piątek, 20 stycznia 2012

#165

Jak już większa część z Was wie pracuję w księgarni. I bardzo lubię swoją pracę w szczególności kontakt z klientem. Jak wiadomo zdarzają się różni ludzie. Chyba po części pozazdrościłam Viconii historyjek rodem z pracy. Więc postanowiłam, podzielić się kilkoma historyjkami z życia księgarni nr 87. Prawdę mówiąc dzieliłam się nimi już na swoim profilu na fb ale nie każdy ma tam konto. Tak więc zapraszam do lektury:

Historia nr 1:
Klient: Czy dostane książki Seweryna Krajewskiego? (mnie ścina z nóg bo nie wiedziałam że najbardziej znany muzyk napisał książki, dla pewności zaglądam do systemu)
Ja: Obawiam się że nie mamy. Ale za to Marka Krajewskiego tego od kryminałów i Breslau owszem mamy.
Klient: O niego mi chodziło.

Historia nr 2
Klientka: Czy dostanę u Pani płyty?
Ja: Jakie płyty?
Klientka: Do słuchania.
Ja: Audiobooki?
Klientka: Nie, takie z muzyką.
Ja: Takie płyty znajdzie Pani w Trafficu.
Klientka: Aaa... w Empiku.
Ja: Nie, w Trafficu. W Forum nie ma Empiku, jest Traffic, na wprost głównego wejścia niedaleko schodów ruchomych.
Klientka: A to nie jest Empik?
Ja: (z nutką zniecierpliwienia) Nie, Empik znajdzie Pani w Rynku oraz w Auchan.

Czekałam na pytanie, gdzie jest Auchan, ale na szczęście takowe nie padło. Uff... Chyba muszę zapisać się do logopedy na zajęcia z wymowy, bo jak tak dalej pójdzie trafi mnie szlag :D Ale tylko spokój może nas uratować

Historia nr 3
klientka: czy dostane książkę "Traktat o szczęściu"?
Ja: niestety nie mamy tej pozycji na polce
klientka: jak to możliwe że nie macie tej książki
ja: nie mamy wszystkich pozycji ale jeśli pani chce zamówię
klientka: nie dziękuję pójdę do takiej księgarni w której ta książka czeka na czytelnika na półce

Pozdrawiam wszystkich księgarzy i klientów

środa, 18 stycznia 2012

#164

Kilka ogłoszeń drobnych:

Wydawnictwo Muza informuje:

Miło nam poinformować, że dwie książki Carlosa Ruiza Zafona "Pałac Północy" i "Światła września"
zostały nominowane do nagrody

bestsellery empiku 2011
w kategorii literatura młodzieżowa

Książki znalazły się w gronie trzech pretendentów do tego tytułu. Laureaci 13-ej edycji plebiscytu zostaną ogłoszeni podczas uroczystości w Studiu Tęcza 31 stycznia 2012 roku. Bestsellery to największy i jedyny tego rodzaju plebiscyt kulturalny w Polsce. „Głosowanie” trwa przez cały rok i bierze w nim udział każdy klient empiku, który dokonuje zakupu. Biorąc pod uwagę zasięg sieci i jej popularność, bestsellery stanowią niezwykle cenny miernik upodobań, zainteresowań czytelniczych, muzycznych, filmowych i multimedialnych Polaków oraz odbicie trendów na naszym rynku. Już samo pretendowanie do tej nagrody oznacza, że dane tytuły stały się bestsellerami w skali całej Polski.


















E-mail od Pani Izabeli Janiszewskiej z Wydawnictwa Otwarte

Witam,


w imieniu Wydawnictwa Otwarte chciałabym przedstawić naszą najnowszą premierę, książkę „Nigdy i na zawsze” Ann Brashares.

To magiczna opowieść o szansach, jakie otrzymujemy od losu, i o tym, że nie można odkładać życia na później. Historia miłości przekraczającej granice czasu. Książka, która przywraca wiarę w przeznaczenie, w to, że na każdego z nas gdzieś ktoś czeka.

"Żyję od ponad tysiąca lat. Umierałem niezliczoną ilość razy. Zapomniałem, ile dokładnie. Zakochałem się i moja miłość trwa nadal. Ciągle szukam swojej ukochanej. Ciągle ją pamiętam. Noszę w sobie nadzieję, że pewnego dnia ona też mnie sobie przypomni".

Dla wielbicieli wrażliwości Nicholasa Sparksa i Zaklętych w czasie” - „Publishers Weekly”


Prawdziwy romans!” - "The New York Times"

Ann Brashares – bestsellerowa amerykańska pisarka (ponad 8 milionów książek sprzedanych na całym świecie). Jej powieści z cyklu Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów doczekały się adaptacji filmowych.

Czasem, by odnaleźć miłość, trzeba uwierzyć w to, co niemożliwe.

Premiera 11 stycznia 2012 r.

Cena: 32,90 zł.

niedziela, 15 stycznia 2012

#163


Tak wiem, oszalałam. W sumie to nic nowego. Inga co chwila mi wypomina, że jestem wariatką, a Asia w pracy powtarza, że nie jesteśmy normalne. Nie, nie jesteśmy. A poza tym najpierw trzeba ustalić granice normy a potem decydować kto te granice przekracza i w jaki sposób. Ale przyznaję, że jestem książkoholiczką. Jestem z tego dumna i nie mam zamiaru z tego rezygnować. Ponieważ jak już większość z Was wie, pracuję w księgarni. A jest to idealne miejsce dla mola książkowego. No dobra, macie rację nie do końca. Nie krzywcie się. Bo skąd znaleźć kasę na te wszystkie książki które chciałoby się mieć, które chce się przeczytać. No i tu pojawia się kolejny problem: kasa i czas. Jak masz pierwsze nie zawsze jest drugie i na odwrót. Ponieważ ostatnio w Firmie masa wyprzedaży, masa promocji (nawet do -70%) Archer vel Kropek postanowił zaopatrzyć się w kolejne pozycje. I co? I zbankrutował? Nie skądże znowu. Za powyższe tytuły zapłaciłam 58 zł. I tak jak leci od góry:
1, 2 "Ślicznotka" i "Zazdrośnik" Andrzej Klawitter - bo obiecałam Autorowi, że zapoznam się z Jego innymi pozycjami (na koncie mam już "Pechowy fart" a na półce czeka "Sumienie zła")
3. "Aneczka" Hanka Lemańska - podobał mi się "Chichot losu" więc postanowiłam zapoznać się z inną książką
4. "Siostrzyczka" Dariusz Rekosz - hm... nie wiem, nie mam pojęcia dlaczego ta książka się tu znalazła
5, 6 i 7 "Czas w dom zaklęty", "Kwiat diabelskiej góry", "Oplątani Mazurami" Katarzyna Enerlich - na wielu blogach czytałam dobre recenzje książek Pani Kasi więc postanowiłam też się z nimi zapoznać
8 i 9 - "Tak dobrze, że aż źle" i "Kod emocji" Jolanta Kwiatkowska - jest dokładnie tak samo jak w przypadku książek Pani Katarzyny Enerlich.

Tak więc moja biblioteczka pęka w szwach. Książki przemycam w torbie, żeby moja mama nie widziała. Bo jak coś nowego widzi to słyszę to co zwykle: znowu książki?! Mało ich masz? Ech... "normalny" człowiek nie potrafi nas zrozumieć. Pozdrawiam książkoholików i idę kończyć mój romans z Z.M. Oczywiście jeśli mi się uda. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że im bliżej mi do końca tym bardziej trudno mi się rozstać z Teo :) Hawk!

sobota, 14 stycznia 2012

#162

Jakby nie było mamy już prawie połowę miesiąca za sobą. Zima raczyła się chyba w końcu zawitać bo u mnie na Śląsku za oknem śnieg sypie nieustannie. Hm… osobiście za śniegiem nie przepadam. Bo nasypie, zasypie a potem znika. No dobrze ale przecież ja nie o tym chciałam. Jak zwykle odbiegam od tematu. Nowy Rok to czas by coś tam sobie postanowić. Przyznaję, że najważniejsze postanowienia zamieściłam w moim zielonym kalendarzu. Nie wiem czy dotrwam w postanowieniach, ale zawsze próbować trzeba. Najważniejsze w kalendarzu, natomiast z tymi ważniejszymi podzielę się z Wami. No przepraszam czasem bywam ekshibicjonistką i lubię się dzielić

1. Nadal czytać. No wiem wielkiego odkrycia nie zrobiłam. Ale… postawiłam sobie za cel czytanie książek z własnej biblioteczki. Chodzi mi o te które sama zakupiłam. Wiem, że gdzieś w sieci jest wyzwanie „Z półki” – przeczytałam o tym na kilku blogach – jednak ja nie mam na tyle samozaparcia żeby się do niego zapisać. Owszem będę podczytywać „swoje” książki, ale… tak cichutko, w kąciku swego pokoju. Postaram się dzielić opiniami, w miarę własnych możliwości. Bo serce mi się kraje gdy widzę je i wiem, że są dobre a ja…. Nie mam dla nich czasu. Tak więc BĘDĘ CZYTAĆ!!! (głupia, to jest logiczne, przecież nie żyjesz bez czytania)

2. Pisać recenzje. No cóż, nie oszukujmy się… uwielbiam pisać. Przelewać na komputer swoje myśli. No cóż nie zawsze mi to wychodzi, ale się staram. Więc będę dalej się starać i robić to tak jak potrafię. Jeśli się komuś nie będzie podobało, to trudno w prawym górnym rogu jest czerwony „x” zawsze można zamknąć :D

3.
Fotografować. Zdjęcia to moje drugie życie i kolejna pasja. Jak już wiadomo fotografuję od 24 lat. Tak nie przewidzieliście się. Od najmłodszych lat biegam z aparatem w ręku. I niech tak pozostanie.

4.
Postarać się skończyć pisać „książkę” oczywiście jeśli można to szumnie książką nazwać. Coś tam sobie piszę od czasu do czasu, ma to dialogi, ma opisy, jakiś tytuł roboczy też, bohaterowie chyba są dosyć charakterni, więc… hm… to chyba książka.

5.
Last but not least -> systematyczność. Tego mi najbardziej potrzeba w nowym roku. Systematyczności. Nie tylko w pisaniu, czytaniu ale także odwiedzaniu blogów, Waszych wirtualnych domów.

No cóż, myślałam, że będzie tego znacznie mniej. Ale PIĄTKA pięknie brzmi, czyż nie? No nic, kończę bo pewnie zanudziłam Was na śmierć. Idę dalej wikłać się w romans literacki z Miłoszewskim i wyobrażać sobie, że Teo to jednak Bukowski a nie Ostaszewska. Hawk!!!

środa, 11 stycznia 2012

#161



Droga Espi!

Bardzo dawno do Ciebie nie pisałam. Postanowiłam to zmienić i nadrobić zaległości w dzieleniu się wrażeniami po przeczytanej książce. Dopieściłam gorącą czekoladą moją „siostrę bliźniaczkę”, zamknęłam świat zewnętrzny w żelaznej skrzyni by wreszcie zasiąść w ukochanym fotelu i zabrać się za lekturę „W blasku reflektorów” Nory Roberts.

Nory Roberts nie muszę Ci przedstawiać, bo przecież znasz ją już dobrze z moich wcześniejszych listów i opowiadań. Więc przypomnę Ci tylko, że to jedna z moich ulubionych Autorek. Wiem, że Jej nazwisko może kojarzyć się głównie z romansami, ale zapewniam Cię, że kilka kryminałów ma na swoim koncie.

Jak już wspomniałam na początku włąśnie ukończyłam pierwszą część Klanu O’Hurleyów „W blasku reflektorów”. Powieść składa się z dwóch osobnych części „Kłamstwa i tajemnice” oraz „Roztańczone życie”. O’Hurleyowie to trojaczki Abby, Chantel i Maddy a także starszy brat Trace i ich rodzice Molly i Frank. Cały klan jest rozśpiewany i roztańczony. No dobra, ale nie będę opowiadać o rodzinie tylko o książce.

„Kłamstwa i tajemnice”
Dylan Crosby to dziennikarz który postanawia napisać biografię słynnego kierowcy rajdowego, Chucka Rockwella, który zginął kilka lat wcześniej w wypadku na torze. W celu zdobycia największej ilości faktów, jedzie do Wirginii północnej by spotkać się z wdową po Rockwellu, Abby. Jest pełen uprzedzeń. Liczy, że zobaczy piękny dom pełen służby a samą Abby uważa za bezwzględną i bajecznie bogatą. Niestety wszystko co znajduje po swoim przybyciu na ranczo Rockwellów odbiega od tego czego się spodziewał. Sama Abby odbiega od tej którą Crosby pamięta z kolorowych czasopism, z początków małżeństwa z Rockwellem. Żeby utrzymać siebie, dwóch synów oraz ranczo pracuje na farmie i sprząta u sąsiadów. Dylan przeprowadza dość częste rozmowy z Abby dotyczące życia jej męża, kariery i tego jaki był. Jednak podczas tych rozmów Crosby odkrywa, że wdowa nie mówi całej prawdy. Czy po przykrych doświadczeniach z przeszłości Abby będzie w stanie znów zaufać mężczyźnie i opowiedzieć o tym jak naprawdę wyglądało jej małżeństwo z rajdowcem?

„Roztańczone życie”
Jak przystało na O’Harley’ównę Maddy od dziecka występowała na scenie. Nic dziwnego, że w końcu postanawia zdobyć Broadway. Pewnego popołudnia, kiedy wychodzi z zajęć tańca, zostaje napadnięta. Kiedy złodziej ma już wyrwać Maddy torbę z opresji ratuje ją Reed Valentine. Jest on właścicielem firmy fonograficznej która sponsoruje musical w którym występuje Maddy. Reed od pierwszego wejrzenia jest nią zauroczony. Jednak nie daje tego po sobie poznać. Maddy jest zwariowaną i impulsywną artystką, Reed jest jej całkowitym przeciwieństwem, z dystansem podchodzi do nowych znajomości. Jednak od samego początku fascynuje go ta roztrzepana tancerka. Czy miłość, namiętność i pragnienie są w stanie połączyć tych dwoje ludzi? Czy mężczyzna, który buduje wokół siebie mur niedostępności i całkowicie nie wierzy w małżeństwo jest w stanie pokochać kobietę?

Książka Nory Roberts jak zwykle nie zawiodła. Po raz kolejny wprowadziła mnie w wielki świat. W pierwszej części razem z Abby miałam możliwość pracy na rancho, a w drugiej razem z Maddy miałam szansę zabłysnąć w musicalu na Broadwayu. Roberts standardowo komplikuje życie i uczucia bohaterów. Ale to dobrze przynajmniej nie jest nudno. A w ogóle jak można przy romansach się nudzić? Masz rację, nie można.

Polecam z czystym sumieniem, na wolne popołudnie, żeby się zrelaksować i liznąć wielkiego świata. Teraz idę szukać drugiej części klanu by dowiedzieć się coś więcej na temat Chantel i Trace’a. Muszę koniecznie przeczytać „Niebezpieczną grę”. Bo nie może być tak, że nie dowiem się niczego o pozostałej dwójce O’Harleyów.

Pozdrawiam serdecznie
Archer

P.S.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira Harlequin

poniedziałek, 9 stycznia 2012

#160



Życie jest autostradą, na której codziennie zdarzają się wypadki, bo niezliczone możliwości zachowań ludzkich krzyżują się tutaj we wszystkich kierunkach” (cyt. str 211)

Kiedy zabierałam się za lekturę książki „Kara” Maji Wolny nie miałam pojęcia czego mogę się po niej spodziewać. Wiedziałam, że wędruje w akcji „Włóczykijka”. Wiedziałam, że wiele osób przede mną już ją czytało, jednak ja sama żadnej z tych recenzji nie czytałam. Nie chciałam sobie psuć apetytu. I w sumie dobrze zrobiłam.

Główną bohaterkę powieści – Karolinę, zwaną Karą – poznajemy dokładnie w noc jej trzydziestych urodzin. Jedzie autostradą E40 z Krakowa do Brukseli. Przez całą drogę rozmyśla nad tym co było, co wydarzyło się w jej życiu. Prowadzi monolog, dzięki któremu mamy możliwość poznania jej przeszłości. I tak dowiadujemy się, że dostała stypendium i wyjechała do Brukseli. Tam poznała swojego przyszłego męża, który był jej wykładowcą. Poznajemy jej życie w innym kraju. Razem z nią przeżywamy miłość, nienawiść, zauroczenie innym mężczyzną, bezradność w walce z chorobą męża. Podczas nocy jej trzydziestych urodzin Karolina opowiada także historię życia rodziców męża, problemy na emigracji swojej koleżanki Viki, oraz niechęć którą czuła do Karoliny teściowa.

Nigdy wcześniej nie czytałam książki drogi. To całkiem niezłe doświadczenie. Jak już wspominałam książka to monolog prowadzony przez główną bohaterkę. 30 listopada kończy trzydzieści lat i postanawia podsumować swoje dotychczasowe życie. Muszę przyznać, że magiczna trzydziestka skłania do refleksji. Do zrobienia bilansu. Główna bohaterka była mi bardzo bliska. Pewnie dlatego, że podobnie jak ja urodziła się 30 listopada i podobnie jak ja skończyła trzydzieści lat. Myślę, że mój bilans byłby niestety znacznie słabszy.

Autorka porusza w powieści bardzo wiele trudnych tematów: homoseksualizm – który kilka lat temu był tematem tabu, osoby które były odmiennej orientacji seksualnej bały się do tego przyznać, bały się odrzucenia, w sumie myślę nadal tak jest. O tym głośno się nie mówi. Depresji – choroby która dopada w najmniej oczekiwanym momencie, o walce z nią nie tylko osób chorych ale także najbliższych którzy wspierają. Trudnego życia na emigracji. Oraz tego podziału na Wschód i na Zachód, na lepsze i na gorsze.

Myślę, że książka powinna nadal wędrować. Ponieważ skłania do zastanowienia się nad własnym życiem. Do zrobienia bilansu i ustalenia co w naszym życiu jest ważne. Nie jest to wesoła książka, ale pozostawia po sobie coś, czego ja konkretnie nie potrafię nazwać. Wydaje mi się, że u każdego „to coś” będzie zupełnie inne. Zapraszam do lektury.

Książka przeczytałam dzięki akcji "Włóczykijka"

piątek, 6 stycznia 2012

#159

Dlaczego lubię czytać kryminały?

Hm… to dosyć trudne pytanie, nie wiem czy jestem wstanie na nie odpowiedzieć. Ale cóż, spróbuję.

Molem książkowym jestem od najmłodszych lat. W sumie mogę śmiało powiedzieć, że pasję czytania odziedziczyłam po moim tacie, który czytał wszędzie gdzie się dało. Więc od momentu ukończenia czterech lat gdy tylko nauczyłam się składać literki, zaczęłam czytać. Jak wiadomo w dzieciństwie czyta się książki dla najmłodszych. Potem się dorasta i typ literatury się zmienia. U mnie zmienił się na tę młodzieżową. Sensację i kryminały omijałam z daleka. Powód? A po co sobie spaczać umysł jakimiś morderstwami, zagadkami detektywistycznymi. Tak, w końcu zdanie zmieniłam. Zaczęłam jednak od sensacji Joanny Chmielewskiej. Oczywiście jeśli można to typową sensacją nazwać. Przecież każdy wie, że powieści Chmielewskiej są zakrapiane mega dawką humoru. Dlatego wyśmienicie się je czyta. Pamiętam, że byłam wtedy w podstawówce. Odwiedziłam moją koleżankę z klasy, która poleciła mi wtedy pierwszą powieść Chmielewskiej, słowami: „Jeśli chcesz zacząć czytać Chmielewską zacznij od „LESIA”, tylko nie czytaj książki na łóżku bo ja ci gwarantuję, że z tego łóżka spadniesz”. I co? Przeczytałam, uśmiałam się jak norka i zakochałam się tym klimacie. Kiedy skończyła się podstawówka znów zmieniły się gusta czytelnicze. Pamiętam, że był to okres kiedy wszyscy zachwycali się Coelho „Alchemik”. Oczywiście ja też. Ale, kurczę czułam niedosyt. Moja koleżanka z podwórka zachwycała się Agathą Christie. Namawiała mnie żebym się zabrała za Jej książki. Oczywiście, byłam głucha na te prośby. Bo przecież po co sobie spaczać umysł morderstwami itd. Itp. Jednak przyszedł taki moment, że będąc w szkolnej bibliotece natknęłam się na „Dziesięciu małych murzynków”. Zaintrygował mnie tytuł i… treść. Kiedy dotarłam do końca wiedziałam, wiedziałam, że to jest to co tygryski lubią najbardziej: zagadki kryminalne. Odnajdywanie mordercy. Trzeba przyznać, że Agatha Christie w myleniu tropów, podejrzanych była wyśmienita. Nie wiem czy na chwilę obecną jest ktoś to jej dorównuje.

Wracając do tematu a konkretnie odpowiedzi na pytanie zadane na samym początku. Otóż kryminał – trzeba zaznaczyć dobry kryminał – potrafi wciągnąć czytelnika w swój świat. W świat odnajdywania przestępcy, motywu, a co za tym idzie poszlak. Przecież na samym początku kryminału nie można powiedzieć kto zabił, bo wtedy nie byłoby tej frajdy czytania i wraz z głównym bohaterem rozwiązywania kryminalnej zagadki. A tak podczas przewracania kolejnych stron rodzi się plan i milion pytań kto zabił? Dlaczego? Jakie są poszlaki? Kryminały mają to do siebie, że wysilają nasze szare komórki. Każą nam myśleć. Razem z głównym bohaterem doszukiwać się prawdy. A przecież każdy w końcu chce wiedzieć kto, jak i dlaczego. A najlepiej jest wtedy, kiedy my – czytelnicy, zakładamy że ktoś zupełnie inny stoi za zbrodnią, a na końcu okazuje się, że absolutnie nie mieliśmy rację. Zostaliśmy wystrychnięci na dudka. Autor śmieje się z nas i zaciera ręce z radości, że wyprowadził nas w pole. Wtedy wiadomo, że to dobry kryminał. No chyba, że się mylę?

Notka bierze udział w konkursie SZwB

środa, 4 stycznia 2012

#158

Romanse mają to do siebie, że schemat powieści jest taki sam. Zmieniają się tylko bohaterowie, problemy, miejsce akcji. Ale i tak, mimo problemów bohaterowie na końcu powieści są ze sobą razem. Czy to jest złe? Nie, ależ skąd. Przecież zwolenników romansów jest coraz więcej. Po ciężkim dniu w pracy, marzy się nam oderwanie od codzienności. I właśnie takie zadanie mają romanse. Oczywiście sama osobiście zaliczam się do miłośników tego typu literatury. Bo przecież każdy marzy o takiej miłości.

To moje trzecie spotkanie z twórczością Barbary Delinsky. Kolejne bardzo udane. Coraz bardziej przypadają mi do gustu książki z serii „Satine”. Są krótkie, mają mały format a co za tym idzie, idealnie mieszczą się w damskiej torebce. I dokładnie tak było z ostatnią powieścią Delinsky którą dane mi było przeczytać czyli „Pomiędzy nami”.

Paige jest rzeźbiarką. W swoich artystycznych kręgach jest oceniana jako nieprzystępna, poważna, przez niektórych nazywana „lodową dziewicą”. Poznajemy ją na wystawie swoich prac. Jest tam również Jesse montażysta filmowy, samotny mężczyzna który nie potrafi okazywać uczuć. Na tej wystawie Jesse zakłada się ze swoim najlepszym przyjacielem, że zbliży się do Paige i zdobędzie ją. Zakład oczywiście zostaje wygrany. Niestety. Sam wpada w pułapkę uczuć, przed którymi broni się jak diabeł święconej wody. Czy tych dwoje może być szczęśliwych? Czy mężczyzna który, miał trudne dzieciństwo i nigdy nie okazywał uczuć, może pokochać dziewczynę z dobrego domu? Czy może założyć szczęśliwą rodzinę i mieć dzieci?

Książka pokazuje, że to co wydarzyło się w przeszłości rzutuje na nasze późniejsze życie. Pokazuje, że jeśli w dzieciństwie nie dbano o nas, my sami nie nabywamy tej cechy. I jeśli w naszym mniemaniu dbamy o drugiego człowieka, to może to zostać źle zinterpretowane. Czasem zbyt wielka opiekuńczość może prowadzić do tragedii.

Lubię romanse, ponieważ są one literaturą łatwą i przyjemną. Pozwalają oderwać się od szarej codzienności i pomarzyć o miłości, o wielkim uczuciu. Mimo iż powieść jest przewidywalna – jak większość romansów – to książkę czytało mi się z wielką przyjemnością. Może działo się tak, dlatego iż Autorka pięknie wkomponowała historię miłosną w opisy przyrody i miejsca zamieszkania głównej bohaterki. Bo któż by nie chciał mieszkać w domu nad oceanem? Bardzo bym chciała mieć dom z widokiem na ocean i codziennie rano chodzić na spacery po plaży. Ech… Rozmarzyłam się.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harlequin Mira