczaj produkcja robiona na potrzeby radia gdzie kilku aktorów odgrywa książkę na role (często jeden aktor gra kilka głosów). Najciekawsza jest jednak superprodukcja i to jej zawdzięczam powodzenie eksperymentu. W przypadku superprodukcji każda postać ma swojego aktora a na dokładkę wszystko jest udźwiękowione. Prawie jak film co pozwala łatwiej wczuć się w klimat. Niestety ze względu na złożoność realizacji jest to najrzadziej dostępna wersja. W przypadku rzeczonej „Gry o Tron” udział w realizacji brało 86 aktorów. To robi wrażenie. A co powiecie na „Bożych bojowników” Sapkowskiego na 190(!) głosów? Ale jak się tego słucha zapytacie?

Swoją przygodę zacząłem od superprodukcji. Stwierdziłem, że jeśli miał bym się rozproszyć to zdecydowanie łatwiej będzie mi wrócić do słuchania kiedy mogę rozróżnić głosy bohaterów (głosy tła też pomagają). Parę razy wcześniej próbowałem słuchania zwykłych audiobooków ale za każdym razem wytrwałem max 5 minut. Tutaj było zupełnie inaczej. Zmieniające się głosy postaci i odgłosy otoczenia skutecznie przyciągają i zachowują naszą uwagę. Dodatkowo ponad 31 godzin z „Grą” pozwoliło mi się skutecznie przyzwyczaić do słuchania i pracy jednocześnie. Wyrobiłem sobie odruchy szybkiego pauzowania jak ktoś chciał się do mnie odezwać i tak to poszło. Teraz, po prawie trzydziestu tytułach słucham książek niemal wszędzie. W drodze do pracy, w pracy, przy gotowaniu, zmywaniu, bezmyślnym przeglądaniu internetu i do spania i wszędzie tam gdzie nie muszę się skupiać na konkretnym zadaniu. Powiecie „ty leserze zamiast sięgnąć po papier idziesz na skróty”. Nie, tak wcale nie jest. Przynajmniej nie do końca. 

Audiobook nigdy nie zastąpi Ci przyjemności z czytania prawdziwej książki i jak już wspomniałem są tytuły których za nic nie przesłucham. Słuchanie traktuję bardziej jako możliwość zapoznania się z tytułami na które normalnie nie miałbym czasu, których zwyczajnie nie wziąłbym do ręki bo to niekoniecznie jest mój klimat. Udało mi się skończyć książki których nie przeczytałem, bo po paru stronach stwierdzałem, że tego się nie da czytać tak jest nieprzyjemnie napisane, a kiedy ktoś robi to za Ciebie okazuje się, że można przez to przejść. Dzięki słuchaniu nadrobiłem trochę zaległości, poznałem nowych świetnych autorów których teraz spokojnie mogę dodać do swoich ulubionych i po których kolejne książki chętnie chwycę. Zacząłem też, trafiać na pozycje których wcześniej sam z siebie nigdy bym nie ruszył, ale skoro mam czas na słuchanie to czemu by tego nie spróbować. W swoim odtwarzaczu zawsze mam zapas więc najwyżej puszczę coś innego. Choć taka sytuacja jeszcze mi się nie zdarzyła.

Podsumowując. Jeśli chciałbyś jednak przejść na ciemną stronę mocy i zacząć słuchać książek to polecam zrobić to według podobnego schematu jak ja. Znajdź czynność, albo czas w którym robisz coś niewymagającego dużego skupienia (jak chociażby długie dojazdy do pracy), wybierz jedną z audiobookowych superprodukcji i jeśli masz taką możliwość to przygotuj sobie słuchawki z pilotem albo odtwarzacz z łatwą do uruchomienia pauzą w przypadkach kiedy w czasie słuchania musisz się jednak komunikować z ludźmi. Szczerze polecam przemóc się i spróbować. To może poszerzyć wasze horyzonty :)